Szkoła państwowa czy prywatna? A jeśli prywatna, to w kraju czy może poza granicami? Przed tymi dylematami stoi co roku wielu rodziców. O opinię na ten temat spytaliśmy Barbarę Salamon, która zawodowo zajmuje się doradzaniem, wyszukiwaniem oraz przeprowadzaniem rodzin przez proces rekrutacji do szkół z internatem na całym świecie.
Szkoły z internatem, te prywatne, najbardziej prestiżowe, to nadal nisza i z Polski rocznie wyjeżdża kilkaset osób – komentuje ekspertka. Z kolei wg Independent School Council, organizacji zrzeszającej prywatne szkoły z internatem, w ubiegłym roku liczba polskich uczniów w Wielkiej Brytanii, czyli w kraju gdzie takich szkół jest najwięcej, wzrosła o 37%, gdzie wzrost dla innych narodowości to ok. 1-1.5 proc.
Z początku mojej działalności większość uczniów wyjeżdżających z Polski to byli licealiści – po drugiej klasie. Mówiliśmy więc o wyjazdach na ostatnie dwa lata nauki, co tak naprawdę wystarczy, żeby zdobyć dyplom brytyjski A-levels czy maturę międzynarodową – tłumaczy Barbara Salamon, po czym dodaje: Jednak odkąd nie ma w Polsce gimnazjum, mniej więcej 40% uczniów wyjeżdża po zakończeniu szkoły podstawowej. Co może być ciekawe, około 20% moich podopiecznych to dzieci jeszcze młodsze – najmłodsi w momencie wyjazdu mieli 11 lat. W szkołach szwajcarskich zdarzają się już 7-latki z Polski, jednak tu mowa o rodzinach, które mają już wielopokoleniową tradycję takiej nauki.
Szwajcarskie szkoły są najdroższe, to fakt, ale też oferują najwyższą jakość. Zatrudniają najlepszych edukatorów z całego świata. Kontakty, jakie młodzi ludzie nawiążą w czasie lat szkolnych w Szwajcarii są nie do porównania z praktycznie żadnym innym krajem. Ponadto szkoły te cechuje ponadprzeciętne dbanie o bezpieczeństwo uczniów. Już sam fakt, że Szwajcaria od dekad jest neutralna i nie angażuje się w konflikty międzynarodowe świadczy o tym, że jest tam bezpiecznie, ale to coś więcej. W tamtejszych szkołach można się poczuć jak w fortecy – nie jesteśmy niczym skrępowani, a jednak jest nam zapewniane maksimum bezpieczeństwa, także pod kątem wszelkiego rodzaju ubezpieczeń – zapewnia doradczyni edukacyjna.
Networking w szwajcarskich szkołach z internatem jest jedną z kluczowych zalet, które przyciągają rodziny z całego świata. Te szkoły są znane nie tylko z wymagających programów akademickich i światowej klasy infrastruktury, ale także z wyjątkowych możliwości budowania trwałych relacji między uczniami – podkreśla doradczyni edukacyjna Barbara Salamon, po czym dodaje: Nie ogranicza się on tylko do znajomości z kolegami z klasy. Uczniowie mają także dostęp do sieci absolwentów oraz rodzin o podobnych aspiracjach, co sprzyja nawiązywaniu relacji mogących prowadzić do współpracy zawodowej, staży czy wspólnych przedsięwzięć biznesowych.
Motywacje do wybrania takiego właśnie rozwiązania nauki dla dziecka są różne. Pani Barbara dzieli rodziców na trzy kategorie – rodzice uczniów często bardzo zdolnych, bardzo ambitnych, którzy chcą, żeby ich dziecko studiowało na najlepszych uniwersytetach świata, czyli Oxford, Cambridge, Ivy League w Stanach Zjednoczonych. Drugą grupą są rodzice dzieci, które mają dużo zajęć pozalekcyjnych – na kampusach szkół z internatem można robić praktycznie wszystko. To są takie małe wioski przypominające trochę kampusy uniwersyteckie w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście każda szkoła ma swój własny profil i ma swoje mocne strony, mocne sporty, mocne zajęcia artystyczne. I to pomaga logistycznie – zauważa Barbara Salamon.
