Robert Bernatowicz

Robert Bernatowicz – istnienie reinkarnacji i UFO to nie kwestia wiary, lecz fakty

Opublikowano: 11 listopada 2021

Robert Bernatowicz – dziennikarz i ekonomista, prezes Fundacji Nautilus, która zajmuje się badaniem zjawisk niewyjaśnionych. Jako dziennikarz obok audycji o tematyce politycznej i ekonomicznej prowadził również programy poświęcone niewyjaśnionym zjawiskom („Nautilus Radia Zet”, „Archiwum Roberta Bernatowicza” w Tok FM). Był współtwórcą programu „Nie do wiary”.

Panie Redaktorze, od 30 lat hobbystycznie zajmuje się Pan zjawiskami nazywanymi paranormalnymi. Chciałbym zapytać, skąd wzięła się u Pana fascynacja tą tematyką?

Robert Bernatowicz – Ja w zasadzie zawsze się tym interesowałem, odkąd pamiętam. Aczkolwiek, gdybym miał wskazać jeden taki moment startowy, wskazałbym niezwykle oryginalny moment w moim życiu, kiedy moja babcia już nieżyjąca od wielu lat (zmarła w latach 80-tych) razem ze swoją siostrą widziały latający spodek nad domem, w którym ja zrobiłem pierwszy kroczek. On był bardzo nisko nad tym domem. Babcia mi to powiedziała, a ja wiedziałem, że ona nie kłamie. Tak się tym zainteresowałem – mimo że miałem kilka latek, byłem dzieciaczkiem malutkim – ale pamiętam, że wstrząsnęło mnie to. Zacząłem pytać ojca, czy on wie, że takie rzeczy mogą zawisnąć nad domem. Nie pamiętam, co mi powiedział, ale chyba jakoś mnie spławił, a we mnie to bardzo głęboko zapadło i zacząłem się tym interesować. To zainteresowanie UFO zaczęło mnie prowadzić do kolejnych kart zjawisk niewyjaśnionych.

Jakie zjawiska Pana szczególnie interesują?

Robert Bernatowicz – Moje zainteresowania są bardzo szerokie. Praktycznie na każdy temat, który pan wymieni, ja mam albo jakieś szczególne materiały, albo rozmawiałem z kimś, cokolwiek, Trójkąt Bermudzki, potwór z Loch Ness, wszystko w zasadzie, co pan wymieni. Ale bardzo mnie interesowały i interesują coraz bardziej sprawy związane z duchowością, sprawy związane z sensem życia, z celem naszego życia, z tym, co jest po śmierci. Interesuje mnie, dlaczego świat jest tak niesprawiedliwy, dlaczego jedni mają dużo, inni mają mało, jedni są piękni, drudzy są brzydcy i dlaczego to jest tak dziwnie przez ten los rozdzielane? Dopiero teraz, po tylu latach mam już odpowiedzi na wiele pytań, między innymi na to, dlaczego ten świat jest taki pozornie niesprawiedliwy? Jest on oczywiście sprawiedliwy, ponieważ istnieje reinkarnacja, którą traktuję jak prawo ciążenia.

Czyli uważa Pan, że problemy obecnego życia są efektem zdarzeń mających miejsce w poprzednim życiu?

Robert Bernatowicz – W stu procentach, nawet nie w dziewięćdziesięciu dziewięciu ale w stu procentach. Wie pan, na czym polega dramat ludzkości i naszego też kraju nieszczęsnego? Ludzie nie wiedzą o reinkarnacji. Bo proszę pamiętać, że nie ma wiary w reinkarnację, jest tylko wiedza. Można tylko wiedzieć o reinkarnacji, a nie wierzyć. Ludzie nie wiedzą o reinkarnacji, są przekonani, że żyją tylko raz, co ma fatalne konsekwencje, bowiem są przekonani, że ten etap, w którym my tu jesteśmy na Ziemi, za chwilę się skończy i oni będą w tym Raju z tabunami babć, ciotek i tak dalej. Ludzi w związku z tym mało interesuje, co będzie tu na Ziemi. Stąd też dominuje takie myślenie, żeby to życie maksymalnie wykorzystać, wycisnąć jak cytrynę, ile się da, ile się da żon, ile się da samochodów, ile się da wszystkiego. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że każda nasza akcja, każde działanie ma swoje konsekwencje nie tylko w tym życiu, ale także w przyszłym. Tylko dzięki temu życie nabiera sensu.

