Leszek Walczak

Wojskowe Zakłady Lotnicze – wyjątkowe 12 miesięcy

Opublikowano: 5 maja 2016

Ten rok jest dla nas wyjątkowy: obchodzimy stulecie bydgoskiego lotniska, 70-lecie zakładów, 70-lecie Aeroklubu Bydgoskiego, 10-lecie Air Fair, a dodatkowo oddajemy do użytku największą inwestycję w naszej historii, czyli hangar dla dużych samolotów cywilnych i transportowych z kompleksem malarskim – mówi Leszek Walczak, prezes zarządu Wojskowych Zakładów Lotniczych Nr 2 S.A. w Bydgoszczy

Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 2 S.A. Bydgoszczy obchodzą w tym roku swoje 70-lecie. Jakie myśli pojawiają się w pana głowie wraz z tym jubileuszem?

– Zawsze jak patrzę na WZL 2, myślę o tym, że to przykład pięknego połączenia tradycji z nowoczesnością. 70 lat naszej działalności to dużo czasu, który daje nam bagaż pięknej tradycji, natomiast niezmiennie podkreślam, że jesteśmy nastawieni na nowoczesność, co przejawia się przede wszystkim w stosowanych przez nas technologiach. Wszystko, co wiąże się z lotnictwem, zawsze jakby wyprzedza czasy, tak więc nie możemy pozostać w tyle.

Od samego początku, czyli od powstania w 1946 r., naszą dewizą jest szerokie spojrzenie na samoloty – interesuje nas wszystko, czym dysponują Siły Powietrzne.

Takie jest też nasze przyszłościowe spojrzenie – kompetencyjnie chcemy ograniczyć się do wszystkiego, co nazywane jest samolotami, czy to załogowymi, czy bezzałogowymi.

Nasza historia jest bezpośrednio związana z tymi samolotami, którymi dysponowały polskie Siły Powietrzne, tak więc modele, które dziś oglądamy w muzeach, były remontowane w naszych zakładach. Oczywiście kwestia ilości jest nieproporcjonalna – kiedyś liczyliśmy egzemplarze w setkach, dziś tylko w sztukach, ale – co istotne – obecnie posługujemy się zupełnie inną techniką.

Które daty w historii firmy uznałby pan za kluczowe dla jej dzisiejszej pozycji?

– Trudno w krótkiej rozmowie prześledzić historię kierowanych przeze mnie zakładów, zresztą czytelnicy będą mieli taką możliwość na innych stronach tego magazynu, skupię się więc na kilku kluczowych datach. Jedną z nich był rok 1982, kiedy przyjęliśmy obecną nazwę. Drugą – 2008 r., kiedy nastąpiła nasza komercjalizacja i staliśmy się spółką akcyjną, choć cały czas znajdującą się pod nadzorem Ministerstwa Obrony Narodowej. Wreszcie kluczowy był rok 2014, w którym staliśmy się częścią Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To te daty ukształtowały dzisiejszy wizerunek firmy i jej pozycję.

Działalność WZL Nr 2 S.A. dzieli się na dwa segmenty: wojskowy, zapoczątkowany wraz z powstaniem firmy, i cywilny, który do tej pory raczkował, ale lada dzień rozkwitnie na dobre…

– Ma pan rację. Długo pracowaliśmy nad tym, by Wojskowe Zakłady Lotnicze kojarzyły się z lotnictwem, a nie tylko z wojskowością. Jeżeli chodzi o militarną część naszej działalności, zajmujemy się samolotami postradzieckimi Su-22 i MiG-29 oraz nowoczesnymi zachodnimi modelami, czyli F-16 i Herkulesami C-130.

Tak jak pan zauważył, przed nami ważny krok w rozwinięciu cywilnej działalności, czyli otwarcie malarni samolotów.

Kamień węgielny pod budowę hangaru, w którym będzie się ona mieściła, został wkopany podczas zeszłorocznej edycji Air Fair. 30 grudnia obiekt został oddany do użytku od strony budowlanej. Od początku stycznia w części obsługowej hangaru odbywa się obsługa PDM na samolocie Hercules C-130. Część malarska hangaru zacznie być użytkowana w czerwcu, a jej uroczyste otwarcie chcemy zorganizować we wrześniu razem z obchodami 70-lecia firmy. W budowie tego obiektu nie chodziło o kubaturę, ale o nowoczesność jego wyposażenia. Będzie to pierwsza certyfikowana malarnia w Polsce, jedna z najnowocześniejszych, jeżeli nie najnowocześniejsza, w Europie.

W czym będzie przejawiała się ta nowoczesność?

