Jacek J. Fedorowski

prof. Jarosław J. Fedorowski – Reforma? Tak, ale…

Opublikowano: 29 maja 2017

Polski pacjent ma takie same potrzeby i oczekiwania jak pacjent niemiecki, ale polski dyrektor szpitala ma do dyspozycji nawet ośmiokrotnie niższe środki, niż ma to miejsce za naszą zachodnią granicą. To samo dotyczy wymogów formalnych względem szpitali, które trudno jest spełnić, mając związane ręce za sprawą okrojonego budżetu – mówi prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali.

Jaką tendencję obserwuje pan w funkcjonowaniu polskich szpitali, patrząc na ostatnie lata? Idzie ku dobremu czy wręcz przeciwnie?

Jarosław J. Fedorowski – W ostatnim czasie obserwuję przede wszystkim tendencję do konsolidacji w obliczu zmian ustawowych, zwłaszcza sztandarowego projektu sieci szpitali. Łączą się zarówno szpitale o podobnym poziomie referencyjności, jak i podmioty o różnym jej stopniu. To dobry trend, ponieważ krajowy rynek ochrony zdrowia, a zwłaszcza sektor szpitalnictwa, jest bardzo rozfragmentowany. Dobieranie się kilku szpitali pod kątem komplementarności usług i możliwości wzajemnego pokrycia jak najpełniejszego zakresu świadczeń jest zjawiskiem korzystnym dla pacjentów, którzy oczekują możliwie kompleksowej opieki. Kiedy dochodzi do połączenia kilku szpitali, które posiadają różne oddziały, w jeden organizm i stworzenia wspólnego zarządu, łatwiej i korzystniej jest np. wejść do sieci szpitali wprowadzanej przez właśnie uchwaloną ustawę. Takie rozwiązanie niesie także szereg innych korzyści, związanych ze wspólną polityka zakupową, kadrową, czy polityką jakości. W ten trend wpisuje się również współpraca szpitali państwowych i prywatnych, które chcą startować do sieci, łącząc siły, a następnie wspólnie realizować usługi w oparciu o środki z NFZ-u. Znowu przy szpitalach pojawią się specjalistyczne poradnie chorób wewnętrznych, które zapewniają ciągłość opieki nad pacjentem, a to atut zarówno z perspektywy lekarza i menadżera ochrony zdrowia, jak i samego pacjenta. Jeśli ten trend się utrzyma, należy się spodziewać usprawnienia opieki szpitalnej oraz zmniejszenie kolejek.

Wnioskuję, że stanowisko Polskiej Federacji Szpitali w sprawie reformy systemu ochrony zdrowia i stworzenia sieci szpitali finansowanej z budżetu państwa jest przychylne dla proponowanych zmian.

Jarosław J. Fedorowski – Zasadniczo oceniamy nową legislację pozytywnie, ale pod pewnymi warunkami. Sieć szpitali będzie dobrą zmianą tylko wtedy, gdy dojdzie do współpracy i łączenia się odrębnych dotychczas podmiotów w konsorcja lub organizacje koordynowanej ochrony zdrowia, aby jak najlepiej wykorzystać potencjał rynku ochrony zdrowia. Uważamy, że słuszne jest stymulowanie współpracy szpitali i ich budżetowanie, a w efekcie rozwijanie wieloprofilowej opieki nad pacjentem. Takiej możliwości nie daje kontraktowanie poszczególnych oddziałów, natomiast wspólny budżet może dać większe pole do manewru osobom zarządzającym. Przez wiele lat NFZ poprzez praktykowane mechanizmy działania stymulował podział szpitala na mniejsze jednostki: oddziały i pododdziały, wyspecjalizowane w wąskim zakresie usług. Z punktu widzenia zarządzającego szpitalem to niekorzystne zjawisko, bo trudniej jest kierować jednostką, w której funkcjonuje wiele udzielnych „państewek”. Pacjent również nie ma optymalnych warunków powrotu do zdrowia, gdy jest przenoszony z oddziału na oddział, bo tak akurat wynika z modelu organizacyjnego i finansowania naszych szpitali. Projekt sieci szpitali wyznacza dobry kierunek zmian, ale musi iść za nim wprowadzenie elementów nowoczesnej organizacji na poziomie szpitali albo większych organizmów. Federacja, którą reprezentuję, postuluje tworzenie organizacji koordynowanej ochrony zdrowia, opartych na współpracy szpitali i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej oraz podstawowej opieki zdrowotnej.

Co jest największym problemem, z jakim zmagają się dziś menadżerowie ochrony zdrowia w polskich warunkach?

Jarosław J. Fedorowski – Przede wszystkim borykają się z szybkim wzrostem wymagań w stosunku do podmiotów leczniczych, bo praktycznie co roku muszą sobie radzić z nowymi wyzwaniami. W tej chwili po konsultacjach społecznych jest ustawa o jakości w ochronie zdrowia, a trzeba sobie zdawać sprawę, że poprawa jakości kosztuje. Problemem są zatem niedostateczne nakłady na szpitalnictwo, niedostosowane do tego, by sprostać coraz większym wymogom. Zwróćmy uwagę, jak bardzo rośnie apetyt polskiego społeczeństwa na nowoczesną medycynę i opiekę zdrowotną. Polski pacjent ma takie same potrzeby i oczekiwania jak pacjent niemiecki, ale polski dyrektor szpitala ma do dyspozycji nawet ośmiokrotnie niższe środki, niż ma to miejsce w Niemczech. To samo dotyczy wymogów formalnych względem szpitali, które trudno jest spełnić, mając związane ręce za sprawą okrojonego budżetu. Nawiasem mówiąc, nasze wymagania sanitarne czy przeciwpożarowe są często wyższe niż na Zachodzie. Poważnym problemem są stale rosnące oczekiwania personelu medycznego, którego przedstawiciele obserwują wzrost gospodarki w różnych dziedzinach i w naturalny sposób przekładają to na swoje roszczenia wobec pracodawcy, podczas gdy pula na wynagrodzenia pochodzi z tego samego źródła, czyli NFZ-u, którego środki nie ulegały ostatnio istotnemu zwiększeniu.

Czy w skali kraju szpitale są przygotowane do zmian zapowiadanych w ramach reformy systemu ochrony zdrowia, które mają być wprowadzone w krótkim czasie?

Jarosław J. Fedorowski – Zmiany są rzeczywiście poważne, dlatego już na etapie zapowiedzi wymusiły aktywność dyrektorów szpitali, chociażby w wymiarze konsolidacji kilku podmiotów w jeden większy. W wielu przypadkach proces ten budzi obawy, choćby przed zwolnieniami – na to nikt nie jest przygotowany. Kolejny aspekt przygotowań wiąże się z jakością. Dyrektorzy szpitali wraz z kadrą administracyjną i medyczną od lat podejmują działania w tym zakresie, starając się o akredytację i inne certyfikaty, ale ze względu na niedobory finansowe nie jest to łatwe zadanie. Części pracodawców, szczególnie małych, kilkułóżkowych jednostek na pewno będzie ciężko prowadzić działalność, gdy okaże się, że stracą kontrakt. W obliczu niepewnego budżetu wiele inwestycji stanie pod znakiem zapytania.

Jak można przeciwdziałać wspomnianym zagrożeniom?

Jarosław J. Fedorowski – Wydaje nam się, że można im zapobiec wyłącznie poprzez ucieczkę do przodu, czyli połączenie energii i możliwości różnych podmiotów. Musimy sobie radzić, szukając oszczędności, m.in. dzięki uruchomionym programom, oraz nowych rozwiązań, np. konsolidacji. Na poziomie szpitala jedynym wyjściem, które może doprowadzić do znacznego wzrostu kosztowej efektywności, jest łączenie oddziałów. Widzę tu duże pole do popisu dla menadżerów, ale bez zespołu i wsparcia organów właścicielskich nie będą oni w stanie podołać wyzwaniom.

Czy widzi pan szansę, żeby dostosować szpitale do zmieniających się warunków bez szkody dla pacjenta?

Jarosław J. Fedorowski – Cały czas twierdzimy, że możliwa korzyść z nowego sposobu finansowania szpitali wiąże się dla pacjenta z dostępem do zróżnicowanych świadczeń oraz opieki poszpitalnej w jednym miejscu, a także z wprowadzeniem koordynatorów, którzy będą przewodnikami pacjenta po systemie. To oczywiście wymaga dodatkowych nakładów i przeszkolenia personelu. Pacjent może odnieść korzyści z planowanych zmian, ale pod warunkiem powszechnego wdrożenia mechanizmów, które służą koordynacji nowego systemu ochrony zdrowia.

Jak bardzo państwowe jednostki są uprzywilejowane w świetle nadchodzących zmian?

Jarosław J. Fedorowski – Z definicji zapis o sieci szpitali nic nie mówi o ich modelu własnościowym. Szpitale, które są w rękach właścicieli prywatnych, ale prowadzą działalność typową dla szpitalnictwa: izbę przyjęć, oddział ratunkowy, intensywną terapię, spełnią kryteria przynależności do sieci. Z drugiej strony, rzeczywiście ośrodki chirurgii jednego dnia, które nie wpisują się w międzynarodową definicję szpitala, będą musiały startować w konkursach albo porozumieć się co do współpracy ze szpitalami ogólnymi. Legislacja nie jest ukierunkowana na określony typ szpitali ze względu na organy właścicielskie. Poza tym jest trochę szpitali o szerszym zakresie działalności, które prowadzone są przez podmioty prywatne np. w formule dzierżawy operatorskiej, czy spółki o mieszanej własności publiczno-prywatnej.

Czy lekarze specjaliści, często najlepsi w swojej dziedzinie, mają w Polsce warunki, by wykorzystać talent i wiedzę? Jak postrzega pan zjawisko zawodowej emigracji w środowisku medycznym?

Jarosław J. Fedorowski – W ciągu ostatnich kilku lat wynagrodzenie dla lekarzy specjalistów w Polsce wzrosło. Ze względu na deficyt kadr w niektórych specjalnościach dyrektorzy szpitali mają ograniczone pole manewru. System w Polsce jest mocno zhierarchizowany, stąd największe pieniądze z NFZ-u trafiają do ordynatorów i ci lekarze rzadko wyjeżdżają z kraju. Największym problemem nie są wyjazdy ustabilizowanych specjalistów, lecz młodych lekarzy, którzy obserwują, jak długa jest droga do osiągnięcia niezależności zawodowej i finansowej – przecież w Polsce ścieżka kariery, prowadząca do samodzielności fachowej, nie kończy się nawet po uzyskaniu specjalizacji, bo system ordynatorski ogranicza samodzielność lekarzy specjalistów. Młodych lekarzy do wyjazdu z kraju skłania również możliwość odbycia szkolenia na wyższym poziomie czy w wymarzonej specjalizacji. W wielu krajach lekarze odpowiedzialni za szkolenie przyszłych specjalistów są dodatkowo opłacani. W Polsce nawet w szpitalach klinicznych nie wprowadziliśmy do tej pory modelu, który opierał by się na odrębnej grupie dodatkowo wynagradzanych, a przy tym lepiej zmotywowanych lekarzy, oddelegowanych do kształcenia młodszych kolegów. Dlatego obawiałbym się raczej ucieczki lekarzy młodego pokolenia niż wybitnych specjalistów.

Jakie są priorytety środowiska medycznego na obecne czasy?

