– Każde z tych zadań niesie ze sobą coś fantastycznego. Bycie w tym programie jako jego uczestnik było wspaniałą przygodą muzyczną, artystyczną i bardzo trudnym wyzwaniem. To tak naprawdę ciężka praca, bowiem każdy z artystów ma kilka lub kilkanaście dni na przygotowanie każdej postaci. Muszę zaznaczyć, że to przygotowanie jest kompleksowe – to nie tylko nauczenie się odgrywania aktorskiej roli, odtworzenie gestów, mimiki i sposobu bycia piosenkarki czy piosenkarza, lecz także opanowanie nowej techniki śpiewania, aby wokalnie jak najbardziej zbliżyć się do pierwowzoru, a ten stanowią przecież najwspanialsze głosy świata. Proszę mi wierzyć, że nie jest to łatwe zadanie.
Dziś czuję się jakby „z lekka uwięziona” za jurorskim stołem, chociaż robię to z wielką przyjemnością i szczerze kibicuję wszystkim kolegom i koleżankom, którzy śpiewają. W głębi duszy serdecznie im zazdroszczę. Czasami mam ochotę wskoczyć na scenę i razem z nimi zaśpiewać i zatańczyć (śmiech). Kto wie, może kiedyś telewizja Polsat i producent pokuszą się o zrobienie takiego master class, czyli edycji, w której wystąpią sami dotychczasowi zwycięzcy? Myślę, że byśmy się przy tym świetnie bawili, ale też ciężko pracowali. Jednak najpierw musi odbyć się osiem edycji „Twojej Twarzy”, żeby można było skompletować skład takiej serii (śmiech).
– Na pewno staram się oceniać całokształt pracy, jaką wykonał każdy z nich. Czasami coś, co na ekranie może wydawać się proste, bo ktoś tylko stoi przed mikrofonem i śpiewa, może być tak naprawdę zadaniem znacznie trudniejszym niż przetańczony i przeskakany utwór. Trzeba wiedzieć, ile „warstw” tej pracy składa się na ostateczny efekt, i umieć wyłuskać każdą trudność, którą ktoś po drodze musiał pokonać, i w tym rzeczywiście pomaga mi fakt, że sama kiedyś byłam po tamtej stronie.
Fantastycznie śpiewa w nim osiem osób, z pięcioma czy sześcioma z nich znam się prywatnie, pracuję na co dzień w teatrze czy w filmie, i w każdym odcinku np. co najmniej troje z nich jest genialnych! Każdy zasługuje na dziesiątkę, a ja – niestety – mogę ją przyznać tylko jednej osobie. Jakby nie patrzeć, zawsze kogoś skrzywdzę, komuś dam mniej punktów i w jakimś sensie go sfauluję, no ale takie są zasady tego programu i na to nie mam wpływu. Staram się jednak te dziesiątki rozdzielać sprawiedliwie, aby choć raz każdy z nich ją ode mnie otrzymał, ale dla równowagi każdy chociaż raz dostaje też pechową jedynkę (śmiech).
– Zgadza się. Przy tym programie pracuje kilkaset osób, fantastycznych fachowców nie tylko z zakresu szkolenia muzycznego i choreograficznego, lecz także specjalistów od kostiumów, charakteryzacji, efektów specjalnych, czyli całkowitego przetworzenia twarzy kobiety na twarz mężczyzny, osoby szczupłej na tęgą, z białą karnacją skóry na ciemnoskórą i odwrotnie. Każda taka charakteryzacja trwa od trzech do pięciu godzin. Ten czas uczestnicy spędzają na fotelu – są wtedy modelami, na których spece od charakteryzacji przeprowadzają metamorfozy.
To wszystko robi z nas kompletnie innego człowieka. Kiedy później widzi się nas na ekranie, to rzeczywiście czasem trudno uwierzyć, że nie jest to prawdziwy Michał Wiśniewski czy Steve Wonder. Swoją cegiełkę do całości dokłada też ekipa od reżyserii wizualizacji – znajdujące się dookoła sceny ekrany 3D sprawiają, że telewidzowie mają wrażenie oglądania teledysku na żywo.
– Genialna wizualnie moim zdaniem była Kasia Pakosińska, którą ucharakteryzowano na Artura Rojka. Dla mnie to było mistrzostwo, oddane jeden do jednego. Nie do rozpoznania był też Stefano Terrazzino w roli Cesárii Évory. To tego artysta świetnie odtworzył jej głos i całą postać, co dało piorunujący efekt.