– Przede wszystkim w rozwiązaniach technicznych z najwyższej półki oraz dbałości o ochronę środowiska. Dysponujemy właściwie wszystkim, co w tej chwili proponuje świat. Hangar ma specjalne połączenia drogowe z portem lotniczym. Przed budynkiem jest 11 tys. mkw. powierzchni postojowej. Do tego dochodzą wiedza i umiejętności naszych malarzy, którzy są certyfikowani przez największych producentów farb, czyli Ultra Tex PG i Axe Nobel, oraz szybkość działania. Dzięki temu klientom – czy to krajowym, czy zagranicznym – będziemy mogli zagwarantować wszystko, czego potrzebują do profesjonalnej obsługi.

Przy okazji otwarcia malarni chcemy pokazać się od jak najlepszej strony, stąd symbioza z bydgoskim portem, w którym ruch lotniczy powinien się zwiększyć właśnie dzięki temu, że samoloty będą do nas przylatywały.

Chcemy wejść na rynek z przytupem, żeby było o nas głośno w Europie, i jest na to szansa. Jesteśmy już po wstępnych ustaleniach z naszymi partnerami, którzy zaraz po otwarciu skierują swoje samoloty do naszej malarni.

Czy to szczyt góry, jeśli chodzi o lotnictwo cywilne, czy dopiero rozgrzewka?

– Zdecydowanie to drugie. Docelowo chcemy zapewniać obsługę liniową, projektowanie samolotów oraz ich naprawy. W tej chwili jesteśmy jedynym w kraju serwisantem Cirrusa – obsługujemy wszystkie zarejestrowane na terenie Polski modele i kilka sztuk zagranicznych.

Kolejnym krokiem w rozwoju tego segmentu będą bezpilotowce, które chcemy produkować w oparciu o własne zasoby badawczo-rozwojowe, ale też korzystać przy tym ze wszystkich możliwości, które istnieją na terenie kraju, stąd współpraca z wieloma uczelniami, np. z Politechnikami Warszawską, Wrocławską, Poznańską, oraz ze wszystkimi, którzy w kwestii bezpilotowców mają coś do powiedzenia.

Uważamy, że czasy Leonarda da Vinci dawno się skończyły i tylko umiejętność współpracy gwarantuje dziś rozwój. Do produkcji bezpilotowców zostaliśmy wyznaczeni w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej.

Nie patrzymy na nie tylko pod kątem wykorzystania ich przez MON, lecz na szerszym polu. To rynek bardzo perspektywiczny. Leśnictwo, rolnictwo, linie przesyłowe, górnictwo, ochrona – tego typu statki powietrzne mają zastosowanie w zasadzie wszędzie. Chcemy mieć w ofercie nie tylko modele, które będą latały daleko, czyli na odległość np. 150 km, lecz także te o mniejszym zasięgu.

Wspomniał pan o poradzieckich samolotach, które wciąż są na wyposażeniu polskiego wojska. Czy państwa „opieka” nad nimi opiera się tylko na remontach, czy uzupełniają je państwo o najnowocześniejsze wyposażenie?

– Moim zdaniem MiGi-29 i Su-22, które są w dyspozycji polskich Sił Powietrznych, to w tej chwili najlepsze na świecie samoloty tego typu. Przeszły sporą modernizację, wszystkie są wyposażone w kabiny anglosaskie, czyli w tej chwili najlepsze. Jako ciekawostkę dodam, że na całym świecie MiG-29 jest analogowy, a nasz jest już cyfrowy. Chyba właśnie z tego powodu z propozycjami współpracy zwracają się do nas firmy użytkujące tego typu samoloty. Najprawdopodobniej będziemy też dzielić się naszą wiedzą z kolegami z Bułgarii, kraj ten bowiem nadal będzie użytkował MiGi-29, a poza tym polski rząd podpisał z rządem bułgarskim międzyrządowe porozumienie, na mocy którego taka współpraca będzie możliwa.

Jakość to w lotnictwie rzecz święta. Jak państwo o nią dbają?

– Przede wszystkim muszę podkreślić, że w lotnictwie nie ma rzeczy ważnych i ważniejszych, tutaj wszystko musi być na najwyższym poziomie, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo i życie pilota, więc dbałość o jakość to podstawa myślenia o lotnictwie. Jako WZL 2 możemy oczywiście pochwalić się wszystkimi wymaganymi certyfikatami, ale najważniejsze, aby zasady jakości były wprowadzone w życie. Gwarantuję, że produkty, które od nas wychodzą, mają najwyższą jakość.

Żeby była ona wysoka, potrzebni są też odpowiednio wykształceni pracownicy. Dziś wiele polskich firm ma z nimi problem. Czy państwu również doskwiera brak kadry technicznej?

