Beata Tyszkiewicz – Nie wszystko na sprzedaż. Tym razem Beatę Tyszkiewicz spotkaliśmy nie na planie filmowym, lecz w stołecznym Klubie Księgarza. Jej wspomnieniowej książce „Nie wszystko na sprzedaż” specjalna kapituła przyznała tytuł książki miesiąca
Beata Tyszkiewicz – A ja myślę, że to wyróżnienie otrzymałam tylko przez kumoterstwo. W kapitule, która je przyznawała, byli moi znajomi. Niemniej jednak, jest to dla mnie bardzo miłe i wzruszające. Żałuję tylko, że moja mama tego nie dożyła. Choć pewnie nie byłaby zadowolona z tej książki, bo ona nigdy ze mnie nie była zadowolona. To mnie zresztą bardzo mobilizowało.
Beata Tyszkiewicz – Tak, zawsze chciała więcej, miała szereg swoich wymagań w stosunku do mnie. To było dla mnie bardzo ważne.
Beata Tyszkiewicz – Staram się tak postępować. Cokolwiek bym robiła.
Beata Tyszkiewicz – Trudno na to pytanie odpowiedzieć. Te wspomnienia mogłabym przecież ciągnąć w nieskończoność. Mogłabym opowiedzieć znacznie więcej o dzieciach, o moim życiu prywatnym, o mojej matce, o naszym domu… Ale przecież trzeba było zrobić jakąś selekcję. W tej książce starałam się trochę zmienić mój image damy, pokazać, że byłam zwyczajną dziewczyną, a teraz jestem kobietą dojrzałą. Na dodatek już emerytką, w związku z czym robię konfitury, piekę ciasta i mam mniej czasu, niż kiedy…
Beata Tyszkiewicz – Tak. Zresztą pracuję nadal.
Beata Tyszkiewicz – Chcę napisać książkę kucharską z przepisami, które każdej kobiecie wyjdą w każdych warunkach. Bardzo proste rzeczy.
Beata Tyszkiewicz – Oczywiście. I – dziękuję – wszyscy żyją.
Beata Tyszkiewicz – Tym, którzy pozornie są troszkę dalej, których nie dotykają sukcesy. Właśnie o nich.
Beata Tyszkiewicz – To nie jest praca pisarska. Tak od czasu do czasu sobie coś napiszę, potem to się składa na książkę. Ja nie siadam i nie piszę książki. Nie mam takiej dyscypliny i nie umiem tego robić…
Beata Tyszkiewicz – Może dlatego, że jest to po prostu bezpretensjonalne. Jak widzę, tak piszę.
Beata Tyszkiewicz – O jej, jej. Jaki grzech.
Beata Tyszkiewicz – W naszym życiu poczucie humoru jest niezbędne, bo inaczej by się zwariowało.
Beata Tyszkiewicz – Nie zgadzam się z tym. Polacy mają ogromne poczucie humoru.
Beata Tyszkiewicz – Jeśli dostaję propozycję ciekawej roli albo zaproszenie od kogoś, kogo darzę zaufaniem, sympatią, wtedy praca w filmie sprawia mi naprawdę przyjemność.
Beata Tyszkiewicz – Teraz np. gram w „Plebanii” reżyserowanej przez Jurka Łukaszewicza, który zaprosił mnie do tego serialu. Następny odcinek będzie reżyserował pan Sztwiertnia, którego też znam, grałam w jego filmie.
Beata Tyszkiewicz – Nie, nie mam na to czasu.
Beata Tyszkiewicz – Nie zdradzę. Proszę oglądać serial. Ma pan do odrobienia dwie lekcje: przeczytać moją książkę i oglądać „Plebanię”.
Rozmawiał Zygmunt Włoczewski/KAPiF
Fot. Maciej Racławski/KAPiF
Dodaj komentarz