Dom Mody Bogusław Herse to legenda polskiej mody. W XIX wieku firma ubierała warszawskie elity i prężnie rozwijała działalność, której kres położyły pożary, kryzys ekonomiczny, wojna. Dziś reaktywowana marka wraca do gry, a jej twórca ma ambicje, aby odzyskała dawną świetność i na nowo podbiła serca miłośników wyjątkowego wzornictwa, indywidualnego podejścia i jakości, nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie.
W 1868 r. bracia Bogusław Maciej, Adam Szczepan i Ferdynand Robert Herse, wywodzący się z francuskiego rodu hugenotów, założyli firmę Handel Koronek i Towarów Białych oraz Magazyn Mód. Po tym, jak ich ojciec osiedlił się po emigracji w Wielkopolsce i zajął się uprawą buraków cukrowych, bracia Herse odkryli własną niszę. I słusznie, bo biznes odzieżowy doskonale przyjął się w stolicy. Działalność przy Senatorskiej dała początek Domowi Mody Bogusław Herse, który zyskał siedzibę w prestiżowej lokalizacji – nowej kamienicy przy ulicy Marszałkowskiej 150. Oprócz dwupiętrowego salonu działała tu szwalnia, a pozostałą powierzchnię zamieszkała rodzina Herse.
Wraz z rozkwitem marki, która cieszyła się coraz większą sławą, dom mody przeniesiono do okazałego, kilkupiętrowego gmachu na rogu Marszałkowskiej i Erywańskiej (obecnie Kredytowa), gdzie – jak opisywano współcześnie – portier „raz po raz witał wytworne damy, z których pewnie niejedna pół życia swego trawiła na przebywaniu w magazynie Hersego”. Pod koniec XIX wieku prestiżem było nie tylko ubierać się w domu mody Herse, wzorowanym na zagranicznych magazynach, lecz także pracować w nim. Wielu właścicieli sklepów zdobywało w nim doświadczenie, a potem szczyciło się tym cennym krokiem w karierze.
W czasach swej świetności Dom Mody Herse oferował cały asortyment odzieżowy w segmencie mody damskiej, męskiej i odzieżowej, łącznie z galanterią. Można tu było kupić wszystko, co składało się na szykowny wygląd, zgodny ze światowymi trendami – od futer przez torby po pończochy i wachlarze. O wyrobach zakupionych w Domu Mody Herse rozpisywano się w żurnalach, kronikach towarzyskich, wspomnieniach znamienitych postaci żyjących na przełomie XIX i XX wieku.
Firma znakomicie radziła sobie też z reklamą, promocją i handlem wysyłkowym, będącym w ówczesnych czasach novum. Rodzina Herse nie szczędziła środków na starannie opracowane reklamy prasowe i katalogi, które docierały nawet do mniejszych miejscowości i stanowiły inspirację dla nie tak zamożnych elegantek oraz ich krawcowych. Klienci mogli liczyć na dowolną ilość próbek tkanin i szczegółowy opis brania miary.
Dobra passa marki trwała w dwudziestoleciu międzywojennym. Dom Mody Herse ubierał ówczesne gwiazdy kina i estrady, bywalców salonów, uczestniczki konkursu Miss Polonia. To w luksusowym obiekcie marki toczyła się akcja filmu „Jego ekscelencja subiekt” z legendarnym Eugeniuszem Bodo. Sława zapewne trwałaby dalej, gdyby nie ciąg niesprzyjających zdarzeń. Światowy kryzys ekonomiczny, pożary, które dotknęły Dom Mody w 1936 r., a następnie wybuch wojny, w wyniku której ikoniczny gmach legł w gruzach, spowodowały, że marka Herse na dekady stała się tylko wspomnieniem dawnego szyku, elitarnego stylu i nowej jakości w biznesie, wyprzedzającej swoje czasy.
Dziś marka Herse powróciła na rynek i ma szansę odbudować dawną świetność na fundamentach wspaniałej historii. Cele prezesa zarządu są imponujące. Ambicje przywrócenia przedwojennej sławy marce Herse Maison de Couture Varsovie 1868 sięgają poza granice Polski. Na razie jednak działają 4 salony w Polsce – 2 w Warszawie, 1 w Krakowie i 1 we Wrocławiu. − W latach 90. XX w. Jan Herse-Górski – potomek jednego z braci założycieli firmy − wrócił do Polski i w pewnym momencie zdecydował się reaktywować markę. Wówczas jednak funkcjonowała ona przede wszystkim w formule B2Bskupiając się na akcesoriach modowych: szalach, krawatach, poszetkach, które były kupowane głównie jako prezenty przez instytucje państwowe, finansowe i dyplomatyczne. Gdy poznałem historię marki, zamarzyło mi się, by sprowadzić ją na dawne ścieżki i przywrócić niegdysiejszą rangę w nowych realiach – mówi Paweł Bober prezes zarządu Herse, który rynek modowy zna nie od dziś. Wcześniej był współodpowiedzialny za rozwój marki Poszetka, która również zajmuje się szyciem na miarę.
