Polska Izba Nasienna, Karol Marciniak – czas zasiać optymizm

Opublikowano: 16 marca 2016

Nie wołamy o pieniądze. Wnosimy bardzo istotną wartość do rolnictwa, jakim są nasiona nowych odmian. Postęp biologiczny stanowi obecnie źródło największego wzrostu efektywności produkcji roślinnej – mówi Karol Marciniak, prezes Polskiej Izby Nasiennej

Jak ocenia pan obecną kondycję polskiego rynku nasiennego?

Karol Marciniak

Karol Marciniak

– Obecna kondycja polskiego rynku nasiennego jest daleka od satysfakcjonującej. Jeżeli mierzyć ją stosowaniem nasion kwalifikowanych przez rolników, to jesteśmy na końcu Europy. Jednak w kilku ostatnich latach obserwujemy wyraźną poprawę, np. użycie nasion kwalifikowanych zbóż odbiło się od dna. Jest to wynikiem kilku czynników, takich jak dopłaty de minimis do powierzchni obsianej materiałem kwalifikowanym, wyraźnie lepsza jakość nasion, wzrost świadomości samych rolników, wiążący się z wymianą pokoleniową na wsi, oraz poprawa nadzoru nad obrotem.

Generalnie można powiedzieć, że polscy rolnicy mogą bez przeszkód korzystać z wysokiej jakości nasion, oferowanych przez liczne lokalne i ogólnokrajowe firmy zaopatrzenia w środki produkcji. Nie ma ograniczeń po stronie dostawców co do ilości i jakości nasion. Oczywiście zawsze może się zdarzyć sytuacja katastrofalnych wymrożeń w niektórych rejonach, jednak zazwyczaj zapasy nasion z innych części kraju są w stanie pokryć wyższy popyt.

Intensywnie pracujecie państwo nad nowelizacją ustawy o nasiennictwie. W jakim kierunku idą proponowane przez państwa zmiany i czy widzi pan rzeczywistą szansę na ich wprowadzenie?

– Ustawa o nasiennictwie jest bardzo dobrym aktem prawnym w obecnej formie. Brakuje tylko kilku elementów, nie mniej na tyle ważnych, że mogą istotnie wpływać na funkcjonowanie całego sektora. Chcemy, aby przepisom ustawy podlegały niektóre ważne gospodarczo i poszukiwane przez rynek krajowy i zagraniczny gatunki, jak np. gryka, proso. Dla tego pierwszego identyfikacja odmiany i urzędowo oceniona jakość nasion pozwolą na dostarczanie rolnikom nowego materiału siewnego o wysokiej jakości. Ponadto możliwość wytworzenia kwalifikowanego materiału siewnego umożliwi polskim firmom pokrycie rosnącego popytu na nasiona tych gatunków w niektórych krajach UE i zwiększy konkurencyjność Polski na rynku międzynarodowym.

W istniejącej ustawie zmieniono definicję materiału siewnego, co automatycznie oznacza, że państwo nie ma obecnie żadnych narzędzi do sprawowania nadzoru nad obrotem nasiennym. Nie chodzi nam o zmasowane kontrole, nie jest to potrzebne, jednak w niektórych sytuacjach konieczne byłoby prowadzenie takiego nadzoru – wiąże się to z nielegalnym obrotem nasionami, ale także z zapewnieniem skutecznej kontroli bezpieczeństwa żywności – GMO, bezpieczeństwo fitosanitarne.

Jesteśmy także przeciwni propozycji Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, dotyczącej możliwości wytwarzania etykiet przez poszczególne firmy. Obecnie etykieta z oryginalnym numerem jest dokumentem ścisłego zarachowania, wydawanym wyłącznie przez Państwową Inspekcję Ochrony Roślin i Nasiennictwa, i podstawą nadzoru nad obrotem.

Dodatkowo w ustawie należy przewidzieć możliwość przejścia z papierowej na całkowicie elektroniczną dokumentację dotyczącą nadzoru nad wytwarzaniem, kontrolą jakości i obrotu materiałem siewnym. Działanie to pozwoli na usprawnienie procesów i obniżenie kosztów dla budżetu państwa. Poza tym hodowcy właściciele odmian oczekują jednoznacznych zapisów dotyczących możliwości pozyskiwania przez nich informacji o zakwalifikowanych partiach nasion ich odmian.

Jak w pana mniemaniu polskie firmy z branży nasiennej radzą sobie z zagraniczną konkurencją?

