Zenon Waldemar Dudek

Zenon Waldemar Dudek – Różne oblicza sukcesu

Opublikowano: 29 kwietnia 2017

Sukces w świecie zewnętrznym daje władzę, ale czyni samotnym. Natomiast kiedy sukcesem dzielimy się z innymi, nie jesteśmy samotni ani wtedy, gdy przegrywamy, ani wtedy, gdy jesteśmy zwycięzcami – mówi dr Zenon Waldemar Dudek

Sukces w naszej cywilizacji jest mierzony liczbami, a nie bogactwem wewnętrznym człowieka. Ludzie masowo żyją dla ułudy sukcesu, który potęgowany jest przez Internet.

Zenon Waldemar Dudek

Zenon Waldemar Dudek

– Polem obserwacji zjawiska rozszczepienia w różnej skali jest Internet. Wypełnia się on w dużym stopniu anonimowymi, wyrwanymi z kontekstu informacjami, w których kłamstwo i sensacja dominują nad prawdą, a kicz zastępuje piękno, dobro i rzetelną wiedzę. Coraz mniej jest człowieka w człowieku i coraz bardziej dzikie zwierzę wychodzi na powierzchnię ludzkich kontaktów, jeśli przyjmiemy Internet i sferę mediów za źródło wiedzy o rzeczywistości.

Brak hamulców tworzy efekt tłumu, którego mechanizmy przenikają do tzw. normalnej, niewirtualnej rzeczywistości. Niezdrowa rywalizacja, zdradzanie przyjaźni i utrata zdolności nawiązania dobrych więzi międzyludzkich, kiedy celem jest sukces, sieje masowe spustoszenie w umysłach i sercach młodego pokolenia. Młodzi ludzie wierzą w to, co lansują guru nowych technologii i światowego biznesu. Myślą, że finanse wyznaczają pozycję w hierarchii sukcesu, a oprogramowanie komputerowe wyręczy myślenie człowieka.

Wizerunek odgrywa naczelną rolę w życiu człowieka.

– Ładna dla oka, retuszowana graficznie kopia wygląda lepiej niż oryginał. Wykreowany obraz i wyreżyserowana opowieść jest miarą sukcesu i szczęścia. Wykreowany sztucznie wizerunek zastąpił ludziom serce. Aby nadążyć za zmianą, trzeba ciągle tworzyć nowe wersje wizerunku. Tego typu działanie staje się grą pozorów, udawaniem, autentyczna twórczość i prawdziwe potrzeby życiowe schodzą na plan dalszy.

Antropologowie współczesności sformułowali tezę, że żyjemy na powierzchni, a nasze wnętrze jest atakowane przez napływające z różnych stron komunikaty.

– Powierzchnia życia zmienia się z szybkością klipów muzycznych i migających reklam. Psychologowie i psychoterapeuci coraz częściej nie pomagają ludziom rozumieć siebie i porozumiewać się w relacjach, lecz jak manipulować sobą i innymi. Za przykład może posłużyć walka o siebie, określana jako asertywność. Z powodu powszechnego naruszania granic psychicznych musimy być czujni, czy nasze potrzeby nie są naruszane w relacjach zawodowych i rodzinnych. Z drugiej strony, każdy komunikat na drodze do naszego celu może być traktowany jako mobbing, przemoc i molestowanie, bo opiera się na subiektywnym wrażeniu.

Ludzie używają w kontaktach destrukcyjnych schematów działania, które wynikają z cywilizacyjnych uwarunkowań, te zaś generują umysłowe, emocjonalne i moralne rozszczepienie.

Ludzie coraz szybciej pracują, coraz szybciej i intensywniej wypoczywają, aby mieć więcej czasu na pogoń za pędzącym światem i szalonymi mirażami, które uciekają im sprzed nosa. W efekcie mamy dwa skrajne zjawiska: pogoń za sukcesem jako wynik dążeń do maniakalnej wielkości, a obok tego depresje, stany apatii, zagubienia i bezsensu.

