Po 20 latach członkostwa Polski w NATO nasza Marynarka Wojenna nie wygląda imponująco. Najstarsze polskie okręty podwodne powstały, gdy telewizja kolorowa była jeszcze zabawką dla najbogatszych, a nawigację satelitarną można było zobaczyć tylko na filmach o agencie 007. Budowa okrętów jest kosztowna – na najlepsze stać tylko największe mocarstwa świata. Polska nie jest krajem bogatym, a przez niedoinwestowanie nasza flota wojenna bywa nazywana pływającym skansenem
Wojciech Ostrowski
Na początku br. minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ogłosił, że jego resort przygotował Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP. Na ten cel zostanie przeznaczone 185 mld zł w ciągu 10 lat. Jest to kwota o 45 mld zł wyższa od planowanej wcześniej na lata 2013–2022. Pierwsze 2 lata realizacji planu mamy już za sobą, więc pozostała suma będzie odpowiednio niższa.
Nakłady na modernizację armii mają systematycznie rosnąć. W poszczególnych latach – zgodnie z planem MON – określono (kolejno, poczynając od 2017 r.) wydatki wysokości: ok. 8,8 mld zł, ok. 12,5 mld zł, ok. 11 mld zł, ok. 14 mld zł, ok. 17,6 mld zł, ok. 19,2 mld zł, ok. 20,3 mld zł, ok. 25 mld zł, ok. 25,9 mld zł i ok. 30 mld zł. Jednocześnie wydaje się, że największe projekty dotyczące Marynarki Wojennej zostały odłożone na bliżej nieokreśloną przyszłość. Zamiast tego prowadzone są działania pomostowe, polegające m.in. na remoncie starych jednostek.
Dwa największe okręty wojenne, które pływają w polskiej flocie, to ORP „Generał Tadeusz Kościuszko” i ORP „Generał Kazimierz Pułaski”. Są to jednostki typu Oliver Hazard Perry. Oba mają długość 135 m i wyporność 3658 t. Zostały przekazane nam po wycofaniu ich ze służby w siłach morskich Stanów Zjednoczonych, a pochodzą z przełomu lat 70. i 80. XX w. Ciągłe przedłużanie ich służby jest efektem braku inwestycji w nowsze okręty.
Jeszcze starsze są nasze okręty podwodne. Dwa z nich służyły wcześniej w marynarce norweskiej i trafiły do Polski po wycofaniu ich ze służby. ORP „Sęp” i ORP „Bielik” zostały zbudowane w II połowie lat 60. XX w., mają więc już ponad 50 lat. Trzeci z okrętów – ORP „Orzeł” zbudowano dla polskiej Marynarki Wojennej w 1986 r. Łącznie nasza flota posiada prawie 40 jednostek. Ich średnia wieku wynosi 35 lat. Niedoinwestowanie sprawia, że okręty nadają się głównie do szkolenia załóg. Na polu walki są mało użyteczne. Oczywiście żadnego spośród potencjalnie grożących nam konfliktów Polska nie jest w stanie wygrać samodzielnie. Jednak inwestycje w zbrojenia są konieczne, ponieważ nigdy nie wiadomo, przed jakimi wyzwaniami będziemy musieli stanąć w przyszłości.
Tymczasem wiele okrętów nadaje się już wyłącznie na złom, a do 2030 r. prawie żaden z nich nie będzie zdolny do pływania. Przez lata niewiele uczyniono, by Polska nie pozostała zupełnie bez Marynarki Wojennej. Symbolem niedoinwestowania jest budowa okrętu ORP „Ślązak”, która zaczęła się w listopadzie 2001 r. Na skutek braku funduszy jednostkę zwodowano dopiero w 2015 r., a wyposażenie zajęło kolejne lata. Brak środków sprawił, że zmienione zostało przeznaczenie okrętu z wielozadaniowej korwety na jednostkę patrolową.
Większość naszych okrętów stanowią małe jednostki, budowane jeszcze w czasach, gdy Polska była członkiem Układu Warszawskiego, a niektóre pamiętają jeszcze dekadę Gierka.
Największą jednostkę uderzeniową polskiej Marynarki Wojennej stanowi 3. Flotylla Okrętów. W jej skład – obok okrętów typu Oliver Hazard Perry i trzech polskich łodzi podwodnych – wchodzą następujące jednostki:
Drugą formacją okrętów polskiej Marynarki Wojennej jest 8. Flotylla Obrony Wybrzeża. W jej skład wchodzą:
Obie flotylle mają na wyposażeniu jeszcze kilka mniejszych jednostek. W skład Marynarki Wojennej wchodzą jeszcze: Gdańska Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej oraz Morska Jednostka Rakietowa. Brygada lotnicza posiada głównie samoloty patrolowe i śmigłowce.
