20-lecia Polskiej Izby Nasiennej

Opublikowano: 1 marca 2016

Rocznica 20-lecia Polskiej Izby Nasiennej (PIN) jest okazją do wspomnień i refleksji również nad 13-letnią historią działalności Agencji Nasiennej Sp. z o.o. w Lesznie (AN), jedynej w Polsce organizacji hodowców. Historia ta rozgrywa się niejako u boku PIN-u, która reprezentuje całą branżę nasienną, tak hodowców, jak też firmy nasienne

Agencja Nasienna Sp. z o.o. została założona w 2003 r. przez siedem polskich spółek hodowli roślin, aby działać jako organizacja hodowców, kontrolować umowy licencyjne i przeciwdziałać szarej strefie nasiennej oraz nielegalnym zasiewom w rolnictwie. Po trzech latach wstrzymanie finansowania programów hodowlanych ze środków budżetowych zmusiło nas do opracowania i wdrożenia systemu zbierania opłat od rolników za rozmnożenia własne (tzw. odstępstwo rolne – OR).

Obok opłat licencyjnych za produkcję kwalifikowanego materiału siewnego są one podstawowym źródłem finansowania programów hodowlanych. Było to ważne, tym bardziej że polscy rolnicy chętniej sieją materiał własny (90 proc.) niż kwalifikowany materiał siewny (10 proc.). Oczywiste jest zatem, że z samych opłat licencyjnych hodowcy nowych odmian roślin nie byliby w stanie utrzymać swojej działalności.

Ochrona odmian a innowacyjność

W dużym uproszczeniu można stwierdzić, że ochrona wyłącznego prawa do odmian roślin jest istotą innowacyjności. Środki pozyskane przez hodowcę z tytułu opłat licencyjnych i opłat za OR są istotnym wkładem w dalszy rozwój hodowli, niezbędnym do opracowywania nowych odmian. Bez tych funduszy postęp biologiczny w Polsce dreptałby w miejscu, ustępując pola silnym hodowcom zagranicznym.

Aby w celach zarobkowych rozmnażać, oferować i sprzedawać odmianę chronioną wyłącznym prawem jako materiał siewny, konieczne jest pisemne upoważnienie, najczęściej w formie umowy licencyjnej z hodowcą. Od tego prawa powstał wyjątek, zwany odstępstwem rolnym. Umożliwia on rolnikom wysiew materiału odmiany chronionej, pochodzącego z własnej uprawy, bez wiedzy i pisemnej zgody hodowcy. Rolnik zobowiązany jest wówczas w ciągu 30 dni od daty siewu zapłacić hodowcy połowę opłaty licencyjnej, obowiązującej dla tej odmiany.

Opłaty za korzystanie z chronionych odmian roślin uprawnych są głosem rolników, wpływającym na kształtowanie hodowli.

Posiadacze gruntów rolnych wybierają i uprawiają odmiany, które spełniają ich oczekiwania, a więc są najlepsze. W ten sposób inwestują w rozwój wybranych odmian i hodowli oraz dostarczają hodowcom wskazówek, jak efektywnie zarządzać swoją własnością intelektualną.

Prawo rynku buduje silną hodowlę – rolnicy jako konsumenci mają w tym procesie swój niezaprzeczalny udział. Przez zgodne z prawem korzystanie z chronionych odmian roślin rolnicy wskazują kierunek rozwoju hodowli roślin rolniczych i w istotny sposób go stymulują. W zamian otrzymują możliwość korzystania z nowych odmian roślin, coraz lepiej dostosowanych do potrzeb danego gospodarstwa rolnego oraz środowiska uprawy.