Ludzie żyją ułudą sukcesu, poddają się zewnętrznym manipulacjom.

– Radosne i szczęśliwe doznania wiążą się powszechnie z chwilowym zaistnieniem w spektaklach wzruszeń na facebooku czy w innych formach medialnej komunikacji. Demonstracyjne zwracanie uwagi na siebie, jakim jest publiczne obnażanie się i pokazywanie „niestrawionych” treści psychicznych, świadczy o utracie więzi z kulturą, która uczy mądrego i dobrego życia. Klikalność, oglądalność, polubienia, tweetalność, selfilność, szaleństwo gadżetów i absurdalnej reklamy w TV i Internecie zastąpiły szerokim masom ludzi zdrowy rozsądek. Powyższa krytyka zwraca uwagę na zjawiska charakterystyczne dla cywilizacji sukcesu, które mają praktyczne znaczenie życiowe i psychologiczne. Zrozumienie tych zjawisk stwarza przeciwwagę dla jednostronnych trendów.

Przemian cywilizacyjnych nie da się zatrzymać. Kiedy życie zaczyna galopować, trzeba postawić fundamentalne pytanie: „Gdzie jest człowiek, ile człowieka zostało w człowieku?”.

– I można jeszcze spytać, czy mamy dać się porwać bezsensownym cywilizacyjnym wirom bez refleksji i odruchu samoobrony, bez próby utrzymania dystansu wobec tego, co się dzieje? Czy mamy zrezygnować z dążenia do równowagi, jakiej potrzebują nasz umysł, nasze ciało, nasze serce i nasze relacje? Kiedy rozejrzymy się wokoło, z każdej strony zobaczymy zapędzonych ludzi, którzy tratują siebie nawzajem słowami, wyrwanymi z kontekstu narracjami, chorymi fantazjami. Napadając na siebie bez szans na porozumienie, grają rolę niewinnej istoty. Nie biorą odpowiedzialności za siebie, a tym bardziej za innych.

Nie wszyscy jednak pędzą do sukcesu.

– W cywilizacyjnym tyglu nie brakuje ludzi, którzy są wrażliwi na świat i cierpienie. Czują dystans do pędzącej w tłumie masy wyznawców religii sukcesu i zbawczych technologii. Mają wolę czynienia dobra i chcą wziąć odpowiedzialność za siebie i innych. Oni mogą być liderami dobrej zmiany, która zrównoważy niebezpieczne trendy. Warunki, w jakich przychodzi im działać, nie są łatwe. Mając dobre intencje, można ulec innego typu utopijnym projektom, które są kolejnym oszustwem. W tej iluzyjnej opcji dobry czyn odgrywany jest przed kamerą. Wystarczy go odegrać, sfotografować lub nagrać film o nim i pokazać publicznie.

Bycie dobrym na pokaz jest dziś elementem strategii sukcesu. Spojrzenie na stan cywilizacji Anno Domini 2016, opisane wyżej, jest tendencyjne, ale nie jest wymyślone. To rzetelne ujęcie obserwacji stanu cywilizacyjnego rozszczepienia i wstęp do psychologicznej analizy stanu duszy dużej grupy współczesnych Europejczyków, Polaków, którzy dali się wchłonąć przez cywilizacyjną pogoń za sukcesem. Cywilizacyjna gorączka pochłania szerokie rzesze ludzi zaczarowanych snem o cudownym życiu. Potrzebujemy przebudzenia z tych projekcji.

Jakie jest nowe spojrzenie na rolę przywódcy?