Chciałbym teraz nawiązać trochę do Chin, bo akurat ten kraj bardzo mnie interesuje. W Chinach mędrcy zastanawiali się, czy reinkarnacja jest kierowana przez siłę świadomą, czy jest zwykłym zjawiskiem naturalnym? Trzeba tu dodać, że Chińczycy nieco inaczej postrzegają reinkarnację, tam można się było odrodzić jako kamień, ogon szczura i tak dalej. Tam postrzeganie reinkarnacji było więc nieco inne niż w Indiach, czy starożytnej Grecji. Czy uważa Pan, że reinkarnacją kieruje siła rozumna, czy jest to proces, który dzieje się samoczynnie?

Robert Bernatowicz – Jest siła zwana Kreacją, która jest siłą posiadającą osobowość i ma coś, co można by nazwać świadomością. Jest to absolutnie sprawiedliwe, absolutnie mądre i absolutne. Jeśli ktoś szuka definicji Boga, to mieści się to w definicji Boga. Ja uważam, że Bóg to jest centrum. Prowadzą do Niego różne ścieżki. Ateizm jest jedną z tych ścieżek, która też prowadzi do Boga. Ateizm jest ścieżką trudną, bo ona zawiera w sobie fałsz. Wie pan? Wszystko, co jest fałszywe, jest trudne, ale ateizm jest też ścieżką. Chrześcijaństwo, islam wszystko to prowadzi do Boga. My musimy próbować różnych ścieżek i na tej naszej drodze reinkarnacyjnej często zmieniamy ścieżki, żeby doświadczyć, jak to jest być Żydem, jak to jest być Polakiem katolikiem, jak to jest być Hindusem, ale wszystko idzie do tego jednego centrum.

Kiedy poznajemy poglądy niektórych starożytnych filozofów greckich, widzimy, że dla nich przebywanie w kręgu wcieleń stanowi drogę, do jakiegoś nadprzyrodzonego szczęścia. Na przykład u Platona człowiek cnotliwy trafia na Wyspy Szczęśliwe, człowiek bardzo zły do Tartaru, natomiast ludzie niezbyt cnotliwi, ale nie na tyle źli, by zasłużyć na męki w Tartarze, skazywani są na przechodzenie kolejnych wcieleń. Czy sądzi Pan, że końcem reinkarnacji jest jakiś stan stały, czy też krąg wcieleń toczy się w nieskończoność?

Robert Bernatowicz – Zadał pan ciekawe pytanie. Zanim panu powiem, co jest na końcu, muszę wyjaśnić czytelnikom jedną, ciekawą rzecz. Muszą wiedzieć, że są inne światy. Ten świat, na którym przeżywamy naszą przygodę i rozmawiamy przy tym miłym stoliku, nie jest jedyny. Są też inne planety. Ale powiem panu jeszcze coś bardziej zdumiewającego, są inne światy niematerialne, które też mają swoją gradację, czyli te tak zwane „Nieba” są wyższe i niższe. Istnieje wędrówka zarówno między planetami, jaki i tymi światami. Jest taki moment bardzo interesujący, na samej górze, kiedy pan dochodzi do momentu świadomości boskiej, osiąga pan siedemdziesiąty drugi poziom. Poziomów jest siedemdziesiąt dwa.

Robert Bernatowicz

Robert Bernatowicz

Skąd taka liczba?

Robert Bernatowicz – Trzydzieści lat mojego życia spędziłem na badaniu tych rzeczy. Źródłem jest wiedza, którą opanowali Chińczycy. Ja uważam, że nei kung jest to dziedzina wiedzy z Chin najdoskonalsza, jeżeli chodzi o wiedzę duchową. Nic lepszego nie ma i nie będzie. Ona jest bardzo bliska zen, ale ona bardzo dobrze tłumaczy, jak przechodzić z poziomu na poziom. Tutaj panu powiem coś smutnego, wszyscy przy tym stole jesteśmy na poziomie pierwszym (Nie ma poziomu zerowego). Poziom pierwszy jest poziomem najbardziej prymitywnym. Nie jest pan w stanie odczytać mojej myśli. Nie jest pan w stanie swoją myślą spowodować wydarzenia, które będzie miało miejsce gdzieś dalej. Nie jest pan w stanie myślą przesunąć filiżanki. Ale gdyby pan był na poziomie drugim, to już na pewno przesunąłby pan, może nie filiżankę, ale coś mniejszego. Z każdym poziomem się podwaja moc. Podwaja! Niech pan sobie wyobrazi, co jest przy poziomie piątym, co jest przy poziomie dziesiątym. Proszę pomyśleć, że na całym świecie jest dziewięć osób, które mają poziom trzydziesty, co oznacza, że to są istoty, o których śmiało możemy powiedzieć ‘bogowie’. Ja znałem jednego człowieka, który był na trzydziestym poziomie (zmarł w ubiegłym roku). To nie był człowiek z Polski. Tylko dzięki niemu dowiedziałem się, że jest dziewięciu innych. To jest jak matrix, oni wiedzą o sobie.

