Dobre relacje z instytucjami branżowymi i pilotami czy w ogóle ludźmi lotnictwa bardzo pomagają w fotografowaniu. Zwłaszcza jeżeli chodzi o osoby i instytucje, z którymi współpracuję od lat. Oni wiedzą, czego mogą się po mnie spodziewać; wiedzą, że mówiąc kolokwialnie, nie narobię szkód. Nie zmienia to faktu, że bardzo często to upragnione pstryknięcie jest poprzedzone długim procesem przygotowań – mówi Sławek hesja Krajniewski, prezes Stowarzyszenia Polskich Fotografów Lotniczych AIR-ACTION, pomysłodawca projektu Air-to-Air Meeting
– Dla mnie zdecydowanie pasja. Tylko działając bez wiszącego nad głową przymusu, można zrobić coś naprawdę ciekawego. Z zawodu jestem inżynierem eksploatacji samolotów i śmigłowców.
– Bardzo trudno. Osiem godzin pracy w Instytucie, po których następuje przynajmniej drugie tyle przy komputerze w domu, to duże obciążenie. Do tego roczny urlop to tylko 26 dni. Mogę połączyć te dwa aspekty tylko dzięki temu, że mój przełożony spogląda na mnie łaskawym okiem i pozwala mi brać urlop w dniach, w których coś się dzieje w powietrzu. W sumie wszystkie moje wolne dni poświęcone są fotografii lotniczej. I nie chodzi tylko o sesje air-to-air, ale też o krótsze i dłuższe wypady na pokazy lotnicze, często w odległe zakątki świata.
– Są takie kursy, ale niezbyt wiele. Sam prowadzę zajęcia z fotografii lotniczej w Akademii Nikona. Zajęcia te polegają na teoretycznym i praktycznym szkoleniu w wybranych bazach lotniczych naszych Sił Powietrznych.
– Środowisko fotografów lotniczych jest dokładnie takie samo jak każde inne. Są wśród nas osoby, które traktują innych jak konkurencję, działają solo, by zdobyć lepszy od innych materiał. Jest też wiele osób, którzy się wzajemnie wspierają, dzielą wiedzą i doświadczeniem, pomagają sobie zdobyć ciekawe okazje do fotografowania. Właśnie dla takich osób już prawie 10 lat temu założyłem Stowarzyszenie Polskich Fotografów Lotniczych AIR-ACTION. W naszym stowarzyszeniu najważniejsze są dobra zabawa w fotografię lotniczą, współpraca i przyjaźń.
– A czy samolot na pasie startowym to nie jest zdjęcie lotnicze z prawdziwego zdarzenia? W moim odczuciu jak najbardziej jest. Nie rozdzielam fotografii lotniczej na lepszą czy gorszą, biorąc pod uwagę miejsce, z którego się fotografuje. Wszędzie można zrobić piękny obraz lotniczy, tak samo jak wszędzie można zrobić nudne i nieciekawe zdjęcie.
– Podczas moich prelekcji za każdym razem poruszam temat: „Jak zrobić dobre zdjęcie lotnicze?” Wszystkie aspekty, które pani wymieniła, są bardzo ważne, wręcz niezbędne, ale to tylko część prawdy o fotografii. Potrzebna jest jeszcze wiedza fotograficzna, znajomość technik fotografowania, przyda się też odrobina znajomości lotnictwa i szczypta lotniczego szczęścia. Efektom sprzyjają również dobre warunki atmosferyczne, a atmosferze i wrażeniom – dobra zabawa.
– Zarówno fotografia lotnicza wykonywana z powietrza, jak i z ziemi, potrafi dostarczyć masę adrenaliny i przysporzyć wielu trudności. Pamiętam takie loty, w których – można powiedzieć – nic się nie działo, podobnie jak czasem podczas fotografowania z ziemi. Przed oczyma mam również takie loty, podczas których adrenalina była na najwyższym poziomie, ale też doskonale pamiętam takie sceny podczas fotografowania z ziemi! Najlepszym przykładem na to jest fakt, że do dzisiaj w moim rankingu „zdjęć na największej adrenalinie” na pierwszym miejscu jest przygoda związana właśnie z fotografowaniem z ziemi. Natomiast jeśli mówimy o artyzmie, to już jest kwestia oka i wizji fotografa. Artystyczne klimaty można wydobyć niemal z każdego miejsca, niezależnie czy będzie to fotografia z ziemi, czy air-to-air.