Herse w nowej odsłonie to odzież damska i męska z segmentu premium. Obejmuje zarówno produkty gotowe, jak i szyte na miarę. Wszystkie reprezentują światową klasę – od ponadczasowej elegancji po jakość materiałów i staranność wykonania. − Myślę, że historia, jaka stoi za marką, która była przez wiele lat światowym potentatem, ma szansę przemówić do polskich, jak i zagranicznych odbiorców, poszukujących unikatowej oferty. Chcemy komunikować historię firmy i czerpać z jej bogatych tradycji. Służyć będą temu m.in. archiwalne wzory, którymi dysponujemy. Chcemy wykorzystać dawne wzornictwo, aby podnieść autentyzm marki i podkreślić jej identyfikację z przedwojennym okresem świetności, do której wracamy z szacunkiem i podziwem. Dziedzictwo marki wyróżnia nas na tle konkurencji. Dzięki niemu nie jesteśmy kolejnym punktem indywidualnych usług szycia na miarę, dlatego mocno podkreślamy tradycję marki, z której jesteśmy dumni – mówi Paweł Bober. − Nie chcemy zaprzepaścić dorobku i dawnej renomy Herse. Dlatego tworzymy produkty klasy światowej, współpracując z najlepszymi dostawcami i korzystając z topowych materiałów, a to wszystko w oparciu o najlepsze wzornictwo i tradycje ikonicznej niegdyś marki.
Oczywiście jakość kosztuje. Produkt personalizowany, jakim jest odzież szyta na miarę, a do tego wykonany z najlepszych tkanin, pozwala poczuć się wyjątkowo i wyróżnić się z tłumu unikalnym stylem. To wartość, za którą wielu jest skłonnych zapłacić znacznie więcej niż za powszechnie dostępną odzież, choćby znanych marek modowych.
Cena klasycznej białej koszuli waha się od 700 do 1000 zł za produkt gotowy. − W przypadku szycia na miarę trudno określić tak wąskie widełki, bo ostateczną cenę determinuje wiele składowych, ale możemy przyjąć bezpieczny przedział od 900 zł do 2 500 zł, przy czym decyduje głównie wybrana tkanina – mówi Paweł Bober. Gotowy garnitur to wydatek rzędu 3 000−5 000, zaś szyty na miarę od 5 000 zł w górę. Jak podkreśla prezes firmy, tu nawet trudno podać górny próg, bo koszt zależy od wielu elementów. Zwykle jednak usługa zamyka się w 20 000 zł, przy czym średnio koszt wynosi 8 000−10 000 zł.
Docelową grupę wiekową klientów firma określa jako 35−55 lat. Są to głównie ludzie biznesu, przedstawiciele wolnych zawodów i świata polityki. To zwykle regularni klienci, którzy dbają o swój wizerunek, są przywiązani do wysokiej jakości, zaś wydatki tego rzędu nie stanowią dla nich problemu. Są też klienci, których zasobność portfela nie definiuje tak mocno, lecz cenią jakościowe, unikalne produkty i mogą sobie na nie pozwolić. To, jak mówi prezes zarządu Herse, hobbyści, pasjonaci mody, którzy wierzą w siłę tradycji i marki, z którą idzie coś więcej niż produkt. Zdarzają się też tzw. klienci weselni, którzy dokonują zakupów okazjonalnie, mimo że na co dzień nie jest to ich styl.
Choć dziedzictwo marki jest niepodważalne, reaktywacja polskiej legendy modowej to nie lada wyzwanie. Za wyborem marki przemawia jednak nie tylko jej historia i jakość, lecz także podejście do biznesu. − Angażujemy się w wiele eventów, jeździmy na targi, w tym do Florencji – na najważniejsze targi mody. Chcemy przekonywać, że nasze produkty to więcej niż ubrania; to część lifestyle’u, wręcz filozofia życia − mówi prezes Paweł Bober. Zapowiada, że w tym roku kalendarz firmowy jest już wypełniony.
Praca nad opracowaniem i promocją kolekcji i udział w wydarzeniach modowych to jednak nie wszystko. − Dodatkowo weszliśmy w tzw. trunk showy, czyli prezentację oferty poza naszymi punktami stacjonarnymi, w miastach, w których nie ma nas na stałe. Przez 2−3 dni gościmy w innych salonach w różnych regionach, żeby jak najszerzej zaprezentować naszą markę. Po 5−6 tygodniach wracamy w to samo miejsce, aby pokazać inne rzeczy i dać klientom możliwość przymiarki zamówionej odzieży. Ponadto jesteśmy m.in. sponsorem Sparty Wrocław – wicemistrza Polski w żużlu, planujemy współpracę z klubem golfowym. Wszystko po to, aby odzyskać dawną renomę i rozpoznawalność marki – mówi Paweł Bober.
Dodaj komentarz