Czy posiadają jakieś szczególne zdolności?

Robert Bernatowicz – To są takie zdolności, że nawet trudno je sobie wyobrazić, gdyż buntuje się nasz racjonalny umysł. Z każdym poziomem dostaje pan kolejne karty. Jedną z kart jest zdolność widzenia duchów. Kolejną kartą jest zdolność widzenia aury, jeszcze jedną zdolność widzenia przyszłości. Śmieszna rzecz wydarzyła się z tym człowiekiem (mówię teraz o Johnie Changu znanym jako John Dynamo). Wziął kiedyś zwiniętą gazetę. Była przy tym ekipa BBC. Położył tę gazetę, wyciągnął nad nią rękę i gazeta się zapaliła. [można zobaczyć film z wydarzenia na youtubie przyp. red.] Ale nie wolno takich rzeczy robić, dlatego że pokazywanie takich zdolności jest zabronione przez mistrzów. Natychmiast się przed nim pojawił jego mistrz i od razu został skarcony. Ludzie na tym poziomie lewitują bez problemu, ale pan nigdy tego nie może zobaczyć. Ludzie mają cały czas żyć w takiej nieświadomości. Niestety, mamy teraz straszny etap naszego rozwoju, trudny etap, Na innych planetach nazywają to etapem brudnych kolorów, ponieważ wszystkie te kolory, które są wokół nas, są brudne według ich kryteriów. Ich kolory są niebywałe. U nich widzi pan barwy, których pan w życiu nie widział. Kolory są takie, że musi pan założyć okulary. Gdyby pan wylądował na obcej planecie – a musi pan wiedzieć, że ludzie czasami na pokładach pojazdów UFO byli zabierani na obce planety – musiałby pan zakładać okulary, ponieważ tak bardzo męczą się oczy, głowa od razu boli. Tam są inne wibracje, a my mamy brudne kolory, planeta brudnych kolorów.

Opowiadał Pan w jednym ze swoich programów o dziecku, które pamiętało swoje poprzednie wcielenie. To dziecko trafiło zupełnie przypadkiem do Malborka i stwierdziło, że jest to zamek, w którym mieszkało w poprzednim życiu. Czy mógłby Pan przybliżyć tę historię naszym czytelnikom?

Robert Bernatowicz – To była niebywała historia. Ja ją pamiętam jako jedną z najbardziej poruszających historii w moim życiu. Wiedziałem, że istnieje reinkarnacja, ale pierwszy raz miałem okazję dotknąć tego. Wie pan? To można dotknąć jak stół. Powiem panu, jak to było. Miałem audycję o reinkarnacji w programie „Nautilus” Radia Zet. Po tym programie podawałem numer telefonu, żeby ktoś, kto ma coś ciekawego, zadzwonił. Pamiętam, zszedłem po audycji do mojego pokoju redakcyjnego i zadzwonił telefon. Ktoś zapytał: „Czy to pan panie Robercie? Ja się nazywam…”. Tu padło nazwisko bardzo znanego polskiego profesora. Od razu „stanąłem na baczność”, bo wiedziałem, że jest to człowiek bardzo znany. On powiedział: „Panie Robercie, ale jest jedna prośba, moje imię i nazwisko jest tylko do pańskiej wiadomości. Jechałem samochodem i słuchałam pana audycji o reinkarnacji. Czy chce pan zobaczyć przypadek mojego wnuczka? Ale musi pan przyjechać, bo pan mi nie uwierzy, jak ja opowiem. On pamięta, że był rycerzem.” Ja powiedziałem: „Zgoda”. Wtedy miałem taką sytuację, że mogłem sobie jeździć po całej Polsce w dowolnym zakresie. Zwracali mi pieniądze, bo miałem bardzo popularną audycję. On powiedział: „Moje córka mieszka niedaleko granicy czeskiej”. Wsiadłem w samochód i po ośmiu godzinach, następnego dnia przyjechałem do tej rodziny. On też przyjechał z Krakowa. Tam był taki chłopczyk. Kiedy z nim rozmawiałem, miał chyba trzy i pół roczku, a może trzy latka, bo tak mówił dziecinnie trochę. On zaczął mówić o tym wprost. Jak to było? Najpierw mówił, że szuka Gizeldy. Przyzna pan, że Gizelda nie jest popularnym imieniem? On obiecał do niej wrócić i wrócił do Gizeldy, swojej żony, z którą miał sześciu synów. Wtedy spotkał się ze swoją siostrzenicą. Ona miała piętnaście lat. Kiedy ją zobaczył pierwszy raz, zaczął biec i powiedział: „Wróciłem do ciebie”. Wcześniej opowiadał rodzicom, że był rycerzem, mieszkał na zamku i nie lubił się bić, bo wtedy się zabijało człowieka, a on nie lubił tego. Mówił, że miał jakiś pojedynek, którego chciał uniknąć, ale nie udało się. Ja z nim rozmawiałem i nagrywałem go na ukryty mikrofon. On wtedy mówił: „Ja się pojedynkowałem, a obok się pojedynkował mój giermek. Wymienił też jego imię bardzo dziwaczne. Musi pan wiedzieć, że kiedy walczyli rycerze, obok walczyli giermkowie.