– Po otwarciu granic w następstwie wejścia Polski do Unii Europejskiej nastąpił bardzo radykalny napływ odmian zagranicznych. Wiele z nich to gatunki bardzo cenne, często zweryfikowane badaniami i rejestracją w Centralnym Ośrodku Badania Odmian Roślin Uprawnych. Jednak część tych odmian nie jest nigdzie badana pod względem ich przydatności dla krajowych warunków, więc ich uprawa może być zawodna, zwłaszcza po takiej zimie, jaka była w tym roku na Kujawach czy Podlasiu.

Najniższy udział odmian krajowych odnotowujemy w jęczmieniu ozimym i jarym, i rzepaku, a najwyższy w pszenżycie i owsie. Kilka krajowych firm hodowlanych konkuruje z korporacjami światowymi i całym europejskim przemysłem nasiennym. Udział polskich odmian w krajowych uprawach sukcesywnie spada. Stan taki nie jest zadowalający, a wynika głównie z faktu, że dopiero budujemy podstawy finansowania hodowli w oparciu o prawo własności odmian.

Hodowla roślin jest branżą niezwykle „innowacyjnochłonną”, porównywalną jedynie z przemysłem farmaceutycznym. Dlatego też solidne podstawy prawne w zakresie praw do odmian są kluczowe dla odzyskiwania poniesionych nakładów na tworzenie nowych odmian, celem dalszej ich reinwestycji w kolejne odmiany.

Krajowa hodowla roślin ma m.in. wpływ na większą niezależność naszego rolnictwa od międzynarodowych rynków. Jak dziś wygląda nasza zależność od nich?

– Zależność jest proporcjonalna do używania do zasiewów nasion wytworzonych poza Polską w uprawach różnych gatunków roślin. Niemniej jednak podstawą „bezpieczeństwa nasiennego” powinny być odmiany zarejestrowane w Polsce i nasiona tutaj produkowane. Ponadto istnienie krajowej hodowli roślin oznacza, po pierwsze, podaż odmian dobrze dostosowanych do zmiennych warunków klimatyczno-glebowych. Po drugie – wyraźnie niższe ceny na nasiona. I tak np. opłaty licencyjne zawarte w 100 kg nasion kwalifikowanych zbóż w Polsce wynoszą ok. 20 zł, a w Niemczech 10–12 euro. Tylko obecność krajowej hodowli powstrzymuje drastyczny wzrost opłat i cen materiału siewnego.

Jak firmy nasienne radzą sobie ze zdobywaniem środków na prace naukowe? Z reguły nie posiadają one własnego zaplecza badawczego, jak w związku z tym układa się ich współpraca z ośrodkami naukowymi w celu zdobywania środków na finansowanie poszczególnych projektów?

– Firmy z branży nasiennej od wielu lat współpracują z całą krajową nauką w zakresie tworzenia nowej wiedzy i opracowywania nowych materiałów genetycznych. Istnieją różne źródła projektów badawczych. MRiRW wspiera prace badawcze o charakterze podstawowym w tym zakresie. Projekty o charakterze bardziej wdrożeniowym są dostępne poprzez Narodowe Centrum Badan i Rozwoju, w oparciu o wspólne – nauka plus przemysł – przedsięwzięcia.

Co jakiś czas NCBiR ogłasza nowe konkursy na finansowanie projektów badawczych. Hodowcy są bardzo zaangażowani w takie prace, np. w program POLSOJA lub program ISOR. Obiecujące są obecne próby ustanowienia projektów sięgających po środki unijne w ramach programu „Horyzont 2020”. Środki na badania są bardzo trudno dostępne, ale krajowa hodowla roślin stopniowo coraz lepiej potrafi z takich możliwości korzystać.

Czego należy życzyć firmom zrzeszonym w Polskiej Izbie Nasiennej przy okazji jubileuszu?

– Nie wołamy o pieniądze. Wnosimy bardzo istotną wartość do rolnictwa, jakim są nasiona nowych odmian. Postęp biologiczny stanowi obecnie źródło największego wzrostu efektywności produkcji roślinnej. To, czego sobie życzymy, to partnerskie traktowanie branży przez administrację, zrozumienie dla potrzeb jej rozwoju poprzez stosowne zmiany prawne, bo to przekłada się na całe rolnictwo i na każdego konsumenta.

Rozmawiała Monika Michałowska

 

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *