Dla nas kryterium to nie tyle projekt, co inwestor. Chcę robić interesy z tymi, o których mogę powiedzieć, że są dobrymi ludźmi i biznesmenami, a przy tym wytwarzają wokół siebie pozytywną atmosferę. Nie wejdę w budowę z nieznanym mi inwestorem lub takim, którego rzetelność budzi wątpliwości, nawet jeśli projekt wygląda obiecująco – mówi Grzegorz Głasek, prezes zarządu SPS Construction Sp. z o.o.
Grzegorz Głasek – Te wszystkie nagrody są niezmiernie ważne, ale stanowią jedynie podsumowanie kolejnych etapów naszej pracy. Dlatego wolałbym, żeby bardziej rzucały się w oczy nasze budowy wyeksponowane w biurze w formie dużych zdjęć. Tak naprawdę to one dają obraz tego, co nasza firma umie robić. Dyplomy są pokłosiem naszych kompetencji i realizacji. Nie umniejszam ich wagi, ale bez dyplomów można budować, a bez budowania nie cieszylibyśmy się tyloma wyróżnieniami. Cieszę się, że ich zakres jest tak szeroki – od wykonawstwa, przez wyniki finansowe, po działalność społeczną, za którą ostatnio otrzymałem nagrodę Lidera z powołania. Odebrałem ją razem z innymi laureatami, wśród których znaleźli się Czesław Lang, Sebastian Świderski, Elżbieta Panas i Anna Dymna. Było mi niezmiernie miło stanąć wśród 30 laureatów, ramię w ramię z tak znanymi i uznanymi osobami, kojarzonymi m.in. z działalnością społeczną. To jednak wciąż jedynie dopełnienie satysfakcji, jaką dają wybudowane obiekty. Najważniejsza pozostaje jakość naszych realizacji i zadowolenie inwestora, dla którego realizujemy zlecenie, a w następstwie łatwiejszy dostęp do nowych klientów. To takie niewymuszone referencje znaczą dla nas najwięcej.
Czy były na naszej drodze rozwoju jakieś przełomowe momenty? Chyba nie. I to dobra wiadomość, bo stały, stopniowy wzrost jest dla nas cenniejszy niż nagłe skoki. Na początku faktycznie wyniki rosły dynamicznie, co zaowocowało tytułem „Geparda Biznesu” i było ilustracją intensywnego rozwoju. Obecnie progres jest na poziomie 5–10 proc. rok do roku. Realizujemy ok. 10 budów rocznie, a sprzedaż roczna wynosi ok. 200 mln zł. Więcej nie chcemy, bo wolę stawiać na jakość niż na ilość. Dlatego moim celem nie jest zwiększanie liczby kontraktów, ale ich staranna selekcja i wybór projektów z najwyższej półki, o większej wartości, które będą najlepszą ilustracją naszych możliwości. Przy takiej strategii jesteśmy w stanie panować nad organizacją pracy i zapewnić optymalne efekty.
Grzegorz Głasek – Jest dość trudno, a będzie jeszcze trudniej, bo przewiduję, że nasza gospodarka wkrótce wyhamuje. Obym się mylił, ale jeśli tak się stanie, to budownictwo będzie jedną z pierwszych branż, które to odczują. Ja już przeżyłem i lepsze, i gorsze okresy, dlatego uważam, że na każde czasy trzeba być przygotowanym. Dziś z jednej strony obserwujemy boom, ale z drugiej odczuwamy brak dobrych podwykonawców i tanich materiałów, w związku z czym dość łatwo jest pozyskać budowę, ale nie za taką cenę, za jaką by się chciało. Wszystkim wydaje się, że rynek mieszkaniowy jest drogi. Nabywca mieszkania w Warszawie w cenie 10 tys. za mkw. uważa , że płaci bardzo dużo. I jest to z jego punktu widzenia całkowicie zrozumiałe. Ale gdy zrobi się kalkulację ceny gruntu, projektu, materiałów, wykonawstwa, podatku VAT, na końcu okazuje się, że choć finalny produkt wydaje się drogi, to po drodze nikt nie zarabia kokosów. Rynek jest faktycznie duży, ale nie można tego powiedzieć o marżach dla generalnego wykonawcy. Nie mówię tego, żeby narzekać, bo każdy wybiera taką pracę, w której czuje się najlepiej. Ważne jest, aby umieć odnaleźć się w danym środowisku w każdych okolicznościach i nawet gdy jest pod wiatr, utrzymać zespół i dobrą markę.
