Preoccupations – „New Material”
Gatunek: post-punk/coldwave
Ocena: 8/10
Powiedzmy sobie szczerze – 2018 rok niestety nie sprzyja muzyce gitarowej. Kiedy przyjrzymy się najciekawszym premierom ostatnich miesięcy, zauważymy, że uznanie publiczności oraz krytyków zdobywają głównie artyści reprezentujący nurt hip-hopu oraz szeroko pojętej elektroniki. O ile kilkanaście lat temu hasła w stylu „punk is dead” były mocno przesadzone, o tyle obecnie rzeczywiście ciężko nie poprzeć tego typu fatalistycznych sloganów. Rock przestał być atrakcyjną formą wyrażania emocji, ponieważ jego przedstawiciele zostali „pożarci” przez całkowicie nowe środki wyrazu. Nie podniecają nas już wywołujące trzęsienie ziemi riffy i surowa energia wytwarzana przez garażowe melodie, gdyż nowoczesna estetyka samplingu przylepia tym momentom etykietkę zakurzonej prehistorii. Twórcy „dłubiący” w swoich komputerach wykorzystują nieograniczony dostęp do informacji w celu kreowania sztuki totalnej, podczas gdy gitarowi tradycjonaliści na własne życzenie spędzają wieczność w więzieniu konserwatyzmu. Na szczęście, od czasu do czasu pojawiają się takie płyty jak „New Material” kanadyjskiej grupy Preoccupations. Formacja z Calgary być może nie odkrywa Ameryki, ale udowadnia, że post-punk w XXI wieku wcale nie musi być archaiczny.
Cały krążek bazuje na z dość oczywistych inspiracjach. Poszczególne utwory łączą w sobie chłód zimnej fali lat osiemdziesiątych z nerwowością dokonań takich kapel jak Gang of Four. Jednak mimo przewidywalnych wyborów idoli, panowie potrafią zaskoczyć unikalną interpretacją tych „staroszkolnych” dźwięków. W przeciwieństwie do większości rówieśników nie ograniczają się jedynie do hołdowania bohaterom z młodości, a raczej uaktualniają wizje prekursorów, nadając im całkiem nową jakość. Brzmienia, które kiedyś szkicowały ponury obraz rzeczywistości pachnącej groźbą nuklearnego konfliktu, zostały dopasowane do teraźniejszości, zdefiniowanej przez równie (a może nawet bardziej) niepokojącą erę informacji. Apokaliptyczne piosenki portretują strach odczuwany przez rzeszę użytkowników internetu oraz obserwatorów mediów wszelkiej maści, czujących zbliżającą się wielkimi krokami epokę globalnej inwigilacji. Artyści ukazują nam społeczeństwo stopniowo rozszarpywane przez technologiczny postęp, pozbawiający go prywatności, godności oraz jakichkolwiek praw. Oto zbiór protest songów stanowiący idealną ścieżkę dźwiękową podczas przeglądania codziennej porcji newsów na temat przesłuchań Marka Zuckerberga.
Muzyczna rezurekcja na „New Material” oferuje także dość osobliwy dysonans nastrojów. Kompozycje stanowią melanż melancholijnej poezji z hipnotyzującymi rytmami zmuszającymi odbiorcę do stukania nogą w podłogę (moi sąsiedzi z dołu mają mnie pewnie już serdecznie dość z tego powodu). Mimo że gęsta atmosfera trzeciego albumu formacji nie zachęca do zabawy, to jednak te wszystkie schowane pod warstwą hałaśliwego brudu, dziwnie melodyjne refreny dodają zatrważającym manifestom słodko-gorzkiego smaku. Za każdym razem, gdy wracam do tej płyty, wyobrażam sobie spowity zawiesistą mgłą, obskurny budynek gdzieś na końcu świata, funkcjonujący jako dyskoteka dla umęczonych dusz, które w końcu wylogowały się z Instagrama. Wspomniane niewesołe treści mają większą siłę przebicia właśnie dzięki nieposkromionej witalności. Jestem pewien, że gdyby członkowie The Cure wytarli nosy i wzięli się w garść, to brzmieliby identycznie.
Jednak najbardziej w tym wydawnictwie zachwyca mnie cierpliwość, z jaką muzycy budują swoje kompozycje. Oscylujące w granicach 4–5 minut utwory przypominają dobrze napisane opowiadanie. Każdy z nich posiada przykuwający uwagę, ale niezdradzający zbyt wiele wstęp, mozolnie budowane rozwinięcie akcji oraz zapadające w pamięć zakończenie. Quasi-garażowa produkcja w połączeniu z intensywnym natężeniem dźwiękowej repetycji pomaga w kreowaniu podnoszącego ciśnienie suspensu. Tych osiem piosenek należy traktować jako odrębne, unikalne byty, które w jakiś magiczny sposób tworzą wyjątkową układankę.
Okazuje się więc, że ledwo zipiący, współczesny rock nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i wciąż potrafi pozytywnie zaskoczyć nawet największych pesymistów. Nazwanie Preoccupations zbawicielami to gruba przesada, ale myślę, że na miano obrońców honoru gatunku na pewno zasługują. Ich twórczość oferuje odświeżone idee sprzed kilku dekad, przefiltrowane przez autorską wizję. Myślę, że „New Material” ma szansę na zdobycie serc nie tylko zagorzałych fanów zespołu, ale też sceptyków celebrujących artystów z kompletnie innych krain stylistycznych.
Wiem, że nadchodzące gorące dni bardziej sprzyjają lekkostrawnemu popowi czy pląsaniu w takt DJ-skich setów, lecz jeśli macie ochotę na zepsucie pięknej pogody w dość wyrafinowany sposób, to nie mogę zarekomendować niczego lepszego. Odrobina mrocznej retoryki jeszcze nikomu nie zaszkodziła, więc warto spędzić chociaż część lata na kontemplacji ciemniejszej strony naszej egzystencji.
____________________________________________
Autor : Łukasz Krajnik
© Projekt okładki – Marc Rimmer
℗ & © Flemish Eye 2018
Dodaj komentarz