Polski przemysł jachtowy – wart miliard złotych

Opublikowano: 12 lutego 2020

Trwa dobra passa polskiego przemysłu jachtowego. Na jego koncie są nagrody, miano europejskiego lidera w produkcji łodzi motorowych z silnikiem zaburtowym do 9 m. – Jeżeli zaś chodzi o inne kierunki, to powoli się rozpędzamy, zaczynamy wypływać na szersze wody – mówi Sebastian Nietupski, prezes Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych

Jak oceniłby pan aktualny potencjał przemysłu jachtowego? Czy już udało mu się wypłynąć na szerokie międzynarodowe wody, czy dalej jest on na kursie zmierzającym w ich kierunku?

Sebastian Nietupski – Kondycja polskiego przemysłu jachtowego jest bardzo dobra. Po kryzysowym roku 2009 sukcesywnie odnotowujemy wzrost. Dotarła do nas moda z segmentu motoryzacyjnego – łódki przyjmują coraz większe rozmiary, dlatego też jakiś czas temu zrezygnowaliśmy z mierzenia kondycji branży w oparciu o sztuki, a skupiliśmy się na obrocie, jaki przynosi ich sprzedaż.

Należy podkreślić, że Polacy bezwzględnie są numerem jeden w Europie w produkcji łodzi motorowych z silnikiem zaburtowym do 9 m oraz drugim graczem na świecie w tym segmencie – plasujemy się zaraz za Stanami Zjednoczonymi, mamy więc czym się chwalić.

Jeżeli chodzi o inne jednostki, takie jak jachty żaglowe, jachty motorowe, katamarany, również istniejemy na rynku. Naszymi wizytówkami w tym segmencie jest – jak ja ich nazywam – wielka trójka, czyli Sunreef Yachts, Galeon i Delphia Yachts. Ogromny sukces odniosła stocznia Galeon, która otrzymała tzw. żeglarskiego Oscara, czyli nagrodę European Powerboat of the Year 2016 za jednostkę Galeon 500 Fly. Jest to najważniejsze wyróżnienie w branży jachtowej, po raz pierwszy przyznano je polskiej stoczni, która produkuje polski produkt.

Czy produkowane w Polsce łodzie to jednostki „szyte na miarę” oczekiwań klientów, czy raczej produkty masowe?

Sebastian Nietupski – Nasza branża jest zindywidualizowana. Łodzie motorowe do 9 m to oczywiście produkcja masowa, natomiast wiele jachtów żaglowych czy katamaranów jest tworzonych pod wymagania klienta. Firma Sunreef Yachts ostatnio chwaliła się planami wypuszczenia na rynek linii bardzo luksusowych katamaranów, które będą miały dalece posunięte możliwości personalizacji. Ich cena będzie wysoka, ale są na rynku klienci, którzy wyrażają chęci zakupu tego typu luksusowych jednostek.

Jak silną konkurencję stanowimy dla innych krajów?

Sebastian Nietupski – Jesteśmy silni na rynkach europejskich, przedstawiciele których wiedzą, że muszą się z nami liczyć. Jeżeli zaś chodzi o inne kierunki, to powoli się rozpędzamy, zaczynamy wypływać na szersze wody. Oczywiście te trzy wielkie stocznie, o których mówiłem, są już obecne na rynkach międzynarodowych, w przypadku mniejszych stoczni pojawia się problem logistyczny. Żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o produktach danej stoczni, musi ona prezentować je na targach, co z kolei pociąga za sobą konieczność przetransportowania łodzi do odległych krajów, jak np. Stany Zjednoczone, Turcja czy Australia – koszty takich operacji są ogromne i stanowią główną barierę do wejścia na międzynarodowe rynki.

Warto jednak podkreślić, że jesteśmy konkurencyjni cenowo, mając know-how. Patrząc na niektóre produkty z Europy Zachodniej, uważam, że nasze mają o wiele lepszą jakość i atrakcyjniejszą cenę. Produkujemy nie tylko własne wyroby, ale przyciągamy też zagranicznych inwestorów, którzy otwierają u nas swoje fabryki i montownie. Należy również nadmienić, że obok produkcji łodzi mamy dobrze rozwiniętą sieć dostawców, którzy mają znaczący wpływ na rozwój tego sektora. W praktyce wygląda to tak, że nawet jeśli łódź nie jest produkowana w Polsce, to prawie na pewno znajdziemy w niej powstałe u nas komponenty, np. elementy metalowe, żagle. Nie mówi się o tym za dużo, ale zdywersyfikowaliśmy możliwości tej branży: tam gdzie możemy, wchodzimy z łodziami, a tam, gdzie możemy, z poszczególnymi elementami, tworząc w ten sposób konkurencję dla zachodnich podmiotów.

Branża jachtowa jest jedną z kilku, którą Ministerstwo Rozwoju wybrało do objęcia unijną perspektywą finansową na lata 2016–2023. Czy to nie doskonała szansa, aby wykorzystać ją do promocji polskich stoczni na arenie międzynarodowej?