Trzecią grupą są rodzice uczniów z orzeczeniami z poradni psychologiczno-pedagogicznych. W Polsce mamy coraz więcej takich uczniów, w ogóle na świecie, dlatego że rośnie świadomość i rośnie diagnostyka tych różnorodności. I polskie szkoły nie zawsze są w stanie zaopiekować się, należycie tym uczniem, głównie ze względu na brak kadry. Z kolei szkoły z internatem mają świetną kadrę, mają dużo asystentów, dużo wsparcia dla takich uczniów i będąc w odpowiedniej szkole, ten uczeń może rozwinąć swoje talenty i nie być tak sfrustrowany, jak często jest, będąc w szkole polskiej – podkreśla doradczyni edukacyjna.
Dodatkowo szkoły szwajcarskie kładą duży nacisk na rozwój osobisty i zawodowy poprzez zajęcia pozalekcyjne, programy przywódcze oraz wydarzenia, które łączą uczniów z wybitnymi osobistościami z różnych branż. Takie kontakty przygotowują uczniów do funkcjonowania w zglobalizowanym świecie, gdzie relacje mogą odgrywać kluczową rolę w rozwoju osobistym i zawodowym – zauważa Barbara Salamon.
Z kolei amerykańskie szkoły z internatem zawsze szukają różnorodności kulturowej wśród uczniów, a polskie rodziny tradycyjnie rozwijają skupionych, otwartych, zmotywowanych i kreatywnych młodych dorosłych. Ogólnie rzecz biorąc, te cechy charakteru w połączeniu z duchem przygody napędzają uczniów do osiągania nieoczekiwanych rezultatów. Amerykańskie szkoły z internatem, które oferują wymagające, ale i bardzo rozbudowane i ciekawe programy akademickie. Uczenie się przez doświadczenie, różnorodne wymiany kulturowe w ramach programu z internatem i cenią indywidualną kreatywność, pozwalając uczniom tworzyć własną ścieżkę – opisuje doradczyni edukacyjna.
Rodzice najczęściej obawiają się utraty więzi z dzieckiem, na drugim miejscu jest obawa o bezpieczeństwo, bo jednak młody człowiek, nastolatek będzie funkcjonował w innym kraju kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów od domu – zauważa Barbara Salamon. Te obawy często są rozwiewane już po kilku miesiącach pobytu dziecka. Ta więź z rodziną jest trochę inna niż przed wyjazdem, ale rodzice często opowiadają mi już po paru tygodniach, że rozmawiają z dzieckiem kilka razy w tygodniu przez telefon i te rozmowy są jakościowo dużo lepsze niż te, które mieli gdzieś tam w biegu, mijając się w kuchni czy w przedpokoju w domu, gdzie padały tylko pytania, czy wyprałeś sobie ubranie na piłkę albo co masz zadane. Rozmawiają po prostu o poważniejszych sprawach – dodaje.
Z kolei uczniowie najczęściej obawiają się utraty znajomych. Rówieśnicy to dla nastolatków cały świat i młodzież boi się, że te kontakty po prostu straci, że stracą przyjaciół, stracą kolegów. Rzeczywiście te więzi z nastolatkami z miasta, z którego uczeń jest, ulegają rozluźnieniu, dlatego że oni po prostu nie widują się na co dzień, ale nawiązanie kontaktów z rówieśnikami na kampusie przebiega bardzo łatwo i przyjemnie, dlatego że tam nie wychowawcy i cały program szkoły też jest tak zbudowany, że jest w tym building, dzieci się poznają, integrują. No i nawiązują świetne znajomości, które otwierają im umysł na różne kultury, różne światopoglądy. I druga, taka większa obawa dotyczy też relacji, ale nawiązania nowych relacji w nowym kraju, w nowej szkole. Uspokajam – nawiązanie kontaktów z rówieśnikami na kampusie przebiega bardzo łatwo i przyjemnie, dlatego, że stosowany jest team-building, dzieci się poznają i integrują. W efekcie nawiązują świetne znajomości, które otwierają im umysł na różne kultury, różne światopoglądy i często trwają wiele lat – wyjaśnia Barbara Salamon.