– Oczywiście, że problem ten jest zauważalny, tyle że jesteśmy postrzegani jako dobry pracodawca, co wielokrotnie zostało potwierdzone nagrodami, a to ułatwia pozyskanie pracowników. To dla nas ważne, bowiem nie zajmujemy się produkcją, tylko usługami, w związku z czym dla nas zawsze pierwszoplanową rolę odgrywa człowiek, jego wiedza i doświadczenie. Wszystko, co dzieje się w firmie, odbywa się nie dzięki maszynom, ale właśnie dzięki ludziom. Fluktuacja w naszej firmie jest mała – w tej chwili zatrudniamy już ponad 750 osób, ale proces rekrutacji wciąż jest otwarty ze względu na rozwijanie cywilnej części naszej działalności.

Nowy pracownik potrzebuje około dwóch lat, żeby stać się fachowcem i móc z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że opanował sztukę bycia mechanikiem lotniczym.

Nieustannie szkolimy naszych pracowników ze wszystkich szczebli, wysyłamy ich do cenionych w świecie firm, gdzie zdobywają dodatkowe wiedzę i kompetencje. Nie mam tu na myśli tylko specjalistycznych kursów, lecz także naukę języka angielskiego, za pomocą którego odbywa się wymiana informacji w tej branży.

Ponadto prowadzimy program wdrażania pracowniczych pomysłów, co również mobilizuje ludzi do działania i ich rozwija. Lotnictwo to sektor, który powinien być w szczególności oparty na nowoczesnych technologiach. Nie mam tu na myśli drukarek 3D czy nowoczesnych maszyn, ale umiejętności ludzi, aby patrzeć na wszytko inaczej, a będą to robić, jeśli tylko się im to umożliwi i będzie się otwartym na ich pomysły.

W tym roku po raz 10. organizują państwo wystawę Air Fair. Czym podyktowane było zapoczątkowanie tego wyjątkowego spotkania przedstawicieli branży lotniczej?

– Wszyscy dobrze wiemy, że największą w Polsce imprezą branży wojskowej jest kielecki Międzynarodowy Salon Przemysłu Obronnego. To prestiżowe wydarzenie, jednak stwierdziliśmy, że podczas jego trwania nie ma tak naprawdę czasu na rozmowy, wymianę poglądów. Wszyscy w szybkim tempie przechodzą od stoiska do stoiska i oglądają wystawiony sprzęt. Brakowało nam miejsca, w którym branża lotnicza będzie mogła się spotkać, wymienić się poglądami, pokazać, czym dysponuje, podpisać kontrakty. Stwierdziliśmy, że idealnie do tego nadają się tereny, którymi dysponujemy. Tak narodził się pomysł na Air Fair i myślę, że skoro w tym roku spotkamy się po raz 10., był on trafiony. Z każdym rokiem rośnie liczba wystawców, dziś po prostu nie wypada nie być w Bydgoszczy.

Jak zapowiada się jubileuszowa wystawa?

– Zawsze na takie pytania odpowiadam, żeby samemu przyjechać i zobaczyć – gwarantuję, że nie będzie rozczarowania. Nie chcę zdradzać wszystkich szczegółów, zresztą można o nich przeczytać w planie wystawy, ale na pewno każdy znajdzie w nim coś specjalnego dla siebie. Dla jednych będzie to spotkanie z Sebastianem Kawą, dla innych możliwość zajęcia miejsca pilota, jeszcze inni będą uradowani spotkaniem z przedstawicielami służb mundurowych, nie tylko wojskowych.

Dla nas najważniejsze jest to, że dzięki Air Fair nie tylko zbliżamy do siebie przedsiębiorstwa działające na tym rynku, lecz także otwieramy dla mieszkańców Bydgoszczy czy fanów lotnictwa na co dzień szczelnie zamknięte drzwi naszych zakładów. Drugi dzień naszego święta to zawsze czas piknikowy – kilkadziesiąt tysięcy ludzi może przyjść, dotknąć samolotu, wsiąść do niego, porozmawiać z pilotami. Chcemy pokazać, że Bydgoszcz żyje lotnictwem, ale chcemy też zarazić lotnictwem młodzież i dzieci – być może naszych przyszłych pracowników.

Czego więc życzyć panu w roku jubileuszowym?

– Żebyśmy nie zatrzymali się w rozwoju. Żeby rozpoznawalność marki WZL 2 była jeszcze większa i zawsze kojarzyła się z najwyższą jakością, nowoczesnością i przyszłością.

Rozmawiali Jarosław Dudek, Mariusz Gryżewski

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Port Lotniczy Olsztyn-Mazury
Od 2016 r. położony w sercu regionu Port Lotniczy Ol...
Michał Wieczorek
Kiedy siada za sterami niewielkiej Cessny, świat doo...
Chiński samolot C919
Chiński wąskokadłubowy samolot pasażerski C919 może być już...
odszkodowanie za opóźniony lot
Nie da się ukryć, że era bezproblemowej i punktualnej podróż...
lot samolotem
Latanie od zawsze było marzeniem wizjonerów, którzy zazdrośc...