– Wszystko zależy od tego, jaki to jest lot, kto go organizuje i ile jest na mojej głowie. Bywają loty, w których całością zajmują się inni, i to jest luksusowe latanie, ale bywają też takie, przy których na moich barkach spoczywa organizacja wszystkiego od A do Z. Tak dzieje się np. podczas projektu Air-to-Air Meeting. To naprawdę potężne wyzwanie logistyczne.
Dopiero na końcu zostaje najważniejsze, czyli scenariusz sesji, który dopracowywany jest do samego momentu fotografowania. Czasem brakuje czasu na odpowiednie ustawienie sprzętu. To bardzo wymagające zadanie, ale dzięki temu jeszcze większa jest radość ze zrobienia zdjęć, jakie sobie wymarzyłem.
– Lotnictwem interesowałem się już od bardzo wczesnego dzieciństwa. Podobnie było z fotografią. Jednak brak kontaktu z lotnictwem nie dawał mi wtedy szansy na robienie zdjęć samolotom. Dopiero później, gdy nastał czas pokazów lotniczych i czas studiów na WAT czy mojej pracy w lotnictwie, nadarzyła się możliwość połączenia obu tych pięknych pasji. Rzeczywiście chciałem być pilotem, ale nie dostałem się do Dęblina. Z perspektywy czasu uważam, że dobrze się stało. Jako pilot prawdopodobnie byłbym przywiązany do jakiejś wąskiej formacji lotniczej lub nie byłbym już czynnym pilotem np. ze względu na stan zdrowia. Dzięki fotografii lotniczej jestem non stop blisko lotnictwa i to z w zasadzie ze wszystkimi jego aspektami.
– Dobre relacje z instytucjami branżowymi i pilotami czy w ogóle ludźmi lotnictwa bardzo pomagają w fotografowaniu. Zwłaszcza jeżeli chodzi o osoby i instytucje, z którymi współpracuję od lat. Oni wiedzą, czego mogą się po mnie spodziewać; wiedzą, że mówiąc kolokwialnie, nie narobię szkód. Nie zmienia to faktu, że bardzo często to upragnione „pstryknięcie” jest poprzedzone długim procesem przygotowań. Najciekawsze jednak w fotografowaniu lotniczym jest to, że niejednokrotnie przygotowujemy jakiś konkretny projekt, ale z różnych powodów nic z tego nie wychodzi. Innym razem zupełnie przez przypadek, niejako „niechcący”, dzieją się takie rzeczy, podczas których powstają fantastyczne zdjęcia. Dlatego nigdy nie wolno rezygnować z fotografowania i zawsze warto mieć aparat pod ręką, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
– Tak jak mówiłem, proces przygotowań, żeby zgrać akcję lotniczą i warunki pogodowe, by to zdjęcie było jak najbardziej udane, jest bardzo skomplikowany. Natomiast jeżeli chodzi o same „modelki”, to uwielbiam odrzutowe maszyny wojskowe. Nie odmówię sobie jednak też innych konstrukcji, gdyż dla mnie najważniejsze jest stworzenie obrazu lotniczego. Sam model jest sprawą drugorzędną.
– Uwielbiam wszystkie aspekty pracy nad zdjęciem. Planowanie, samo fotografowanie, obróbka materiału – każdy z tych elementów jest równie ważny i przy każdym się świetnie bawię.
–Ależ oczywiście! I to nie tylko zdjęć air-to-air. Im dłużej jestem w tej branży, tym poznaję więcej osób, zyskuję więcej możliwości i mam coraz większą świadomość tego, że jestem na samym początku mojej drogi. Czas jednak wymyślono po to, by nie robić wszystkiego od razu. Powolutku więc cieszę się każdym kolejnym krokiem na mojej drodze po meandrach fotografii lotniczej. Sam jestem ciekaw, gdzie mnie zaprowadzi.
– Fotografia lotnicza tak długo będzie ekskluzywnym zajęciem, jak długo samo latanie będzie zajęciem ekskluzywnym. Niestety wszystko w tym zajęciu opiera się o potężne koszty, które mimo wszystko obecnie są bardziej do przełknięcia niż – powiedzmy – 10 lat temu. Biorąc pod uwagę tę tendencję, można założyć, że za 10 lat lotnictwo będzie bardziej dostępne, a tym samym fotografia lotnicza.
Rozmawiała Małgorzata Szerfer-Niechaj
fot. Sławek hesja Krajniewski
Dodaj komentarz