W przypadku wyjazdu do prywatnej szkoły z internatem poza granice kraju, mówimy o inwestycji długotrwałej i pochłaniającej znaczne środki. Są jednak metody, aby sprawdzić czy to rozwiązanie jest odpowiednie dla naszego dziecka.
Ja rodzinom, które mają jeszcze na to czas, czyli przychodzą do mnie na kilka lat przed planowanym rozpoczęciem nauki zagranicą, tak minimum na półtora roku przed, proponuję wyjazd dziecka na summer school, czyli kurs letni na kampusie zagranicznej szkoły. Podczas takiego kursu uczeń mieszka na kampusie, widzi jak to jest mieszkać w takiej większej społeczności, mieć regulamin, do którego trzeba się stosować i sprawdzić, czy to jest rzeczywiście dla niego, czy będzie czuł się dobrze i czy chce wyjechać do takiego miejsca na dłużej – wyjaśnia Barbara Salamon i dodaje: Drugą opcją jest udział w wydarzeniu Boarding School Expo – konferencji i targach, które odbędą się 28 września w Warszawie w hotelu Belotto. Podczas tego wydarzenia odbędzie się konferencja, na której wystąpienie będą mieli absolwenci szkół z internatem, niektórzy tacy, którzy ukończyli szkołę w tym roku, ale też tacy, którzy są już dojrzałymi ludźmi i oni będą opowiadać o motywacjach, które ich skłoniły do wyboru szkoły, o początkach w tych szkołach i jak pobyt w szkole z internatem wpłynął na ich życie. Będzie też wywiad z rodziną, która ma dziecko w szkole z internatem oraz prelekcje o tym, jakie są rodzaje szkół, jak wybrać szkołę i czym różni się edukacja od siebie w różnych krajach.
Nie ulega wątpliwości, że edukacja w szkołach z internatem to spora inwestycja, nieosiągalna dla większości polskich rodzin. Dla przykładu dla absolwenta ósmej klasy podstawówki, czyli dla ucznia, który wyjeżdża do liceum, średnią kwotą jest około 250-300 tys. zł za rok nauki. Najniższy koszt będzie np. w Hiszpanii i Portugalii, gdzie dobre szkoły można mieć już za 40 parę tys. euro. Te najpopularniejsze szkoły z internatem w Wielkiej Brytanii kosztują zwykle tak od 200-300 tys. zł w zależności od lokalizacji, od kampusu itd. Podobne ceny, trochę ciut wyższe są w Ameryce Północnej. Z kolei najdroższe szkoły, te z najwyższej półki są zlokalizowane w Szwajcarii, gdzie w roczny pobyt dziecka należy zainwestować od 0,5 mln do nawet 800 tys. zł – opisuje Barbara Salamon.
Te kwoty mogą wydawać się duże, jednak eskpertka podkreśla: Warto pamiętać, że w skład czesnego wchodzi nauka, zamieszkanie z wyżywieniem, dostęp do pełnego zaplecza sportowego, czyli baseny, czasem stadnina koni, boiska, siłownie, wszystko co dana szkoła ma do zaoferowania. Dodatkowym kosztem poza czesnym są wizy i ewentualne ubezpieczenie, jeśli przy danej wizie jest wymagane i nie jest akceptowane to oferowane przez szkołę. Kolejnym dodatkiem jest kieszonkowe, ale to symboliczne sumy, ponieważ to są kwoty rzędu kilkudziesięciu euro czy funtów tygodniowo. I to kieszonkowe jest dzieciom potrzebne tylko na wyjście do Starbucksa czy McDonalda i tego typu rzeczy – wszystko mają zapewnione na kampusie. Nawet pomiędzy posiłkami zawsze są owoce, jakieś przekąski i napoje. Ostatnim dodatkowym kosztem są bilety lotnicze. Jeśli dziecko chodzi do szkoły z internatem w Europie lub Wielkiej Brytanii, kilka razy w roku będzie przylatywało na ferie do domu – szkoły dzielą rok na 3 trymestry. Jeśli zaś dziecko będzie w Ameryce Północnej i na wszystkie ferie nie ma sensu, żeby przylatywało, po pierwsze ze względu na ceny biletów, po drugie na zmęczenie podróżami międzykontynentalnymi, wtedy jeśli dziecko zostaje na kampusie na czas ferii, trzeba dodatkowo zapłacić za każdy taki czas około 700-800 dolarów.