Jak na „Krzyżakach”?

Robert Bernatowicz – Jak na „Krzyżakach”. Mówił, że dostał cios mieczem i pokazywał, jak ten drugi go dźgnął. Mówił, że potem upadł i od razu się zobaczył z góry, jak leży we krwi. Ten obraz, jak leży we krwi, opisał też swoim rodzicom. Oni byli zszokowani i zaczęli szukać, czy dzieciak gdzieś to obejrzał, czy jakąś książkę oglądał. Nie udało się. Potem opowiadał, że poleciał do „krainy aniołków” i spotkał się z Bogiem. Ja go zapytałem: „Marcinku jak jest w krainie aniołków?”. On odpowiedział: „Super. Można przelatywać przez siebie”. Bardzo mu się podobało w Niebie. Z Nieba patrzył na żonę. On jej obiecał, że do niej wróci, a nie mógł spełnić tej obietnicy. Zapytałem go: „Dlaczego wróciłeś, jak tam w tym Niebie było super?”. A on powiedział mi coś takiego: „Bo każdy musi wrócić, żeby się uczyć. Ty też tam byłeś. Też wróciłeś, żeby się tu uczyć”. Mówił mi rzeczy, które ja znam z filozofii zen, z filozofii obcych i wielu innych rzeczy, które dotyczą istoty reinkarnacji.

Rodzice pokazywali mu zamki, ale żadnych zamków nie pamiętał. Kiedyś wracali znad morza przez Malbork. Kiedy on zobaczył Malbork, od razu powiedział: „Tutaj mieszkałem”. Ale pokazał palcem nie na zamek, ale na plac przy zamku. Wtedy dziadek spytał: „Mieszkałeś na zamku?”, a on odpowiedział: „Nie. Nie mieszkaliśmy na zamku. Tylko król mieszkał na zamku. My mieszkaliśmy w namiotach”. I wtedy miała miejsce niesamowita scena, ten dzieciak wyskoczył, patrzył na ten zamek, wyciągnął rączkę i powiedział: „A tutaj wciągali koniki” i pokazał na fragment muru. Przechodził mężczyzna obok i zapytał: „Przepraszam bardzo państwa. Jestem przewodnikiem. Skąd ten dzieciak wie, gdzie były wciągane konie?”. Rzeczywiście tam były wciągane konie, bo konie na Malbork nie wjeżdżały, tylko były wciągane. To są rzeczy, o których ja nawet nie wiedziałem. Na tym zamku wiedział wszystko ten dzieciak.

Ale najciekawszą rzecz panu powiem. Rodzice pytali go o krzyżaków, a on mówił, że ich nie widział, kiedy był rycerzem w Malborku. On tam mieszkał w czasie, kiedy już nie było krzyżaków na zamku. Jedną rzecz powiedział niesamowitą: „My chodziliśmy wężykiem”. Ja później pytałem jego rodziców, o co chodzi z tym wężykiem, ale nie wiedzieli. Powiedziałem, że będę miał spotkanie z pewnym znanym polskim profesorem, wielkim znawcą średniowiecza i go zapytam o to.