Sebastian Nietupski – Jak najbardziej się z panią zgadzam, i to jest właśnie główny cel naszej współpracy. Jesteśmy już po pierwszych konsultacjach społecznych i mamy nadzieję, że wspólnie uda nam się znaleźć rozwiązania problemów związanych z międzynarodową ekspansją polskich jednostek pływających. Opracowujemy strukturę targów, które razem będziemy wspierać – my jako izba i urzędnicy, skupiając się głównie na imprezach odbywających się poza terytorium UE. Dzięki stosunkowo niewielkiej odległości, jaka dzieli polskie firmy od Düsseldorfu, rokrocznie jesteśmy obecni na największych i najważniejszych targach przemysłu jachtowego na świecie. Pozostaje tylko wychylić się dalej, bo to, że idziemy w dobrym kierunku, jesteśmy silni i zauważalni na arenie międzynarodowej, nie podlega dyskusji.

Na razie skupiamy się na sukcesach i bardzo dobrze, że je mamy, ale – niestety – jest też tak, że żadna działalność nie jest wolna od problemów. Z jakimi zmagają się prezesi stoczni?

Sebastian Nietupski – O głównym, czyli znalezieniu drogi na pozaunijne rynki, już powiedziałem. W nim zawiera się m.in. zaistnienie w USA, co jest jakby odrębnym tematem. Aktualnie pracujemy nad dyrektywą, która ma umożliwić handel pomiędzy naszymi rynkami. Paradoks polega na tym, że Amerykanom jest dużo łatwiej wejść na europejski rynek, niż Europejczykom na rynek amerykański. Dla przykładu, nie są tam honorowane nasze certyfikaty CE, które są bardziej wymagające niż tamtejsze certyfikaty NMMA – paradoksalnie są one honorowane przez Europejczyków. Amerykanie bronią więc swojego rynku, ale jednocześnie chcą być obecni w Europie.

Wiele branż utyskuje na problemy legislacyjne…

Sebastian Nietupski – Nas dotyczy to w niewielkim stopniu. Oczywiście pojawiają się bariery administracyjne, ale wszystkie wyjaśniamy na bieżąco dzięki ciągłemu kontaktowi z odpowiednimi ministerstwami. Od tego m.in. jest izba, aby pomagać swoim członkom i ich wspierać. Udaje nam się także bronić polskich interesów na arenie europejskiej, na której mamy swoich przedstawicieli. Są nimi Piotr Jesionowski, wiceprezes izby oraz wiceprezes European Boating Industry, czyli organizacji lobbującej w Brukseli na rzecz całego sektora jachtowego. Ponadto Philip Scott, drugi wiceprezes naszej izby, jest również członkiem zarządu International Council of Marine Industry Associations – światowej organizacji, która zrzesza wszystkie krajowe organizacje branżowe.

Rok 2016 to jubileusz 10-lecia Polskiej Izby Przemysłu Jachtowego i Sportów Wodnych. Urzeczywistnienia jakich marzeń życzyć panu z tej okazji?

Sebastian Nietupski – To bardzo fajne pytania. Osobiście życzyłby sobie, abyśmy sprzedawali w Polsce coraz więcej jachtów. Jesteśmy świetnym miejscem do produkcji, do zbytu już niekoniecznie. Polski klient staje się jednak coraz bogatszy, kupuje coraz więcej nowych łodzi, wciąż jednak niewiele. Na dzień dzisiejszym eksportujemy 95 proc. wyrobów, a tylko 5 proc. sprzedajemy na rodzimym rynku – marzy mi się, aby w najbliższym 10-leciu odmienić te proporcje, tak jak ma to miejsce na Zachodzie.

Myśli pan, że to realne? Do europejskich zarobków dużo nam jeszcze brakuje.

Sebastian Nietupski – Myślę, że tak. Mój optymizm potwierdza się za każdym razem, kiedy idę wzdłuż najbardziej luksusowej mariny w Polsce, czyli sopockiego molo. Jeszcze kilka lat temu większość zacumowanych tam jednostek miała bandery rosyjskie, holenderskie czy niemieckie, teraz zaś widać coraz więcej drogich, luksusowych łodzi z polską banderą. To potwierdzenie, że polski klient staje się coraz zamożniejszy.

Zależy nam również na tym, aby propagować łodzie motorowe, w produkcji których jesteśmy najsilniejsi, czyli te o długości 9 m. Z tym wiążę się jednak problem z dostępnością wód. Nie ma co ukrywać, że nasze jeziora są mocno zapchane, stąd wizja, żeby zbudować na Wybrzeżu sieć marin. Proces ten już się zresztą rozpoczął – powstaje zachodnio-pomorski szlak żeglugowy z siecią marin od Szczecina, Świnoujścia, Kołobrzegu, aż po Ustkę i Łebę. Dzięki niej polski czy niemiecki turysta w ciągu jednego dnia będzie mógł przepłynąć jachtem żaglowym z jednej mariny do drugiej.

Rozmawiała Justyna Franczuk


Łodzie i jachty motorowe oraz jachty żaglowe znajdą Państwo:

http://www.powerboats.pl/modele/beneteau/lodzie-motorowe

Kontakt: Power Boats, tel.: +48 22 774 88 99

 

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Sunreef Yachts to światowy lider w projektowaniu...