Mam przykład 14-latka, który po Summer School wyjechał w szkoły w USA wcześniej, niż planowali to pierwotnie jego rodzice, a do tego w inne miejsce – pierwszym założeniem była Kanada. Uczeń ten przeszedł 4-etapową rekrutację i dostał się do wybranej przez nas szkoły w Stanach, dzięki czemu może się rozwijać na wszystkich frontach swoich zainteresowań – opisuje Barbara Salamon, po czym wyjaśnia: W jego przypadku, chłopca bardzo zdolnego i bardzo chętnego do zgłębiania wiedzy, indywidualne podejście jest wręcz niezbędne do efektywnej i komfortowej nauki. Polskie szkoły prywatne były dla niego „za ciasne”. W Stanach to on sam tworzy swój program zajęć lekcyjnych. Może dobrać zajęcia, które są jego mocną stroną i dowolnie je łączyć – na przykład nauki ścisłe z historią czy geopolityką, której nie ma w ogóle w Polsce. W kraju nie miał by takiej możliwości. Druga ważna rzecz – wspomniane przedmioty jednocześnie może dobrać na swoim poziomie edukacyjnym – wyjaśnia Barbara Salamon.
Wspominany uczeń chodzi na matematykę na poziomie naszej trzeciej klasy licealnej. Jednocześnie też od razu uczęszcza na zajęcia z literatury amerykańskiej, a nie na zajęcia angielskiego dla obcokrajowców, bo ma mocny angielski. Ma też zajęcia z Western Civilization. To nie jest typowa historia, tylko wybrane obszary historii, które go interesują. Tam też nie ma matematyki tak po prostu, jest algebra I i II, geometria i tak dalej. Dobierany jest poziom do możliwości dziecka i uczeń rozwija się na tym poziomie, na którym rzeczywiście jest. Ma różnorodne zajęcia z uczniami z różnych klas. Nie jest przypisany do 30-osobowej klasy, tylko program jest dostosowany do poziomu edukacyjnego i wędruje między zajęciami. Dzięki temu z jednej strony uczy się tego, czego chce, na poziomie, na którym aktualnie się znajduje, co w ogólnym rozrachunku daje najlepsze efekty.
Nade wszystko, te wszystkie zajęcia, to nie jest teoria, to nie są tylko wykłady. Jest bardzo dużo praktycznych zajęć, biologia i fizyka jest bardzo praktyczna, pracują w laboratorium. Mają także robotykę, gdzie tworzą po prostu roboty, czyli wiele takich zajęć, których w Polsce albo po prostu by nie mógł doświadczyć albo miałby do nich bardzo ograniczony dostęp – podsumowuje doradczyni edukacyjna.
Barbara Salamon – certyfikowana doradczyni edukacyjna British Council, CCEA i IATC, założycielka butikowej agencji Excellence in Education
Pomagam rodzicom i ich dzieciom wybrać najlepszy program edukacyjny za granicą. Specjalizuję się w wyborze szkół średnich i ścieżek przygotowujących do aplikacji na zagraniczne uniwersytety. Jestem certyfikowanym doradcą edukacyjnym British Council, CCEA i IATC. Prowadzę konsultacje online i stacjonarnie we Wrocławiu. Prywatnie mama trzech małych chłopców i dwóch adoptowanych psów.
Dodaj komentarz