– Bardzo trudne były dla mnie dwie metamorfozy. Pierwsza to wystąpienie w roli cudownego i charyzmatycznego Louisa Armstronga – dzięki tej interpretacji wygrałam jeden z odcinków. Na finał pokusiłam się o wykonanie piosenki „Time to say goodbye” duetu operowego Andrea Bocelli i Sarah Brightman. Byłam ucharakteryzowana w połowie na kobietę, w połowie na mężczyznę. Sama postawiłam przed sobą takie wyzwanie, a wiadomo było o nim tylko jedno: mianowicie to, że nie wiadomo, czy uda mi się zrealizować je tak, jak to sobie wymarzyłam. Myślę, że się udało, i to ono szczęśliwie przyniosło mi wygraną w tym programie. Będę to bardzo miło wspominać do końca życia.
– Trening wokalny na pewno był dość żmudny. Przed samym występem była ogromna trema, czy ostatecznie głos zabrzmi tak, jak powinien. Dla mnie osobiście najtrudniejszym zadaniem było połączenie śpiewania nie swoim głosem z jednoczesnym wykonywaniem choreografii. Jennifer Lopez czy Britney Spears nagrywają piosenkę w zaciszu studia, mogą więc wielokrotnie powtarzać jej fragmenty, dopieścić ją, a potem, realizując teledysk, do gotowego playbacku tańczą, wykonując przy tym najbardziej skomplikowane figury i choreografie. My, chcąc odwzorować niektóre klipy, musimy na żywo jednocześnie tańczyć i śpiewać. Playback nie wchodzi w grę. Program nagrywany jest wcześniej w studiu, ale każdy uczestnik wykonuje piosenkę przed publicznością i jurorami tylko raz bez możliwości powtórki czy poprawy czegokolwiek, dlatego zresztą w czasie emisji każdego odcinka na ekranie telewizora pojawia się informacja, że występ jest na żywo. Ze względu na długi czas charakteryzacji każdego zawodnika, o którym mówiłam wcześniej, nie ma innej technicznej możliwości.
– Tak, ale na pewno nie w tym roku, bo mam bardzo dużo pracy i w telewizji, i w teatrze, i wciąż jeszcze koncertuję, promując swoją poprzednią płytę zatytułowaną „For Tea”. Jednak być może za rok zabiorę się za przygotowywanie materiału na kolejny album.
– Przez wiele lat w warszawskim Teatrze Powszechnym grałam zarówno role komediowe, jak i wielkie postaci tragiczne, chociażby w „Makbecie” w reżyserii Mariusza Trelińskiego z Krystyną Jandą i Januszem Gajosem w rolach głównych. Było to dla mnie wielkim przeżyciem i wydarzeniem teatralnym. Natomiast dzisiaj rzeczywiście większość spektakli, w których gram, to sztuki lekkie, komediowe, ale ja bardzo lubię tego rodzaju repertuar. Cenię dobrze napisane farsy, zabawne dialogi, błyskotliwe sytuacje, w których jako aktorka muszę wykazać się poczuciem humoru, ale również w umiejętny i – podkreślam – gustowny sposób bawić widza. Materia komediowa jest bardzo przyjemną pracą, którą wykonuję z radością.
– Przede mną kolejna edycja programu „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Od września, również na antenie Polsatu, będę gościem edycji specjalnej kulinarnego show „TOP CHEF – Gwiazdy”. Ekipa, przyznam, jest nieźle szalona (śmiech). Gotujemy na poważnie i jesteśmy oceniani przez jury, choć nie brak nam humoru i dystansu do faktu, że radzimy sobie dobrze, lecz nie jak zawodowi szefowie kuchni.
Ponadto warszawski Teatr Capitol przygotował dla nas liczne tournée z spektaklami „Kiedy kota nie ma”, „Dajcie mi tenora!” oraz „Między łóżkami” – zagramy w teatrach wielu miast Polski, a we wrześniu „Między łóżkami” dla publiczności polonijnej w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Będziemy grali m.in. w Nowym Jorku, Chicago, Toronto, Vancouver. Zaś w październiku wyruszamy z tym samym przedstawieniem do Sztokholmu.
– Zawsze wybieramy rodzinny i aktywny wypoczynek. Unikamy wielkich kurortów z dzikimi tłumami ludzi, miejsc tłocznych, głośnych, pełnych plastikowego jedzenia i nieustających dyskotek. Jesteśmy zwolennikami pięknych krajobrazów, wycieczek. Nawet jeżeli wybieramy się do innego kraju, to nie przesiadujemy w hotelu, tylko wypożyczamy małe auto i ruszamy w drogę, starając się zwiedzić jak najwięcej. Zamiłowaniem do podróżowania i zwiedzania zarażamy też nasze dzieci – i te starsze, które mają już po 21 lat, i naszą najmłodszą latorośl, czteroipółletnią córeczkę Alikię. Dzieciaki są przyzwyczajone do tego, że podróżujemy wspólnie, że staramy się jak najwięcej zobaczyć, ale też aktywnie spędzać czas.
Fot. Piotr Porębski / Dziękujemy Hotelowi Słoneczny Zdrój za udostępnienie zdjęć.
Szacunek dla Pani Kasi