W ramach Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2017–2026 przewiduje się realizację dwóch programów mających na celu modernizację polskiej floty. Program Miecznik zakłada „pozyskanie okrętu obrony wybrzeża, który ma zastąpić wycofywane ze służby jednostki oraz zwiększyć zdolność do współpracy w ramach sojuszniczych i koalicyjnych zgrupowań zadaniowych”. Natomiast Program Orka – „pozyskanie zdolności do rażenia celów nawodnych i podwodnych przez Okręt Podwodny Nowego Typu. Okręt ten zwiększy zdolność do efektywnego wykorzystania uzbrojenia oraz potencjału uderzeniowego okrętów w zakresie zwalczania celów nawodnych, podwodnych i lądowych, a także niszczenia lotniczych sił zwalczania okrętów podwodnych”.**
Program Miecznik przewiduje, że Marynarka Wojenna zostanie wyposażona w okręty dalekiego zasięgu, które umożliwią wykonywanie misji nawet na odległych akwenach. Można więc zakładać, że nowe jednostki zastąpią okręty ORP „Kazimierz Pułaski” i ORP „Tadeusz Kościuszko”. Nie wiadomo jeszcze, ile okrętów podwodnych zostanie zbudowanych w ramach projektu Orka. Jak poinformował niedawno MON: „Obecnie są prowadzone analizy w zakresie realizacji postępowania na dostawę okrętów kr. Miecznik oraz trwa faza analityczno-koncepcyjna mająca na celu określenie wszystkich aspektów pozyskania okrętów podwodnych nowego typu kr. Orka” (cytat za: Defence24).
Jak podkreślają eksperci, w nowym planie nie znalazł się program Rybitwa, którego celem był zakup 3 patrolowych samolotów zdolnych do zwalczania okrętów podwodnych. Nie znalazły się w nim też programy już realizowane, takie jak program dostarczenia holowników, niszczycieli min typu Kormoran II oraz budowy okrętu ratowniczego w ramach programu Ratownik. Komentatorzy podkreślają jednak, że programy, które są już w stadium realizacji, nie wymagają ponownej akceptacji.
Na razie nie ma konkretnych decyzji dotyczących realizacji wymienionych planów. Ministerstwo Obrony Narodowej zapowiada za to prowadzenie programów pomostowych. Planowany jest m.in. remont okrętu ORP „Kościuszko”. Od kilkunastu miesięcy trwają również próby wyłonienia chętnego do remontu okrętu podwodnego ORP „Bielik”. Mimo fatalnego stanu technicznego i wieku przekraczającego 50 lat okręt ciągle uważany jest za zdolny do służby. Wydaje się więc, że modernizacja polskiej Marynarki Wojennej nie będzie zadaniem łatwym i potrwa jeszcze długo.
*źródło: Wojsko Polskie
** źródło: MON
Zamiast floty wojennej nie lepiej zbudować porządną obronę wybrzeża? W razie konfliktu nasza marynarka zostanie natychmiast uziemiona. Nie szkoda pieniędzy ?
gorzej…to szrot….
Niemcy ponoć ,chcą nam sprzedać tanio tego U-bota co stoi w Hamburgu jako muzeum.
Jak strzelają, i pływają to są przydatne !!!
Nie to, ze śmieszne jest ile lat maja jednostki… gorsze są nazwy “Zbyszko (trzy cytryny)” “Maćko (z Bogdańca)”, “Lech (nielot)”…
mnie zastanawia po co Polska jakkolwiek inwestuje w marynarke wojenną, bardziej niż to potrzebne do utrzymania paru kutrów czy obrony wybrzeża? raz zrobiliśmy ten błąd, jeszcze w 2RP i marynarka okazała się praktycznie bezużyteczna, a pochłaniała ogromne kwoty, które można było wykorzystać znacznie, ale to znacznie lepiej.. poza tym mamy i tak bardzo mały dostęp tylko do Bałtyku, który i tak jest zamkniętym akwenem.
Marynarka Wojenna ma mniejszy budżet niż Ministerstwo Edukacji Narodowej wydaje na nauczanie religii w szkołach.
Pytanie o sens. Czy naprawdę nie jest lepiej mieć po prostu rakietowy system obrony wybrzeża, przy którym marynarka pełni funkcję pomocniczą? Wszak cały Bałtyk (o którym pewien niemiecki oficer marynarki dawno temu stwierdził, że to nie morze tylko płytki talerz z kluskami) jest w zasięgu rosyjskich rakiet, a jakakolwiek jednostka niebędąca OP lub małą łupinką jest tam w zasadzie tylko dużym celem do zatopienia od zaraz. Polska historycznie nigdy nie miała dużej marynarki i wydaje mi się ,że dzisiaj też nie musi.
Pytanie, czy Polsce potrzebna jest marynarka wojenna, a jeśli już, to czy mamy odtworzyć taką jak ta, która właśnie stała się zardzewiałym skansenem?
haha, a nie?