Tak najkrócej można streścić musical „We will rock you” (od 15 kwietnia na scenie warszawskiego Teatru Muzycznego ROMA) z piosenkami legendarnej grupy Queen i librettem Bena Eltona.
Jego premiera w londyńskim Dominion Theatre odbyła się 14 maja 2002 r. Wbrew niezbyt entuzjastycznym recenzjom stał się najdłużej granym przedstawieniem, bo z afisza teatru został zdjęty 31 maja 2014 r. Pokazywany był też m.in. w Australii, Austrii, Brazylii, Belgii, Francji, Hiszpanii, Japonii, Kanadzie, Niemczech, Norwegii, Republice Południowej Afryki, Szwajcarii i Moskwie (2004).
W Warszawie „We Will Rock You” jest grany pod honorowym patronatem Rafała Trzaskowskiego, Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy i Jej Ekscelencji Anny Clunes, ambasador Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
– Gdybyśmy go zagrali, kiedy miał premierę w Londynie, to nie byłby tak aktualny, jak dziś – słusznie uważa Wojciech Kępczyński, reżyser, dyrektor TM ROMA. – To historia Killer Queen, która całkowicie zdominowała ten zglobalizowany świat – iPlanetą, którą dawniej nazywano Ziemią, rządzi jedna, potężna korporacja. Nie wolno tworzyć, bo muzyka jest wyrazem absolutnie niepożądanego indywidualizmu, kochać, nie ma też miejsca na indywidualność. To absolutnie nie do przyjęcia świat, gdyż wszyscy muszą być jednakowo ubrani, jednakowo myśleć i korzystać tylko i wyłącznie z internetu, bo nic nie można notować na papierze. Nic dziwnego, że grupa hippisów, bohemy, której patronem jest Freddie Mercury, do którego cały czas są odwołania, w tajemnicy kultywuje pamięć o przeszłości, bo nie chce pogodzić się z taką ponurą egzystencją i podejmuje walkę o wolność, miłość i rocka! Musical widziałem w 2003 r. i już wówczas pomyślałem, że jest dla nas, naszych widzów. Niestety, długo czekaliśmy na uzyskanie specjalnego porozumienia od amerykańskiego Theatrical Rights Worldwide, właściciela licencji m.in. na takie musicale jak „Grease”, „Flashdance” i „The Bodyguard”.
W pełni zgadzam się z odniesieniami do aktualnej sytuacji: tego co mamy za wschodnią granicą. Gdy w scenie „Jedna wizja” zobaczyłem aktorów machających czerwonymi sztandarami, maszerujących równym, dziarskim krokiem, a z tyłu widok Statuty Wolności, która nad głową, zamiast pochodni, ma jakiś symbol kojarzący mi się ze znakami z Chińskiej Republiki Ludowej, to po plecach przeszły mi ciarki.
„We will rock you”, to – podobnie jak „Mamma Mia” – tzw. musical „jukebox”, w którym wykorzystywane są wcześniej już skomponowane i zazwyczaj dobrze znane przeboje, współgrające akcję. Wśród 25 są takie superhity, jak: „Radio Ga Ga”, „Uwolnić się chcę”, „Kto kochać się da”, „Killer Queen”, „Coś, co jest jak magia”, „Chcę wszystko mieć”, „Jedna wizja”, „Kto chciałby żyć na zawsze”, „Stop! Nie mów nic”, „Nasz najlepszy czas”, „Chcemy rocka”, „Tak się wygrywa” i „Rapsodia bohemy”. Jestem pewien, że fani zespołu nie będą mieli problemów z ich oryginalnymi tytułami!
Jak w TM ROMA zwykle bywa, musical wystawiany jest w autorskiej inscenizacji non-replica reżyserowanej przez Wojciecha Kępczyńskiego. Twórcą polskiego przekładu libretta i tekstów piosenek jest Michał Wojnarowski, kierownik literacki Teatru, kierownictwo muzyczne spektaklu sprawuje Jakub Lubowicz, scenografia jest dziełem Mariusza Napierały, kostiumy – Doroty Kołodyńskiej, choreografia – Agnieszki Barańskiej, która jest też asystentką reżysera, a projekty fryzur – Jagi Hupały.
Ponadczasowe przeboje grupy QUEEN oraz dynamiczna i pełna humoru fabuła zawsze wywołują niebywały entuzjazm widzów, którzy pod koniec przedstawienia – zupełnie, jakby była to jakaś magia – nieodmiennie zaczynają śpiewać razem z wykonawcami. Musical zamienia się wtedy w szalony rockowy koncert, a jego patronem jest niepowtarzalny Freddie Mercury.
– Właściwie tłumaczenie powinno być niezauważalne – mówi o pracy nad nim Michał Wojnarowski. – Zawsze ideałem jest, kiedy odbiorca ma wrażenie, że to, czego słucha, czy to, co czyta, od początku było napisane po polsku. Poza tym, rzecz jasna, tłumaczenie powinno tak oddawać sens oryginału, aby reakcja widza lub czytelnika była identyczna albo przynajmniej podobna to tej, którą wywołuje oryginalny materiał. Przy przekładzie tekstu na potrzeby teatru trzeba dodatkowo wziąć pod uwagę wymóg jego sceniczności, a przy tłumaczeniu tekstów piosenek zmagać się jeszcze z ograniczeniami wynikającymi z frazy muzycznej, czyli na przykład rozłożeniem akcentów, wysokością dźwięku, wartością danej nuty czy tempem. A i tak nie wymieniłem wszystkich elementów, z których składają się te puzzle. Dlatego naprawdę potrzeba trochę czasu, żeby to wszystko złożyć w całość.
Tłumacząc piosenki do „We Will Rock You” starałem się widzieć w nich nie tylko legendarne hity grupy Queen, ale przede wszystkim utwory, które są częścią musicalu: napędzają akcję, charakteryzują bohaterów albo komentują wydarzenia i muszą się sprawdzić przede wszystkim w tym kontekście.
Konieczność tłumaczenia piosenek mieliśmy zapisaną w umowie licencyjnej na ten tytuł, ale wynika ona też z natury musicalu jako gatunku. Ma dotrzeć do widza nie tylko poprzez muzykę, taniec czy efektowną inscenizację, ale także poprzez słowo. Aktorzy budują swoją rolę na tekście, zarówno w piosence, jak i w scenach mówionych. To jest punkt wyjścia do wszystkiego, co dzieje się na scenie. A w „We Will Rock You” dzieje się dużo, jest wiele humoru, wiele odniesień do pop kultury, ale również wiele wzruszeń. To jest rockowa jazda bez trzymanki!
Mam jednak wrażenie, że Michał Wojnarowski nie trzymał się ściśle oryginału, bo gdy Galileo nazywa poznaną kobietę Scaramouche (scena „W ciemno”), a ta pyta go stąd to imię, to jej odpowiada, iż rozważał jeszcze: Jolka Jolka i Anna Maria. – Takich smaczków i skojarzeń jest dużo, dużo więcej. A wziąłem je z głowy, czyli z niczego.
Są nimi też np. takie sformułowania, jak: „Oto Killer Queen, trotyl i siwy dym, nitro i wybuchowy drink!”, „Rzucasz się tak w ciemno, bo cel masz nowy”, „Idź i walcz, martwych budź”, „Dziewczyno z tęgim tyłkiem, kręcisz cały świat!” czy „Ktoś tu stał, a ktoś tu padł, lecz historia gdzieś to ma…”.
Musical to muzyka, teksty piosenek i libretto oraz taniec. – Praca nad choreografią rozpoczyna się oczywiście od przeczytania przetłumaczonego libretta – mówi Agnieszka Brańska, twórczyni choreografii. – Sprawdzam formy muzyczne: ile taktów ma zwrotka, a ile refren, by wiedzieć jak budować dramaturgię piosenki. Muszę mieć informację od reżysera od czego wychodzimy w piosence i do czego na jej końcu musimy dojść, jaką operuję przestrzenią i jak wygląda scenografia w danym momencie. W przygotowaniu choreografii opieram się na nutach, by dobrze kojarzyć przebieg utworu. Potem rozkładam choreografię przestrzennie, detalizuję kroki i konkretne już ruchy rąk i całego ciała.
Największą trudność sprawiały mi nieregularność w budowie piosenek zespołu Queen: często były dodawane takty w innym metrum i nauczenie się na pamięć tego przebiegu, a potem podłożenie do niego kroków, było wymagającą pracą, podobnie jak wymyślenie języka i estetyki ruchu opisującej wirtualny świat. Musiał być on czymś kontrastowym, zupełnie innym niż język, który przypisałam grupie rebeliantów. Świat wirtualny, to świat zmanipulowany przez Global Soft i internet, świat ludzi sklonowanych, gdy świat Bohemy, to świat emocjonalnych buntowników, dużych indywidualności walczących o swoją wolność. Oba są przeciwległe i estetyka ruchu musiała oddawać ten kontrast.
Choć członków zespołu tanecznego wspierają wykonawcy swingów tanecznych, to oczywiście ton spektaklowi nadaje gra 7 wymienionych po imieniu bohaterów, w których role wciela się 21 aktorów. W castingu uczestniczyło 600 osób. Wszyscy zaangażowani w swoim c.v. mają role w różnych teatrach, ale tylko 5. nie występowała wcześniej w TM ROMA!
W obsadzie na uwagę zasługuje Wojciech Paszkowski, który grał już w 11. spektaklach wystawionych na dekach teatru przy ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, ale dla mnie najbardziej znanym w tym spektaklu aktorem jest Łukasz Zagrobelny, który niedawno obchodził 15-lecie solowej działalności artystycznej (obecnie pracuje nad 5. albumem solowym). W 2008 r. w magazynie „VIP” ukazał się mój wywiad z nim zatytułowany: „Jestem piosenkarzem, a nie aktorem”. To credo nie przeszkodziło mu wystąpić w 7. spektaklach TM ROMA (w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku kreuje Jurija Żywago w musicalu „Doktor Żywago”).
– Czytałem, że Harrison Ford w szczycie swoje kariery też chodził na zdjęcia próbne i castingi. Jeśli bym nie pasował do tej roli, to moja popularność nie miałaby nic do rzeczy. Po chyba 10 latach postanowiłem ponownie pojawić się na tej scenie, bo piosenki Freddiego są dla mnie ekscytujące. Gram Khashogga, prawą rękę Killer Queen, faceta od czarnej roboty.
Aktorów wspierają zespół wokalno-aktorski i wykonawcy swingów wokalno-aktorskich (pełna obsada: https://www.teatrroma.pl/realizatorzy-i-obsada-we-will-rock-you/#obsada).`
Piosenki Queen słyszymy w nieznanym kontekście, odkrywając ich nowe znaczenia. Bo musical – jak podkreślają polscy twórcy – to okazja do usłyszenia elektryzującego, porywającego i pełnego energii brzmienia hitów, które docierają do widzów z futurystycznej i realistycznej scenografii, zbudowanej z wielu konstrukcji, które do teatru przywieziono kilkoma tirami. Niemal każda w trakcie montażu ulegała pewnym modyfikacjom i zmianom. Największą jest dwuczęściowa, otwierana galeria o wysokości 7,5 m, tworząca arenę lub centrum handlowe.
– W przygotowaniu całokształtu warstwy wizualnej brało udział bardzo wiele osób. Scenografia jest częścią olbrzymiej machiny produkcyjnej, gdzie technologie sceniczne, multimedia oraz efekty specjalne grają niezwykle ważną rolę. Tak czy inaczej jest to jedna z największych gabarytowo dekoracji jakie stworzyłem dla Teatru Roma w ciągu ostatnich lat – mówi Mariusz Napierała, jej autor. – Stworzenie tych dwóch światów, skrajnie różnych, było dla mnie największym wyzwaniem. Jeden z nich jest technologicznie perfekcyjny, drugi zaś jest ruiną rzeczywistości, którą znamy. Metaforycznie to gruzowisko wolności i rock‘n’rolla. Ten pierwszy świat to prognozowana futurystyczna wizja przyszłości, która z pewnością ma swoje korzenie w dzisiejszych realiach społeczno-kulturowych. A przedstawianie przyszłości zawsze jest trudne, ponieważ wchodzimy w fantastykę, a ta ma swoje korzenie i tak w naszych doświadczeniach ze świata obecnie nam znanego. Trudnością także jest znalezienie takiego jej wizerunku, by nie być w swej futurystycznej wersji ani pretensjonalnym ani anachronicznym.
Akurat w przypadku „We Will Rock You”, w realizacji non-replica, miałem na szczęście dużo przestrzeni i wolności. Jesteśmy związani scenariuszem, ale wszystkie inne rozwiązania były polem do kreacji właściwie nieograniczonym. Inaczej bywa w wielu innych licencyjnych produkcjach, jak choćby w musicalach „Waitress” czy „Aida”, gdzie musiałem moje wizje zatwierdzać u licencjodawcy i często zobowiązany byłem do korygowania projektów z uwagi na zbyt duże podobieństwo, np. szczegółu dekoracji do wersji oryginalnej albo właśnie z powodu zbyt dowolnego potraktowania jakiegoś jej elementu.
W licencji nie określono liczby przedstawień. „We will rock you” w Dominion Theatre przez 12 lat obejrzało ponad 7 mln widzów. Przypomnę, że „Mamma Mia” w TM ROMA wystawiono ponad 600 razy. Sądzę, że chętnych przypomnienia sobie lub poznania dorobku Freddiego Mercury’ego, w tym i 75-letniego Briana May’a, gitarzysty zespołu Queen, który w marcu od brytyjskiego króla Karola III otrzymał tytuł szlachecki za zasługi dla muzyki i działalność charytatywną, zwłaszcza w obronie zwierząt, będzie więcej niż fanów – nic jej nie ujmując – ABBY!!!
A co później? Wojciech Kępczyński zdradził, że uwielbia „Hamiltona” i „Moulin Rouge”!
Tekst i zdjęcia : Jerzy Bojanowicz
Dodaj komentarz