– Opis stanu duszy człowieka Zachodu jest tłem świadomie przerysowanym dla przedstawienia nowego spojrzenia na rolę przywódcy i zarządzanie ludźmi, instytucjami i programami społecznymi, które przywraca człowiekowi status twórcy kultury. Kontekst kulturowy pozwala zrozumieć głębszy sens nowego typu przywództwa, który jest niezbędny, abyśmy byli zdolni do stworzenia równowagi w życiu osobistym oraz w relacjach zawodowych i rodzinnych. Mania sukcesu daje iluzję rozwoju i fikcyjne poczucie równowagi. Aby wyjść ze stanu tej iluzji, trzeba zakwestionować niezdrowe, utopijne i wewnętrznie sprzeczne zasady cywilizacji, która tradycję zastąpiła sukcesem. Zmiany mają dokonać liderzy, świadomi problemów i wagi skutków niekontrolowanego rozwoju. Rozsądek tracą nie tylko społeczne masy, pozbawione rzetelnej informacji, lecz także liderzy, których wykreowała zbiorowa mania sukcesu.

Sukces za wszelką cenę jest miarą naszych czasów, nie buduje, a niszczy człowieka. Jak można pomóc ludziom w zrozumieniu niszczycielskiej siły sukcesu?

– Najpierw trzeba się zastanowić, co znaczy „za wszelką cenę”. Jeśli dla sukcesu jesteśmy gotowi oddać wszystko co najważniejsze: zdrowie, przyjaźń, dobre relacje z rodziną i przyjaciółmi, szczęście osobiste, najlepsze lata życia, to oznacza, że jest on szczególną wartością, sensem najwyższym. Sukces staje się wtedy naszym bóstwem, manią.

Jesteśmy nim oczarowani, ale kiedy czar sukcesu pryska, a jego koszty stają się nieodwracalne, bo tracimy zdrowie, gaśnie w nas codzienny zapał i motywacja do działania, nie mamy obok siebie przyjaciół tylko ludzi zazdrosnych lub zaciekłych wrogów, wtedy odniesiony sukces boli podwójnie. Takie zakochanie w sukcesie jest rodzajem niedojrzałej miłości własnej – to rodzaj infekcji psychicznej, którą Freud nazwał narcyzmem, a Jung inflacją ego. Sukces rozdmuchuje ego, jeśli nie towarzyszy mu głębsza refleksja, a kiedy balon pęknie, zostaje pustka i rozpacz po tym, co zostało utracone.

Zdrowa potrzeba sukcesu służy dowartościowaniu oraz ukierunkowaniu dążeń życiowych.

– To prawda, dzięki niej możemy zweryfikować nasze autentyczne pasje i cele życiowe. Poznajemy siebie i prawdziwe motywacje – wiemy, za co warto płacić dużą cenę. Zdrowe dążenie do sukcesu zaspokaja tzw. potrzeby i wartości autoteliczne. Samo działanie jest dobrym doświadczeniem, a sukces jest tylko jednym z elementów dodatkowych, efektem ubocznym. Jeśli bardziej podnieca mnie sukces niż dążenie do niego, kiedy mam okazję poznać lepiej siebie, to znaczy, że mam motywacje młodzieńcze, że podłożem działań jest potrzeba dowartościowania siebie.

Reasumując, tylko w ważnych życiowych sprawach warto poświęcać się dla sukcesu. Tak jak maratończyk biegniemy do końca, do mety. Kiedy czujemy swoją wartość, prawdziwym maratonem jest każda codzienna sprawa, staramy się być w związku z nią najlepsi, na ile to możliwe, ale nie godzimy się na to, aby siebie lub innych z tego powodu niszczyć, eksploatować, bezwzględnie karać za brak szczytowego wyniku. Sukces w świecie zewnętrznym daje władzę, ale czyni samotnym. Natomiast kiedy sukcesem dzielimy się z innymi, nie jesteśmy samotni ani wtedy, gdy przegrywamy, ani wtedy, gdy jesteśmy zwycięzcami.

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
aktywność fizyczna
Dni stają się coraz dłuższe, zza chmur odważniej wychyla się...
depresja
Nawet 30% młodych ludzi myślało poważnie o próbie sa...
Mazovia Cup
Wdniach 2-3 grudnia hala sportowa Gminnego Ośrodka Sportu i...
Prezent na Walentynki
Walentynki – jedni je uwielbiają, inni nie znoszą. Nie zmien...
test oddechowy
SIBO (Small Intestinal Bacterial Overgrowth), czyli zespół r...