Weronika Rosati

Weronika Rosati – Zawsze byłam pracusiem

Opublikowano: 6 września 2004

Młoda, piękna, zdolna. Niedawno uznano ją za najlepszą partię w Polsce. Ale Weronika Rosati wolałaby mieć opinię dobrej aktorki, nad czym intensywnie pracuje. Ostatnio, w sensacyjno-policyjnym „PitBullu” Patryka Vegi, wciela się w postać Dżemmy – Ormianki, córki mafiozo. To jej debiut fabularny i jest nim bardzo przejęta. Obserwowaliśmy ją na planie podczas jej pierwszych dni zdjęciowych

Niedawno przyznałaś w jednym z wywiadów, że masz ogromną tremę przed pierwszymi zdjęciami do „PitBulla”. Czy po pierwszym dniu na planie czujesz się już pewniej?

Weronika Rosati – Oczywiście. Od półtora miesiąca żyję tym filmem. Reżyser robił z nami bardzo dużo prób. Poza tym mam fantastycznych partnerów wśród aktorów. To daje mi poczucie dużego bezpieczeństwa i przygotowania. Jest to bardzo ważne. Mam świadomość, że to mój pierwszy film fabularny i zależy mi na stworzeniu autentycznej postaci. Jakaś trema na pewno będzie mi towarzyszyć. Mam przed sobą jeszcze wiele trudnych scen.

Jak trafiłaś na plan? Brałaś udział w castingu?

Weronika Rosati – Nie, to Patryk Vega – reżyser „Pitbulla” – zaprosił mnie osobiście do współpracy. Kiedyś zauważył mnie na lotnisku, a potem w którymś z seriali, i widocznie pasowałam mu do roli.

Wiemy, że nie możesz zdradzać szczegółów, ale odsłoń rąbka tajemnicy i powiedz, w jaką postać się wcielasz.

Weronika Rosati – Jest to ktoś zupełnie inny niż ja. To postać Dżemmy – młodej Ormianki, córki szefa mafii, która zakochuje się z wzajemnością w starszym od siebie policjancie. Jest to świat zupełnie mi obcy.

W jaki sposób przygotowywałaś się do roli?

Weronika Rosati – Na wielu próbach z reżyserem. Dobrze jest mieć świadomość, że reżyser ma wizję postaci i potrafi aktora dobrze poprowadzić. Tak jest w przypadku pracy z Patrykiem. Poza tym uczyłam się akcentu. Jeździłam np. na Stadion Dziesięciolecia. Tam na bazarze pracuje wielu Ormian. Obserwowałam ich zachowanie, sposób mówienia, gestykulację.

Kiedy zdecydowałaś się na wybór tego trudnego zawodu?

Weronika Rosati – Nie było takiego konkretnego momentu. Od zawsze wiedziałam, że będę próbować i dążyć do tego, żeby móc grać w filmie. To było we mnie odkąd tylko sięgam pamięcią.

Czy jesteś zadowolona ze wszystkich projektów, w których dotąd brałaś udział? Czy może żałujesz udziału w którymś z seriali?

Weronika Rosati – Nie, nie żałuję. To zawsze było zdobywanie nowych doświadczeń, praca w innych realiach, z różnymi ludźmi. Jednocześnie była to możliwość spełnienia moich marzeń o graniu. Dla młodej aktorki jest to bardzo przydatne. Każda z ról dała mi coś dobrego. Dzięki temu, przy debiucie fabularnym, czuję się znacznie pewniej. Jestem mądrzejsza niż, powiedzmy, trzy seriale temu.

Jesteś osobą bardzo zapracowaną. Jako licealistka nie miałaś praktycznie wolnego czasu – zawsze mnóstwo zajęć dodatkowych: naukę języków, aktorstwa, tańca, akrobatyki. Teraz to się jakoś zmieniło?

Weronika Rosati – Mogę powiedzieć, że nie miałam właściwie nigdy życia nastolatki. Zawsze byłam ogromnym pracusiem. To był mój wybór. Czułam potrzebę, żeby się rozwijać, uczyć. Nikt mi tego nie narzucał. Rzeczywiście, wiele imprez mi umknęło, ale nie żałuję tego. Zresztą ostatnio nadrabiam zaległości i to mi wystarcza.

Niedawno uznano Cię za najlepszą partię w Polsce. Jak na to zareagowałaś?

Weronika Rosati – Z jednej strony jest to oczywiście miłe. Ale wolałabym mieć opinię dobrej aktorki, niż być najlepszą partią.

Rozmawiała Edyta Jaworska/KAPiF

Fot. Rafał Nowak/KAPiF

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *