Ambasador Francji Patrick Gautrat

Kraj ogromnych zmian – Ambasador Francji Patrick Gautrat

Opublikowano: 19 września 2004

Ambasador Francji Patrick Gautrat zakończył pracę w Polsce i przeniósł się na placówkę w Portugalii. O wrażenia z pracy i stosunki polsko-francuskie pyta Andrzej Uznański

Kończy pan misję dyplomatyczną w Polsce, ale zna ten kraj od kilku dziesięcioleci. Jak obraz Polski zmienił się w pana oczach?

– Pomiędzy Polską przed trzydziestu paru laty a współczesną jest ogromna różnica. Dotyczy to zwłaszcza życia codziennego. Wówczas dla nas, Francuzów, był to kraj dość egzotyczny, oczywiście w innym sensie tego słowa niż np. Karaiby. Kraje socjalistyczne stanowiły specyficzny świat. Polska wyróżniała się wśród nich pozytywnie, była jak boisko sportowe na terenie więzienia, jakim był ten region geopolityczny. Nie były to kraje wolne i otwarte, istniały bariery, trudno było do nich wjechać, a jeszcze trudniej z nich wyjechać.

Postrzegałem Polskę jako kraj znajdujący się w fazie przejściowej między zniewoleniem a wolnością – było to bardzo dostrzegalne przy przekraczaniu granicy polsko-wschodnioniemieckiej. Darzę tę Polskę czułością, bo był to kraj stawiający opór owej socjalistycznej rzeczywistości we wszystkich możliwych dziedzinach. Spory krytycyzm dało się odczuć podczas rozmów z ludźmi władzy, członkami partii. Taka sytuacja nie była możliwa w innych państwach tego obozu.

Słowem, dla mnie Polska jest krajem, który dokonał ogromnych zmian, wręcz cudownych i wspaniałych, poza jednym – stan dróg jest zły, może nawet gorszy niż w czasach PRL. Nie musimy już jeździć do Wiednia na zakupy… Istnieje wolność słowa, przekazu informacji, są dobre restauracje. To inny kraj, natomiast ludzie są tacy sami. Nie muszą uciekać się do wyrażania myśli nie wprost, w sposób zakamuflowany, do blagowania, kombinowania.

Jako Francuzi lubimy u Polaków szczególnie dwie cechy – umiejętność radzenia sobie w różnych trudnych sytuacjach oraz poczucie humoru i heroizm. Dzisiaj należy postrzegać Polskę jako kraj w pełni europejski. I właśnie taką Polskę chcielibyśmy widzieć podczas Sezonu Kulturalnego Polski we Francji, który ma teraz miejsce nad Sekwaną. Chcemy powiedzieć Francuzom, że taka zróżnicowana Polska istnieje. Podam przykład: przed Ogrodem Luksemburskim wystawiono pięćdziesiąt znaczących fotografii (w ramach obchodów 50-lecia „L’express”), w tym dwie z Polski – Papieża i Wałęsy w Gdańsku. To symbole Polski. Dla Francuzów Polska to Poniatowski, Somosierra, pracowici górnicy.

Trzeba zmienić nasze postrzeganie Polski. Dziś nie jest ona krajem martyrologicznym. Znałem tę Polskę widzianą tradycyjnie, niemniej uważam, że ciekawiej jest przebywać w tej obecnej niż w tej sprzed 30 laty. Kraj dysponuje dużym potencjałem. Jestem bardziej optymistycznie nastawiony co do przyszłości Polski niż, co wynika z sondaży, większość Polaków.

Rola i miejsce Polski w Unii Europejskiej są różnie określane i widziane. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?

– W Polsce nie było widać entuzjazmu w momencie wejścia do Unii, może pojawi się on za kilka lat. A inaczej było np. w przypadku Portugalii i Hiszpanii. Dwadzieścia lat temu w Hiszpanii widziałem prawdziwy entuzjazm, mimo problemów tego kraju natury politycznej, regionalnej czy związanych z wysokim poziomem bezrobocia.

Polska jest członkiem rodziny europejskiej już od dawna, stąd też ma wręcz historyczną rolę do odegrania w dziedzinie polityki, zwłaszcza wobec swoich wschodnich sąsiadów, w tym krajów nadbałtyckich. Może też wnieść do UE swoje doświadczenie na polu stosunków międzynarodowych. To widać dobitnie w przypadku Iraku, gdzie Polacy byli już przed kilkudziesięciu laty, co prawda w innym charakterze niż obecnie. Słowem, Polska ma do odegrania w UE znaczącą rolę polityczną, a także ekonomiczną. I to nie tylko w dziedzinie rolnictwa – jest atrakcyjnym krajem dla inwestorów zagranicznych.

Polska ma także ważną rolę do odegrania w dziedzinie szeroko rozumianej kultury – macie podobne podejście do naszego w kwestii różnorodności kulturowej. Nie mamy nostalgii do czasów, gdy arystokracja polska posługiwała się językiem francuskim. Sądzimy, że Polacy, którzy będą pracowali w instytucjach europejskich w Brukseli czy Strasburgu, będą uczyli się francuskiego.

Zrozumiałą rzeczą jest, by Polska otrzymywała więcej od Unii niż do niej wnosiła. Trochę razi mnie jednak podejście niektórych Polaków do Unii, które określiłbym jako „wojownicze”. Oczywiście, każdy dba przede wszystkim o własne interesy, ale trzeba także umieć akceptować rozwiązania kompromisowe. Generalnie rzecz ujmując, Francuzi, Niemcy czy Anglicy są otwarci na kompromis. We Francji i wielu krajach ważne jest przekonanie opinii publicznej, że budowa Europy 25 krajów, a wkrótce 27, trwa.

Polska ma w niej pełnoprawne miejsce. Jest także, co uważam za cenne i ważne, w klubie trzech krajów, z Niemcami i Francją, zwanym Trójkątem Weimarskim. Tę strukturę należy zachować. Uczestniczyłem wielokrotnie w spotkaniach szefów czy ministrów tych państw, zawsze miały dobry przebieg. Nie było tak, żeby Francuzi z Niemcami występowali przeciwko Polakom. Czasami się nie zgadzamy ze sobą, ale zawsze występuje wola porozumienia. Przykładem niedawne spotkanie ministrów finansów w Warszawie.

Francja jest największym zagranicznym inwestorem w Polsce. Co spowodowało, że francuskie firmy upodobały sobie nasz kraj?

– Nie usłyszałem dotąd od jakiegokolwiek inwestora francuskiego, że zamierza wycofać się z Polski. Przedsiębiorcy bywają niezadowoleni z nadmiernego fiskalizmu, częstej zmienności przepisów, dowolności w ich interpretacji, biurokratyzmu.

Oto przebudowa naszej ambasady w Warszawie przebiegała sprawnie od strony urzędowej, otrzymaliśmy zgodę na budowę, odpowiednie zezwolenia ze strony władz Warszawy, aż tu nagle pojawił się problem… toalet. Nie spełniały norm sanitarnych. Oczywiście został on rozwiązany, ale jest to przykład problemów, które mogą psuć krew inwestorom. Inną, i to poważną trudnością jest infrastruktura drogowa oraz problemy z zakupem działek budowlanych (polskie prawo jest bardzo skomplikowane, wymagane są liczne zezwolenia).

Te czynniki odgrywają nieraz decydującą rolę w przypadku wejścia (lub nie) na rynek polski wielkich inwestorów. Największym czynnikiem dodatnim w omawianej kwestii w Polsce są sami Polacy. Inwestorzy francuscy bardzo ich cenią, i to na każdym poziomie zatrudnienia. Firmy francuskie obecne w Polsce są zarządzane w większości przypadków przez Polaków.

Stworzyliśmy ostatnio fundusz francusko-polski mający na celu wspomaganie kształcenia w jednym i drugim kraju. Będzie finansowany ze środków publicznych i przez przedsiębiorców. Rozpocznie działalność w przyszłym roku w ramach istniejącej Fundacji dla Polski.
Wielkim plusem Polski jest wielkość jej rynku i rynków wschodnich, a także bliskość rynku niemieckiego, czyli jej położenie geograficzne. Wielu inwestorów zagranicznych produkowane w Polsce dobra eksportuje.

Jak ocenia pan wymianę turystyczną między Polską a Francją? Jakie miejsca w Polsce poleciłby pan francuskim turystom?

– Wymiana turystyczna jest zbyt mała. W ubiegłym roku nawet zmalała. W br. ta tendencja uległa zmianie. Ok. 350 tys. Polaków w skali roku wyjeżdża do Francji, a w drugą stronę ok. 250 tys. Francuzów. Potencjał jest dużo większy. Francuzom można polecić zwiedzanie dużych miast, prócz Warszawy na pewno Kraków i Gdańsk. Mógłbym dorzucić do tej listy jeszcze ze trzy czy cztery.

Interesujące byłoby zwiedzenie tych polskich regionów, które nie mają odpowiedników we Francji. Takimi specyficznymi regionami są Kaszuby, Warmia i Mazury, Suwalszczyzna, Białowieża, Bieszczady czy Dolny Śląsk. Cenimy oryginalne pejzaże, dziką przyrodę. W Polsce można uprawiać turystykę odkrywczą, w większym stopniu niż w innych krajach europejskich. Francuzi ją lubią.

Kuchnia francuska jest od lat ceniona w Polsce. A czy są polskie potrawy, które spotkały się z pana uznaniem i mają szansę na długo zagościć na pańskim stole we Francji?

– Trzydzieści lat temu napisaliśmy z żoną przewodnik po restauracjach w największych polskich miastach. Nie było to wówczas łatwe zadanie, niemniej było parę dobrych restauracji, z reguły prywatnych. Wtedy o wiele lepiej jadło się w domach niż w lokalach. Myślę, że obecnie też tak jest.

Dzisiaj jest o wiele więcej dobrych restauracji, zwłaszcza tradycyjne dania polskie, np. myśliwskie, są nadzwyczajne. Dziczyzna jest wspaniała. Bardzo lubię gołąbki i sposób przygotowania przez Polaków pierogów. Uwielbiam żurek. Będąc w restauracji, zamawiam żurek i na jego podstawie oceniam klasę jej kuchni. Kuchnia polska jest ciekawa, może mniej bogata niż francuska. W Polsce można bardzo dobrze zjeść, dobrze przygotowywane są ryby. Jednak nic nie jest w stanie zastąpić nieplanowanej kolacji u myśliwego tuż po polowaniu. Parę tygodni temu na Mazurach byłem uczestnikiem takiego zdarzenia. To była nadzwyczajna kolacja.

Współpraca Jarosław Adkowski

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *