Razem na biegun – wyprawa Jasia Meli

Opublikowano: 19 września 2004

Pod tym hasłem odbyła się ostatnia wyprawa Jasia Meli i Marka Kamińskiego. Został on najmłodszym człowiekiem i pierwszym w historii niepełnosprawnym, który dotarł w to miejsce świata. Przebieg podróży mogliśmy śledzić w TVN-owskim programie „UWAGA!” oraz za pośrednictwem internetowego bloga z zapiskami Marka Kamińskiego i Jasia. Całej akcji towarzyszył cykl reportaży „Każdy ma swój biegun”, w których widzowie poznawali historie niepełnosprawnych, którzy starają się czerpać z życia jak najwięcej.

Wyprawa Jasia Meli – Niepełnosprawność to nie przeszkoda

Wyprawa Jasia Meli udowodniła, że kalectwo nie jest przeszkodą w realizacji nawet najodważniejszych marzeń. Chłopiec dwa lata temu w wyniku porażenia prądem stracił rękę i nogę. Wyprawa na biegun była dla niego nietypową próbą poradzenia sobie ze swoją niepełnosprawnością. To także pretekst do zbiórki pieniędzy na protezy – w trakcie trwania akcji na konto Fundacji TVN „Nie jesteś sam” przesłano 605 tysięcy SMS-ów! Na konferencji prasowej, tuż po powrocie z wyprawy, Jasiek podziękował wszystkim ludziom wielkiego serca. – Dzięki dobrym protezom ja już spełniłem swoje marzenie. Zebrane pieniądze umożliwią to komuś innemu.
Jaś miał szczęście. Projektem Marka Kamińskiego zainteresowała się firma Scandinavian Ortopedic Laboratory (SOL), która przekazała chłopcu dwie bardzo drogie protezy. Tylko ta podudzia kosztuje 30 tysięcy złotych. Została one przygotowana specjalnie pod kątem warunków polarnych – zaopatrzono ją w specjalne mocowanie do nogi, które sprawdziło się w 100 procentach. – Naszą misją jest to, by niepełnosprawni wyszli z domu. Ten projekt to dla nas także zdobycie bieguna – powiedziała Monika Kordel – dyrektor zarządzający SOL.

Wyprawa Jasia Meli – Kolacja w ciepłym namiocie

Tej wyprawy nie byłoby jednak, gdyby nie pomysłodawca – Marek Kamiński – wielokrotny zdobywca bieguna. To on zaproponował Jasiowi wspólną podróż. – Nie znam się na zbieraniu pieniędzy na protezy, ale znam się na wyprawach polarnych. Mogłem więc podzielić się swoim doświadczeniem – powiedział dziennikarzom znany podróżnik. Przygotowania trwały ponad rok. W tym czasie Jaś ćwiczył w domu i pod okiem specjalistów. Nad jego kondycją czuwał zespół konsultantów – m.in. psycholog, chirurg naczyniowy i trener lekkoatletycznej reprezentacji Polski.

Tuż przed wyjazdem na biegun Jasiek poznawał warunki polarne w górach Norwegii. Stamtąd mówił jeszcze, że nie jest tak zimno, jak się spodziewał. Po powrocie stwierdził jednak, że najprzyjemniejszą częścią dnia podczas podróży była kolacja (purée lub makaron plus specjalnie przygotowane suche jedzenie) i wieczór w namiocie (tam też temperatura dochodziła do minus 25 stopni!).

Przyroda płata figle

Mimo że chłopiec był świetnie przygotowany, a protezy dostosowane do trudnych warunków klimatycznych, natura przygotowała czwórce polarników (w wyprawie uczestniczyli też Wojciech Moskal i Wojciech Ostrowski) wiele niespodzianek. Kilka dni przed wyznaczonym celem znacznie pogorszyła się pogoda. Dryfująca kra cały czas oddalała od bieguna, nie było słońca, wiał silny wiatr, sytuację pogarszały rozległe szczeliny z wodą. Napięcie wywoływała świadomość, że w każdej chwili kra mogła się załamać.

Jeszcze 21 kwietnia na stronie podróżników czytaliśmy: „Przed nami roztacza się krajobraz jak z bajki o Królowej Lodu. Trudno go opisać, bo czasem wygląda z kolei jak przedsionek piekła”. Marek Kamiński przyznał po powrocie, że była to dla niego najtrudniejsza wyprawa na biegun północny. – Przez moment zwątpiłem nawet, że nam się uda – powiedział. Mimo że w każdej chwili mogli wezwać helikopter i zrezygnować, nie zrobili tego. Tym większy sukces tej wyprawy.

Wyprawa Jasia Meli – Nie liczy się cel, lecz droga

Mimo wszystkich przeciwności losu – udało się! 24 kwietnia o godzinie 16.16 Jaś wbił polską flagę na biegunie. – Gdyby nie kompas, nie zorientowałbym się, że to właśnie to miejsce. Zaspa, jak każda inna! – wyznał ze śmiechem chłopiec. – Poczułem ogromną satysfakcję i zrozumiałem, że nie liczył się cel wyprawy, lecz droga. Tuż po wielkiej przygodzie Jasiek musiał stawić czoło szkolnej rzeczywistości. Następnego dnia po powrocie czekały go egzaminy gimnazjalne. Pan Marek planuje z kolei zaległą podróż poślubną. Na biegun północny nie wybierze się ze swoją żoną tylko dlatego, że… już tam razem byli.

Zainteresowanie wyprawą, także za granicą, dobrze świadczy o nas, Polakach. Zdobycie bieguna w tak ekstremalnych warunkach, razem z niepełnosprawnym nastolatkiem, jest dowodem na to, że można bezpiecznie przygotować taką nietypową wyprawę i odnieść sukces. Jednak na co dzień w Polsce sytuacja nie wygląda tak spektakularnie – niepełnosprawni muszą często pokonywać przeszkody większe niż lodowe torosy. Czasem są nimi zwykłe krawężniki i stopnie schodów.

Najważniejsze więc, by zmienić polską rzeczywistość. Marek Kamiński i Janek Mela zrobili już bardzo wiele – zmienili sposób myślenia o niepełnosprawności, jako przeszkodzie w normalnym funkcjonowaniu i podejmowaniu odważnych wyzwań. To naprawdę wielki krok. Można powiedzieć nawet – krok na biegun!

Jowita Baraniecka

Fot. Paweł Wodzyński

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Według danych za pierwszą połowę roku Polacy spędzają przed...