Jarosław J. Fedorowski – Środowisko medyczne oczekuje zdecydowanie wyższych nakładów na ochronę zdrowia. To zgodny postulat pracodawców, pracowników i oczywiście pacjentów. Potrzebne są również zmiany organizacyjne, które z punktu widzenia menadżerów będą dawały możliwość wykorzystania umiejętności zarządczych, a także koordynowana ochrona zdrowia, w ramach której szpitale będą zarządzać środkami w sposób wysoce efektywny. Jako przedstawiciele środowiska pracodawców, którzy borykają się z brakami kadrowymi, głośno mówimy także o konieczności wyręczania lekarzy i pielęgniarek w niektórych czynnościach przez inne zawody medyczne. Uważamy, że wskazane jest tworzenie nowych profesji, takich jak inżynier medyczny, technik medyczny, asystent medyczny, edukator medyczny czy koordynator opieki. To zawody, które mogą odciążyć medyków i uwolnić im trochę czasu, a w efekcie zmniejszyć kolejki.

Jakość to wspomniana kadra, którą dobrze byłoby zatrzymać w kraju, i inwestycje w sprzęt medyczny oraz modernizacje, ale także informatyzacja. Jakie miejsce w hierarchii potrzeb zajmuje ta sfera? Czy nakłady są wystarczające, aby usprawnić obsługę pacjentów także za pomocą tego narzędzia?

Jarosław J. Fedorowski – Informatyzacja jest niezbędnym warunkiem jakiegokolwiek postępu, w tym tworzenia mechanizmów koordynowanej ochrony zdrowia. Niestety szpitale nie mają wydzielonej puli na tę sferę, dlatego oczekujemy wsparcia ze strony władz centralnych i liczymy na fundusze europejskie.

PFS od początku działalności przynależy do Europejskiej Federacji Szpitali HOPE. Czy na tej podstawie może pan stwierdzić, że polskie standardy odbiegają w jakimkolwiek stopniu od unijnych?

Jarosław J. Fedorowski – Zależy, o jakich standardach mówimy. Standardy sanitarne, epidemiologiczne czy pożarowe w polskich szpitalach przewyższają analogiczne wymogi w wielu bogatszych krajach, takich jak Francja, Izrael, Dania czy Malta. Ośmielę się powiedzieć, że w wielu dziedzinach normy narzucane polskim placówkom ochrony zdrowia są przesadzone, nieprzystosowane do rzeczywistości – wielkości i możliwości finansowych placówek. Zdecydowanie gorzej wypadamy w takich sferach, jak wspomniana informatyzacja, personel, wielofunkcyjność szpitali i oczywiście finanse. Mój kolega gubernator HOPE ze Słowenii poinformował, że szpital uniwersytecki w Lublanie dysponuje budżetem rocznym w wysokości 1,8 mld zł, a największy polski szpital ma zaledwie ok. 650 mln! Do tej pory nie nauczyliśmy się nowoczesnej formuły funkcjonowania szpitali, która zakłada zorganizowaną, wielodyscyplinarną pracę różnych specjalistów medycznych, mającą na uwadze przede wszystkim stopień natężenia opieki nad pacjentem, a nie przynależność choroby pacjenta do określonej specjalizacji lekarskiej. Niewątpliwie możemy być zadowoleni z przedsiębiorczości i sprawności działania polskich menadżerów, którzy – mimo trudnych warunków funkcjonowania – nie bankrutują, ale z powodzeniem realizują usługi medyczne – optymalnie jak na ograniczone możliwości.

Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Soczewki kontaktowe
Wybór odpowiednich soczewek kontaktowych jest kluczowym aspe...
batonik białkowy
Jakość odżywiania jest gwarantem dobrego samopoczucia, mocne...
aktywność fizyczna
Dni stają się coraz dłuższe, zza chmur odważniej wychyla się...
antykoncepcja hormonalna
W ostatnich dekadach antykoncepcja hormonalna stała się jedn...
kuchna zero waste
W obecnych czasach, gdy półki sklepowe uginają się pod cięża...