Kiedy wracałem od tego dziecka, byłem wstrząśnięty. Pamiętam, że całą drogę miałem wrażenie, że dotknąłem wielkiej tajemnicy, czegoś ukrywanego przed ludzkim wzrokiem, co powinno być każdemu dane, żeby przeżył to samo, co ja. Podczas spotkania z tym profesorem rozmawiałem o jakiejś książce, a na koniec spytałem go: „Czy panu coś wiadomo, że w średniowieczu chodziło się wężykiem w zamku?”. On na mnie spojrzał i spytał: „Skąd pan to wie? To jest niesamowite, bo to jest informacja, której ja nie zamieszczałem w żadnej książce. Oczywiście, że się chodziło wężykiem. A wie pan dlaczego? Dlatego że pod powałami były zawieszone świeczniki, z których kapał wosk i nie mogli iść prosto, tylko chodzili wężykiem, żeby nie kapnął.” To jest niesamowita historia.

Powiem panu, że ten dzieciak i moja audycja o tym dzieciaku poruszyła miliony ludzi w Polsce. Ja do dzisiaj spotykam się z ludźmi, którzy słuchali tej audycji. Spotykam ludzi, którzy pamiętają tę audycję, w których gdzieś w środku ta audycja tkwi. Myślę, że zmieniłem trochę ludzi w Polsce.

Był kiedyś film dokumentalny telewizji BBC przedstawiający dziecko, które twierdziło, że pamięta swoje poprzednie wcielenie. W tym filmie pokazano psychiatrę, który zajmuje się podobnymi przypadkami. Psychiatry nie robi się do jednego przypadku, czyli musi być ich więcej w Wielkiej Brytanii. Czy zna Pan więcej takich przypadków w Polsce?

Robert Bernatowicz – Moglibyśmy tutaj spędzić najbliższy rok i ja bym panu codziennie opisywał taką historię. Mam największy zbiór takich historii w Polsce. Mam naprawdę poruszające historie. Proszę mi wierzyć, że gdybym miał zespół ludzi, powiedzmy około dwustu, budżet miesięczny trzy, cztery miliony złotych, mógłbym naprawdę się zająć badaniem tych historii na poważnie, ale niestety, ja robię to wszystko, wiążąc sznurkiem do snopowiązałki na tyle, na ile mogę. Powinienem pojechać. Nie mogę, dzwonię. Też nie mogę do wszystkich dzwonić, ponieważ prowadzę wiele różnych projektów. Ale miałem niesamowitą historię reinkarnacyjną. Tomasz Beksiński, był dziennikarzem Programu 3 Polskiego Radia i synem znanego artysty Zdzisława Beksińskiego. Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo, łykając tabletki nasenne. Był bliskim przyjacielem pewnej znanej piosenkarki. Kiedy połknął tabletki, chciał ją zawiadomić i wysłać SMS-a, ale już nie był w stanie pisać i ona nie odczytała tego prawidłowo. Kiedyś miałem okazję przypadkiem ją poznać i po krótkiej rozmowie, w której wyjaśniłem, że zajmuje się badaniem zjawisk paranormalnych,  powiedziała, że Tomasz Beksiński chyba opętał jej syna. Zapytałem, co ma na myśli. Odpowiedziała: „Bo mój syn, który urodził się pięć lat po jego śmierci, od samego początku podchodził do mnie i mówił dosłownie słowami, jakimi zwracał się do mnie nieżyjący Tomek!” No cóż, prawda może być szokująca, ale moim zdaniem po prostu ma niezwykły przypadek, jej syn jest wcieleniem Tomasza Beksińskiego, a ona jest przekonana, że on opętał jej syna. Syn mówił jej takie rzeczy, że była przekonana, że Tomasz wchodzi w jego ciało.

I takich historii reinkarnacyjnych jest więcej, niż pan sobie może wyobrazić. Ja radzę wszystkim czytelnikom, którzy mają dzieci, rozmawiajcie z małymi dziećmi, bo małe dzieci pamiętają swoje wcześniejsze wcielenia. Nie wszystkie oczywiście, mała część, ale tak do piątego roku życia naprawdę można się ciekawych rzeczy dowiedzieć. Potem, kiedy przychodzą emocje, szkoły, to się wszystko zaciera. Ostatnio miałem taką historię, syn mówi do ojca: „A wiesz, że my byliśmy braćmi i ja byłem starszy od ciebie, ale ty byłeś niegrzeczny i mama nas karciła”. Na to odpowiedział jego ojciec: „Ale syneczku, twoja mama jest tutaj”. Syn stwierdził, że to jest druga mama, ale kiedyś mieli jeszcze jedną mamę i zapytał: „Nie pamiętasz jej?”. Ten dzieciak mówił z taką pewnością, bo te dzieci mówią, jakby to było oczywiste. Po prostu, wszyscy to na pewno wiedzą. O ile pamiętam, nawet wskazał, kim jest teraz ich poprzednia mama, wskazał jakąś ciotkę. Musi pan wiedzieć, że czasami cała rodzina się spotyka razem. Są takie dramatyczne historie związane z wypadkami, kiedy zginie kilka osób. Ofiary wypadków wracają szybko, po mniej więcej dwóch latach. Powiem panu ciekawą rzecz, że nasze ustalenia są bardzo podobne do ośrodka ze Stanów Zjednoczonych zajmującego się na poważnie jak my badaniem fenomenu wędrówki dusz. Fundacja Nautilus i ten ośrodek szły różnymi torami, a wnioski mieliśmy takie same. Tu dwa lata pomiędzy śmiercią i ponownym wcieleniem na Ziemi i tam dwa lata. Tylko śmierć musi być nagła. Przy śmierciach naturalnych ten okres jest wydłużony. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego. Jest wiele pytań, na które ja nie mam odpowiedzi. Wszyscy się poruszamy troszeczkę we mgle, bo badać rzecz tak ulotną i niezwykłą jak reguły reinkarnacji jest trudno.

Ciężko to sprawdzić empirycznie?

Robert Bernatowicz – Ale można, wchodząc na przykład w hipnozę. Hipnoza daje ogromną pewność, ale niepotrzebnie ludzie to robią. Nie powinno się wiedzieć, kim się było w poprzednim wcieleniu. Nie jest przypadkiem, że rodzi się pan bez tej pamięci. Doświadczenia, które ma pan w życiu mają pana wzbogacać i ma pan być doskonalszy dzięki temu. Gdyby pan wiedział, że obecna pana żona była pana siostrą…

Albo matką…

Robert Bernatowicz – Albo matką. Bardzo by to panu przeszkadzało. Pana relacja z żoną nie byłaby wtedy do końca taka, jaka powinna być. Dlatego ludzie, którzy obsesyjnie chcą wiedzieć, kim byli, popełniają ogromny błąd. Dlatego ja odradzam. Widział pan kiedyś, jak człowiek się cofa pamięcią do poprzedniego wcielenia? Wie pan, jakie to jest wrażenie? Ja byłem świadkiem wiele razy takich scen, widziałem to z odległości metra. Pamiętam taką historię – człowiek został szybko wprowadzony w hipnozę. Hipnotyzer go cofnął do momentu na pięć minut przez śmiercią w poprzednim wcieleniu, czyli z pięć minut on nie będzie żył. „Jak się pan czuje?” – zapytał hipnotyzer. „Bardzo dobrze się czuje”. „Gdzie pan jest?” „W lesie jestem.” „Jak pan się nazywa?” „Nie mam nazwiska. Nazywają mnie Jańcio.” „A z czego pan żyje?”. „Chodzę po wsiach, parobkiem jestem”. „A co pan robi w tym lesie?” „Dostałem od gospodarza taką wałówkę, to pomyślałem, że pójdę, sobie zjem w lesie.” Nagle zmienił mu się wyraz twarzy i zaczął opisywać, jak dzik go zaatakował i wbił mu siekacze w brzuch. Odgonił dzika, ale brzuch miał rozpruty. Potem zaczął mówić: „Ja nie dobiegnę, nie dobiegnę do wsi. Boże ja tu umrę. Jak boli. O! Widzę siebie!”. On pamiętał nie tylko śmierć, ale swoją drogę po śmierci do krainy światła.

To trochę jak u Platona, który mówił, że dusza jest wszechwiedząca, ale zapomina swoją wiedzę w chwili wcielenia.

Robert Bernatowicz – Zapomina na naszym świecie brudnych kolorów. Gdyby pan był w świecie o wyższej wibracji i bardziej wyrazistych kolorach, czyli na innych planetach, gdzie są istoty inne i wyższe od nas w rozwoju duchowym (Choć niektóre są też wyższe fizycznie) to by pan pamiętał wszystko.

Empedokles twierdził, że w ostatnim wcieleniu, przed osiągnięciem szczęścia między bogami, człowiek pamięta swoje poprzednie wcielenia. Zresztą, twierdził też, że on sam pamięta swoje wcielenia i zbrodnie, za którą został skazany na krąg wcieleń.

Robert Bernatowicz – Niektórzy się wcielają celowo. Oni już mają taką moc, że ich wcielenie nie zależy już od władców karmy, potężnych istot, które ustalają reguły wcielania się. Niektórzy potrafią sami podjąć decyzję i świadomie się wcielić na Ziemi.

Jest taka opowieść chińska o mędrcach, których nazywano nieśmiertelnymi. Oni potrafili tak zapanować nad reinkarnacją, że wcielali się w dowolnej chwili w cokolwiek.

Robert Bernatowicz – To bardzo możliwe. Na przykład potężne dusze w ludzkich ciałach zwane awatarami. Co pewien czas pojawiają się na Ziemi ludzie dysponujący niesłychaną mocą. Na przykład twórcy niektórych religii.

Chciałbym jeszcze nawiązać do Pańskich zainteresowań obcymi cywilizacjami. Mówi się, że 95 procent wszystkich doniesień o UFO stanowią oszustwa, bądź inne sytuacje, które można wyjaśnić bez odwoływania się do kontaktów z pozaziemskimi istotami. Pozostaje jeszcze te 5 procent, które nie da się w ten sposób wyjaśnić. Czy ma pan jakąś metodę weryfikowania doniesień o UFO?

Robert Bernatowicz – Po pierwsze, co to jest UFO? Przelot czegoś? Czy ktoś coś widzi? To się zdarza bardzo rzadko. Oni się ukrywają przed naszym wzrokiem. To lata nad nami, ale to jest otoczone polami ochronnymi. Pan tego nie zobaczy, chyba że założy pan specjalny sprzęt (Mam taki sprzęt), wtedy patrzy pan w niebo i widzi. Na przykład kamera wychwytuje inne częstotliwości i pan to zobaczy. Przeważnie jest tak, że ludzie robią zdjęcia i potem wychodzi im na zdjęciu dziwny obiekt. Wtedy nigdy pan nie zweryfikuje, czy jest to pojazd obcych, czy jest to dron, albo cos innego. Jeżeli jednak jest spotkanie z Obcymi, jest ktoś, kto był na pokładzie Obcych i jest wielu świadków, którzy widzieli, jak ten obiekt startował i zostawił ślady. Oni też potrafią przewidzieć, czy w miejscu lądowania ktoś się pojawi. Przewijają czas jak w magnetowidzie. Wiem to od ludzi, którzy mieli z nimi kontakt. Była taka historia o człowieku, który wszedł w mgłę, a wyszedł z niej po roku. Był nawet poszukiwany. Jest jeszcze sytuacja pana Jerzego z Namysłowa. Miał dwadzieścia lat. Wybrali się na kajaki na rzece Widawka. Płynęli w nocy, a w dzień robili biwak. Widawka ma szerokość szerszego strumienia. Nagle wpłynęli w bardzo gęstą mgłę. Kiedy wpłynęli we mgłę, zaczęli czuć się dziwnie. Gdy wypłynęli z mgły znaleźli się na środku morza, ale woda miała inną konsystencję. Myśleli, że umrą. Potem znów wpłynęli we mgłę i okazało się, że są znów na rzece. Im się wydawało, że minęło maksymalnie 10 minut. Gdy jednak spojrzeli na zegarki, okazało się, że nie było ich kilka godzin.

Istnieje kilka znanych przypadków z Polski. Na przykład Emilcin?

Robert Bernatowicz – Na przykład Emilcin. Ale też Szczecinek. Moją pierwszą historią spotkania człowieka z istotami z UFO, którą miałem szczęście dokładnie zbadać, był Emilcin. Ale takich historii jest więcej. Przykład? To, co wydarzyło się w podwarszawskim Sochaczewie. W 1995 roku zadzwonił do mnie kierowca ciężarówki i stwierdził, że z kolegą przeżyli bardzo dziwną rzecz. Było ich dwóch kierowców, kiedy jeden prowadził, drugi odpoczywał na siedzeniu obok. Pod Sochaczewem złapała ich burza, więc zjechali na parking, żeby przeczekać. Nagle zobaczyli jak „opada księżyc” i w tym momencie przestali pamiętać cokolwiek. Kiedy się obudzili, ten który kierował siedział na miejscu pasażera. Za kierownica siedział jego kolega. Star jechał na jedynce powoli polną drogą 50 kilometrów od miejsca, gdzie się zatrzymali. Kolega miał na sobie jego koszule, on kolegi. Kolega za kierownicą spał, a star jechał na jedynce. Od razu kolegę ocucił, wybiegli z samochodu i okazało się, że minęły dwie godziny. Później obaj znaleźli u siebie dwa takie same znaczki na szyi z tyłu, taki trójkąt z kropek.

Mam jeszcze ostatnie pytanie. Kiedy oglądam polskie telewizje i w Internecie fragmenty programów informacyjnych stacji zachodnich, odnoszę wrażenie, że w krajach zachodnich więcej mówi się zjawiskach niewyjaśnionych. Jak Pan myśli, skąd się bierze ten brak zainteresowania w Polsce podobną tematyką?

Robert Bernatowicz – To jest ciekawe pytanie: dlaczego w Polsce jest tak małe zainteresowanie podstawowymi kwestiami na temat sensu życia, tego, czy jesteśmy sami we Wszechświecie, czy jesteśmy odwiedzani przez Obcych? Tym się interesuje bardzo wąska grupa ludzi. Religia katolicka ukształtował bardzo jednoznaczny obraz świata. Z drugiej strony ateiści są przekonani, że są gadającym mięsem i nie widzą absurdu w stwierdzeniu, że słowo może być wygenerowane przez kawałek mięsa. Ludzie źle patrzą na życie. Nasze obecne życie jest malutkim ogniwem łańcucha, który pięknie wznosi się do góry pokazując, że z każdym życiem stajemy się doskonalsi. On ma swoje wzloty i upadki. Panu się wydaje, że to jest niesprawiedliwe, że musi się pan teraz męczyć, a taki Bill Gates nie musi. Ludziom się wydaje niesprawiedliwe, że ich życie nie jest takie, jak by chcieli, bo są lepsi od nich, albo nie rozumieją, dlaczego jest cierpienie. Tak to wygląda, gdy się patrzy z punktu widzenia jednego ogniwa tego łańcucha. Jednak gdy spojrzymy na cały łańcuch, widzimy, że wszystko idzie do góry. W kolejnych wcieleniach człowiek jest doskonalszy przez swoje doświadczenia. Jest to cała filozofia, która pozwala zachować spokój. Mogłem się sam o tym przekonać. Sam to zbadałem. Fundacja Nautilus i nasze archiwum jest pod tym względem fenomenem, także w skali świata. Wielu ludzi mówi o rzeczach, których sami nie badali, a ja mam tylko własne historie, których mam tysiące. Dzięki temu moja wiedza jest oparta na relacjach ludzi, które są naprawdę weryfikowalne.

Na koniec mogę powiedzieć czytelnikom, że jesteśmy istotami nieśmiertelnymi. Trzeba patrzyć na życie z pewnym dystansem, traktować je jak przygodę. Odgrywamy różne role, żeby być lepszymi ludźmi w kolejnych naszych przygodach, kolejnych życiach. To takie proste, a jednocześnie piękne. I sprawia, że nasze życie ma sens, choć czasami wydaje nam się takie trudne czy niesprawiedliwe.

Dziękuję za rozmowę.

Z Robertem Bernatowiczem rozmawiał Wojciech Ostrowski.

Udostępnij ten post:



  • Basia pisze:

    Od dawna wiem że jest reinkarnacja, wiem że jest uniwersum, które nic nie ma wspólnego z Bogiem poznanym na lekcjach religii.

  • Popocatptl pisze:

    A ja bym wolał żeby nie było żadnej reinkarnacji ale żeby śmierć była końcem mojego istnienia, absolutną nicością.

  • Stan pisze:

    Słuchałem tej audycji. Ciekawa.

  • Anonim pisze:

    Miło wreszcie przeczytać coś mądrego

  • Boguslawa pisze:

    Sensem i celem naszego ziemskiego życia(często wielu wcieleń,także na innych planetach)jest cudne Niebo .Od Boga pochodzimy i do Niego- naszego kochającego Ojca wracamy!Ważna miłość do Boga w drugim człowieku.Msze sw,Sakrament pokuty,Komunie sw.

  • Witold Carowicz tel pisze:

    Mam dużo do powiedzenia,ale nie mam pojęcia jak nawiązać kontakt z panem Robertem

  • wasyl pisze:

    ..”ich wcielenie nie zależy już od władców karmy, potężnych istot, które ustalają reguły wcielania się” – i tym zdaniem dochodzimy do najważniejszej kwestii – kim są ci “władcy karmy”? Proponuję dobrze przestudiować temat kto i po co stworzył ten matrix tutaj, wnioski będą szokujące

    • Laluna pisze:

      Czemu tyko jest tyle patologii, porzuconych dzieci? Którymi nikt się nie martwi.tylko zysk się liczy i praca praca..nawet dzieckiem się nacieszyc nie można bo gnaja do roboty , a to mąż a to szef wydzwania najlepiej robić bez przerwy..brakuje mi tego ciepla potrzeba bycia kochanym tego nie doświadczyłam bol porodu granie przez meza ocenianie..czasem trzeba z życia zniknąć żeby żyć:(

  • Mark pisze:

    Jak szokujące?

  • WordPress › Błąd