Z małego Trzęsacza w wielki muzyczny świat

Opublikowano: 10 września 2016

Rozmowa z prof. Bohdanem Boguszewskim, dyrektorem artystycznym Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego „Sacrum non Profanum”, nad którym „Magazyn VIP” sprawuje patronat medialny

Jaka jest historia festiwalu i jego droga do sławy?

– Festiwal Sacrum non Profanum ma swój początek w Trzęsaczu, rozsławionym przez słynne ruiny kościoła, którego ostatnia ściana dzielnie walczy o miejsce na nadbałtyckim klifie. W tym uroczym kurorcie spotkałem w roku 2000 księdza Andrzeja Dymera. Dowiedziałem się od niego, że w urokliwej wiosce rybackiej jest jeszcze jedna, stojąca na gruzach świątynia i kapłan ma w planie jej odbudowę. Widząc ogrom zniszczeń, z przekąsem powiedziałem, że w tym przybytku wiary zorganizuję festiwal muzyczny, i to międzynarodowy…

Kiedy po dwóch latach zobaczyłem odrestaurowany kościółek, oniemiałem ze zdziwienia. Ksiądz przypomniał mi wtedy o danej obietnicy i upomniał się o festiwal. Mając nadzieję, że uda mi się go odwieść od „szaleńczego” pomysłu, dodałem, że bez organów festiwalu nie da się zorganizować. Mój wymóg spełniono, więc musiałem dotrzymać słowa. W roku 2005 odbył się pierwszy festiwal w Trzęsaczu.

W tym roku festiwal zorganizowano w Berlinie, Szczecinie i Trzęsaczu po raz 12.

– Od początku starałem się tak dobierać program, by przybywające na imprezę osoby znalazły w niej dla siebie coś ciekawego. Potem, mówiąc pół żartem pół serio, koncepcję na formułę wydarzenia podsunął mi sam Fryderyk Chopin. W roku 2010 obchodzono 200. rocznicę urodzin kompozytora, dlatego właśnie jemu dedykowałem całą edycję. Muzycy wykonali wówczas wszystkie dzieła mistrza na fortepian z towarzyszeniem orkiestry. To okazało się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę i odbiło się szerokim echem na świecie do tego stopnia, że dostaliśmy propozycję przeniesienia trzęsackiego festiwalu do prestiżowych sal Carnegie Hall i Lincoln Center na zamknięcie obchodów jubileuszu
w Nowym Jorku. Festiwal nabrał rozgłosu i zyskał prawdziwy, międzynarodowy wymiar. W naturalny sposób zrodziła się więc idea, by następne odsłony dedykować jednemu twórcy, a jego dzieła przeplatać z popularnymi utworami innych wybitnych kompozytorów różnych epok. Kolejne lata były zatem hołdem dla twórczości Marka Jasińskiego, Henryka Mikołaja Góreckiego, Krzysztofa Pendereckiego, Wojciecha Kilara, Karola Szymanowskiego i Witolda Lutosławskiego.

Czy samorząd gminy Rewal, w której leży Trzęsacz, wykorzystuje festiwal do promocji nadbałtyckiego regionu?

– Wójt już dawno przekonał się o tym, że za sprawą dobrej muzyki i przyjeżdżających na festiwal wybitnych artystów zachęcić można turystów i wczasowiczów do przyjazdu nad morze. Za tym mogą iść przecież pieniądze dla gminy oraz praca i zyski dla jej mieszkańców. Uważam, że m.in. dlatego działania promocyjne gminy na rzecz festiwalu są chętnie realizowane. Wydarzenie wspierają również przedstawiciele innych samorządów, np. reprezentujący Pomorze Zachodnie władze Szczecina, a wcześniej robiły to także Świnoujścia i przygranicznego Heringsdorfu. Ich pomoc finansowa i życzliwość dla przedsięwzięcia zawsze były i są bezcenne. Dostrzegając kulturotwórczą rolę przedsięwzięcia, panowie Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego, i Olgierd Geblewicz, marszałek województwa zachodniopomorskiego, a także arcybiskup Andrzej Dzięga, metropolita szczecińsko-kamieński, zdecydowali się objąć wydarzenie honorowym patronatem.

Na festiwal trafiają nie tylko wytrawni znawcy muzyki, lecz także nie mający wiele wspólnego z szeroko rozumianą sztuką turyści.

– Nie muszę dla nich przygotowywać odrębnych programów (śmiech). Na dobrej muzyce nie trudno się przecież poznać. Jeśli interpretują ją znakomici artyści, oklaskiwani wcześniej na estradach świata, to sukces jest murowany. Tacy właśnie twórcy i odtwórcy przyjmują zaproszenia na „Sacrum Non Profanum”, a ich mistrzowskich interpretacji słucha z roku na coraz większa rzesza melomanów.

Czego należy życzyć dyrektorowi artystycznemu międzynarodowego festiwalu?

– Festiwal bez słuchaczy nie ma racji bytu, zatem to oni są najważniejsi! Chciałbym się z nimi spotykać przez kolejne lata i sprawiać im wiele radości z odbioru świetnie interpretowanej muzyki. Wykonawcom pragnę stworzyć doskonałe warunki do satysfakcjonującego muzykowania, a jeśli się to uda również w kolejnych latach, to będę szczęśliwy.

Rozmawiał Mariusz Gryżewski

 

 

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Stanisław Lem
Wielcy tego świata muszą rozwiązać problem katastrof...
czerwone maki
W czwartkowy wieczór w warszawskim Multikinie Złote...
Jan Sabiniarz
16 marca 2024 r. w hotelu Aubrecht w Koprzywnicy mia...
Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena
17 marca  br. rozpoczął się 28. Wie...
Jerzy Hoffman
17 marca w reprezentacyjnych salach MCC Mazurkas w r...