Grzegorz Głasek – Nie można umniejszać roli tzw. nosa, choć przeczucie nie zawsze się sprawdza. W sferze symbiozy działań rynkowych i intuicji nie ma reguły. Przyznaję, że często mam rację, opierając się na swoich przewidywaniach, jednak trafne decyzje i wybory są w dużej mierze zasługą nabytej wiedzy i doświadczenia.
Grzegorz Głasek – Dla nas kryterium to nie tyle projekt, co inwestor. Chcę robić interesy z tymi, o których mogę powiedzieć, że są dobrymi ludźmi i biznesmenami, a przy tym wytwarzają wokół siebie pozytywną atmosferę. Z takimi inwestorami gotów jestem realizować nawet trudne inwestycje, mając pewność, że współpraca będzie przebiegać bez zastrzeżeń i że po drugiej stronie znajdę gotowość do rozwiązywania problemów, gdy te się pojawią. Nie wejdę w budowę z nieznanym mi inwestorem lub takim, którego rzetelność budzi wątpliwości, nawet jeśli projekt wygląda obiecująco. W hierarchii priorytetów ludzie zawsze są u mnie najwyżej.
Grzegorz Głasek – Paradoksalnie mimo że ze względu na stopień zaawansowania technologicznego większym wyzwaniem są obiekty biurowe i handlowe, później łatwiej jest w ich przypadku przejść przez proces odbioru. Lokator w segmencie budownictwa mieszkaniowego nie przepuści żadnego detalu, z lupą ogląda każdą rysę i nierówność, co nie zawsze jest zasadne. Czasami za wszelką cenę szuka pretekstu do rekompensaty. Oczywiście dokładamy wszelkich starań, aby jakość oddawanych obiektów była jak najwyższa, ale mając do czynienia z setkami indywidualnych inwestorów – właścicieli mieszkań – na porządku dziennym są nieuczciwe z ich strony praktyki zmierzające do zmniejszenia ceny lokalu, nawet jeśli praca jest wykonana zgodnie z normą.
Grzegorz Głasek – Szanujemy każdego inwestora i każdą budowę, której się podejmujemy, zarówno najmniejszą za 10 mln zł, jak i tę potężną za 150 mln zł. Jednocześnie są inwestorzy, z którymi nie kończymy współpracy po jednorazowym projekcie, i inwestycje, którymi się szczycimy bardziej niż innymi. Tak jest w przypadku pięknego obiektu w 19. Dzielnicy z firmą Pro Urba, wyjątkowego kompleksu na Wyspie Spichrzów w Gdańsku dla Mill – Yon, światowej klasy osiedla Eko Park i Harmony Office Center, w którego części biurowej mamy siedzibę, czy też atrakcyjnych architektonicznie budynków dla Soho i Sava, Portu Praskiego, budynków dla firmy Longbridge lub Mennicy. Chociaż wszystkich klientów traktujemy równie poważnie i do każdego zadania podchodzimy z tą samą odpowiedzialnością, to są perełki, z których jesteśmy szczególnie dumni i chcemy je wyróżniać.
Grzegorz Głasek – Zdecydowanie tak. Stabilność zatrudnienia jest jednym z głównych atutów firmy. Przyjmujemy do zespołu wyłącznie absolwentów politechnik, nie nabytki od headhunterów, bo chcemy kształcić młodych i dawać im szansę rozwoju w branży. Obecnie mamy 70 inżynierów. Ci z nich, którzy zajmują stanowiska dyrektorskie, są z nami praktycznie od początku i przez 15 lat stopniowo wspinali się po szczeblach kariery. Wierzę, że wieloletni pracownicy są nie tylko kompetentni, lecz także lojalni. Pracownicy cenią naszą politykę kadrową i mają dobrą motywację.
Grzegorz Głasek – Żeby pomagać innym, trzeba mieć chęć i trzeba mieć z czego. My mamy środki, by dzielić się z innymi, więc jeśli uznamy, że dany projekt ma sens, chętnie się włączamy. Wybieram indywidualne inicjatywy, które są mi bliskie. Jestem dumny z tego, że nie tylko dobrze budujemy, lecz także traktujemy działalność jako punkt wyjścia, by zrobić krok dalej. Wspieramy kulturę, mamy swój klub sportowy, współfinansowaliśmy pomnik Ronalda Reagana przy Ambasadzie Stanów Zjednoczonych. Mam satysfakcję, że mogę dołożyć swoją cegiełkę pod fundamenty osiedli i biur, a dzięki temu np. umożliwić wydanie książek, płyt, np. Seweryna Krajewskiego i Andrzeja Piasecznego. Po części dlatego warto pracować.
Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj
Zdjęcia: Warszawa, 19. Dzielnica ,Warszawa, Sava Mińska
barwo brawo