Europejscy hodowcy roślin każdego roku odkrywają wiele nowych odmian roślin rolniczych, z których niespełna 1 proc. to odmiany rejestrowane w Polsce. Dla polskiego rolnika teoretycznie dostępne jest ponad 20 tys. odmian z katalogu wspólnotowego, lecz do uprawy w naszym kraju przeznaczone są te zarejestrowane w krajowym rejestrze. Rolnik powinien rozważyć, które z odmian nadają się do wykorzystania w jego gospodarstwie. Jeśli weźmie pod uwagę jedynie potencjał plonotwórczy odmiany, to jego wybór może okazać się chybiony. Wielu rolników przekonało się o tym przed laty, a ponownie w bieżącym roku, gdy zachwyceni wysokim plonowaniem dość pochopnie wysiali odmiany przywiezione z krajów Europy Zachodniej, z łagodniejszego klimatu oceanicznego, a więc o niskiej mrozoodporności.

Kwalifikat czy siew ze zbioru?

Obok doboru odmiany ważny jest wybór materiału do siewu. Najlepiej siać kwalifikowany materiał siewny. Jest on droższy od materiału ze zbioru, ale dzięki selekcji negatywnej czysty i jednorodny biologiczne, a parametry jego kiełkowania i zdrowotności są praktycznie nie do uzyskania w przeciętnym gospodarstwie towarowym. Natomiast siejąc materiał niesiewny (sic!), nietrudno o naruszenie prawa; szczególnie wyłącznego prawa do odmian roślin.

Wszystko zależy od tego, co zostanie wysiane: materiał z własnego zbioru czy nabyty materiał niekwalifikowany. W pierwszym przypadku może dojść do naruszenia wyłącznego prawa, jeśli do siewu będzie wykorzystany gatunek niedozwolony do OR, np. facelia, gorczyca lub trawy. W drugim przypadku naruszenie wyłącznego prawa z całą pewnością będzie mieć miejsce, gdyż odmiany chronione można wysiewać albo jako kwalifikowany materiał siewny, albo materiał zebrany w swoim gospodarstwie w ramach odstępstwa rolnego.

Innej legalnej opcji nie ma. Rolnicy często sieją materiał z „wymiany sąsiedzkiej” lub kupiony na targu.

Są to nasiona towarowe, które nie są materiałem siewnym i jako takie, jeśli pochodzą spoza gospodarstwa, nie mogą być wykorzystane do siewu. Tego typu działania są bardzo powszechne i według moich szacunków dotyczą 35 proc. zasiewów w Polsce; nie oznacza to jednak, że je akceptujemy! Każde stwierdzone naruszenie prawa jest kierowane na drogę postępowania cywilnego o zapłatę odszkodowań, a czasem także na drogę postępowania karnego.

W przeciwdziałaniu naruszania wyłącznego prawa pomaga nam możliwość kontroli, czym rolnicy obsiewają pola. Wysyłamy rolnikom pisemne wnioski o udzielenie informacji, czy korzystali z OR. Zapytany rolnik ma obowiązek odpowiedzi, nawet jeśli nie siał materiału ze zbioru lub nie prowadził żadnych upraw. Rolnicy, którzy wykonują nielegalne zasiewy, często uchylają się od udzielenia informacji. W takich przypadkach informację egzekwujemy sądownie, a następnie odbywa się kontrola w gospodarstwie. W razie wątpliwości rośliny rosnące na polu są badane w celu ustalenia, czy jest to odmiana chroniona wyłącznym prawem. Jeśli tak, rolnik jest proszony o zapłatę odszkodowania na rzecz pokrzywdzonego hodowcy.

Uważam, że obecnie krajowe nasiennictwo ma olbrzymi potencjał, gdyż jakością nie ustępuje światowym biznesom. Wiele firm zmodernizowało linie technologiczne. Brakuje tylko wykwalifikowanej, specjalistycznej młodej kadry. Miejmy nadzieję, że zachowamy obecną różnorodność wysokiej jakości odmian, wyhodowanych w naszym kraju. Przyszłość hodowli i nasiennictwa w Polsce leży jednak w rękach rolników. To oni decydują, jakie odmiany wysieją i kto otrzyma opłatę licencyjną. To oni decydują, czy na polskich polach będą rosły rodzime odmiany.

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *