Waldemar Dąbrowski

WALDEMAR DĄBROWSKI – Biznes to kreacja

Opublikowano: 4 lutego 2020

Pożenił politykę z kulturą, wzbogacając obie. Wpływ, jaki wywarł na polską kulturę, jest niezaprzeczalny i trwały. Szanuje tradycje teatralne swojego kraju, poszerzając jednocześnie jego perspektywy – powiedział Andrew Corbett-Nolan na uroczystości wręczenia Waldemarowi Dąbrowskiemu prestiżowego wyróżnienia International Opera Awards – operowego Oskara

Laureat jest najdłużej urzędującym dyrektorem największej sceny operowej na świecie, Teatru Wielkiego – Opery Narodowej, instytucji włączonej do grupy najlepszych teatrów na świecie. Pełnił funkcję ministra kultury i sztuki, był szefem Komitetu Kinematografii. Z Jerzym Grzegorzewskim prowadził Centrum Sztuki Studio w Warszawie, w którym stworzył impresariat promujący czołowych artystów polskiej muzyki, plastyki i teatru. Założyciel i dyrektor Klubu „Riwiera-Remont”. Przyczynił się do powstania m.in. Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, Instytutu Teatralnego, Instytutu Książki. Organizator obchodów Roku Chopina i Roku Moniuszki. Wszystkie sprawowane przez niego funkcje łączą się nierozerwalnie z naszą kulturą, która gremialnie wyszła poza granice i opanowała świat. Polscy wykonawcy, reżyserzy występują na najważniejszych scenach operowych: La Scala, Metropolitan Opera, Coven Garden. – Demokracja uwolniła świat opery od elitarności. Ludzie mają coraz więcej odwagi i potrzeb. Otwierają przed sobą światy, które kiedyś uważali za niedostępne, niezrozumiałe albo niewarte, żeby się w nie zagłębiać. Wszystko się rodzi z fenomenu człowieczeństwa i naszych ludzkich potrzeb: uczestnictwa w widowisku, przeżywania emocji i dzielenia ich razem z innymi – mówi Waldemar Dąbrowski.

Nobel literacki dla Olgi Tokarczuk to wydarzenie na skalę światową.

Waldemar Dąbrowski – Bardzo się cieszę z tego Nobla, to jest sukces nas wszystkich. Sienkiewicz, Reymont, Miłosz, Szymborska i teraz Tokarczuk dopełnia listę pięciu laureatów literackiej nagrody Nobla. Te postacie plasują nas na światowej liście tych, którzy mogą poszczycić się wybitnymi twórcami.

To literackie Noble, dodajmy Marię Curie-Skłodowską i Lecha Wałęsę. To już siedem.

Waldemar Dąbrowski – To wszystko pokazuje siłę naszej kultury, a w czym kultura wyraża się najpełniej – w języku, w poezji, w literaturze, w muzyce. To pasmo najwyższych osiągnięć ludzi kreacji artystycznych, szeroko rzecz ujmując, było i jest imponujące. Za nami czasy Kantora, Grotowskiego, Wajdy, ale zawsze, w każdych czasach było wiele znakomitych twórców. Najważniejsze jest mierzenie się z wyzwaniami kulturowymi, które dotyczą społeczeństwa, a w szczególności pewnych grup społecznych, które są dziedzicami zaniedbania kulturowego na przestrzeni wieków, wcale nie ostatnich 50 lat. Niegdyś były to dwory, potem komitety partyjne, a na koniec nasza młoda demokracja. Z tego rodzą się różne nieprzewidywalne sytuacje, jak np. sukces polityczny Samoobrony – ludzie z tej formacji odgrywali czołową rolę w parlamencie. Proces demokracji jest niezwykle szeroki, wszystko się zdemokratyzowało, na szczęście opera też, ale i chamstwo. Nie jest wstydem używać wulgarnego języka. Postrzeganie kultury jako wartości fundamentalnej dla procesów cywilizacyjnych wydaje mi się tak naturalne jak oddychanie.

„Nie węgiel, nie ropa, nie gaz, ale kultura siłą Polski” – trudno nie przyznać racji naszej noblistce. Czy można mówić, że kultura jest produktem? Sztuka w każdej postaci kosztuje, ale czy komercja nie sprowadza kultury do produktu?

Waldemar Dąbrowski – – Nie zgadzam się z tym. Kultura jest stanem ducha i umysłu, który wyraża się słowem, gestem, sposobem mierzenia się z wyzwaniami, których nam życie nie oszczędza. Ważniejszym zdaniem w wypowiedzi Olgi Tokarczuk jest wołanie o czułość, o miłość w relacjach międzyludzkich, a nie podkreślanie, że kultura jest produktem, z którego możemy być dumni.

„Czuły narrator” to tytuł eseju, który przedstawiła noblistka podczas gali w Sztokholmie.

Waldemar Dąbrowski – To błaganie, krzyk, jeżeli można zestawić krzyk z czułością, ten mocny głos wydaje mi się najważniejszy.

Te osiągnięcia są bardzo znaczące dla nas, sukces jest siłą napędową.

Waldemar Dąbrowski – Pamiętam takie zdanie z mojej młodości, że jak Górnik Zabrze wygrywał mecz, to wzrastało wydobycie węgla w kopalni. Dla nas Polaków to jest bardzo ważne. Każdy sukces polskiego artysty, niezależnie w jakiej dziedzinie, wywołuje falę dobrych emocji. Przykładem może być to, ile radości miał każdy z nas, że nasza rodaczka Olga Tokarczuk została naznaczona w historii tą najbardziej prestiżową nagrodą, wspaniale reprezentowała nas wszystkich w Sztokholmie. Te miejsca stają się na moment centrum świata.

Kultura musi nauczyć się współistnieć z rynkiem – to pana wypowiedź.

Waldemar Dąbrowski – Bo musi. Oczywiście nie ma nic złego w komercjalizacji kultury w pewnych obszarach i funkcjonowaniu na zasadzie rynku. Ale nie możemy się do tego ograniczyć, bo wtedy byśmy osłabili to, co jest bardziej ulotne, co nie poddaje się regułom rynku, co musi być pielęgnowane przez ludzi światłych, wrażliwych i przez państwo, które jest mecenasem sztuki. Spróbujmy poddać weryfikacji rynkowej tomik poetycki, muzykę klasyczną, galerie sztuki, filharmonie, muzea, partytury kompozytorów. W tym bilansie rynkowym to się nigdy nie zgodzi. Na koniec jest to kwestia kondycji duchowej społeczeństwa, wyzwolenia tego, co mamy w sobie lepszego. Wtedy będziemy mieli do czynienia ze zdolnością do wielkiej pozytywnej kreacji społecznej, narodowej. Wybitny obraz czy wybitna rzeźba mierzy się z rynkiem, co widać nawet po lepszej kondycji niektórych domów aukcyjnych. Mądra polityka kulturalna polega na tym, żeby naszkicować linię pomiędzy tym, co się obroni w warunkach rynkowych, a tym, co wymaga wsparcia, mecenatu prywatnego lub państwowego. W Europie wiadomo, że wiodący jest mecenat państwowy.

Co zrobić, aby w działalności kulturalnej większą rolę odgrywały prywatne pieniądze? Jak można zachęcać biznes do finansowania inicjatyw kulturalnych? We Francji dużą rolę odgrywa mecenat i sponsoring.

Waldemar Dąbrowski – W tamtych krajach kapitalizm pracował 300 lat, na przestrzeni wielu pokoleń ukształtowały się fortuny. Ludzie potrafili wykreować taką cząstkę swojego budżetu, swojego sukcesu finansowego, którą mogą dedykować sprawom publicznym, w szczególności kulturze. My jesteśmy na początku tej drogi. Wydaje mi się, że w pierwszych latach naszego kapitalizmu, gospodarki rynkowej to było łatwiejsze.

Dlaczego?

Waldemar Dąbrowski – Bo wtedy mieliśmy do czynienia z prawdziwymi ludźmi sukcesu i oni mieli naturalne pragnienie podzielenia się z innymi tym, co osiągnęli. W międzyczasie powstały korporacje, które stworzyły instrumenty zarządzania swoimi kapitałami, firmy, które coraz bardziej zbliżają się do standardu firm zachodnich. Na czele stoi 30-letni menedżer, który mierzy wartość produktu kultury w zależności od jego wpływu na rozwój firmy. To nie ma nic wspólnego z tym szerokim gestem, od serca. Tu ważna jest suwmiarka, która precyzyjnie zmierzy, czy to się opłaca wizerunkowo i co za to można osiągnąć. Pokolenie ludzi sukcesu nie ma tych emocji związanych np. z dziełem sztuki, które mieli ich rodzice.

Przykład krzeseł z nazwiskami fundatorów w teatrze Polonia Krystyny Jandy jest bardzo pozytywnym przejawem, że kulturę należy wspierać.

Waldemar Dąbrowski – Każda forma jest dobra, jak nie można zacząć od razu od wielkich przedsięwzięć, to trzeba zacząć od krzesła. W jubileuszowym Roku Moniuszkowskim szalenie mnie ucieszyła inicjatywa wolontariatu. Zmagaliśmy się z budżetem, a zależało nam, żeby nadać rangę tym wydarzeniom. Uznaliśmy, że nie będziemy wydawali pieniędzy na hotele, tylko poszukamy wolontariuszy, którzy będą mogli oddać swoje mieszkanie albo pokój dla uczestników X Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki. To się wspaniale udało. I narodziła się grupa fanów Moniuszki. Ludzie, którzy gościli uczestników konkursu, są teraz stałymi bywalcami opery, utrzymują nawet kontakt z laureatami. Taki rodzaj sponsoringu naturalnego nie jest jeszcze u nas zakorzeniony. Ale zaczęło się. I to jest ważne.

I kolejny sukces kulturalny – „Halka” Moniuszki w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Spektakl miał premierę w jednej z najważniejszych oper na świecie, słynnym Theater an der Wien. Przedstawienie zostało entuzjastycznie przyjęte przez wiedeńską publiczność. Warszawska premiera „Halki” też stała się znaczącym wydarzeniem artystycznym.

Waldemar Dąbrowski – Sukcesy Polaków za granicą są niezwykle ważne. Mamy w światowej czołówce wokalistyki wiele znaczących postaci: Aleksandrę Kurzak, Piotra Beczałę, Mariusza Kwietnia, Artura Rucińskiego. Jest też młode pokolenie: Jakub Orliński występuje na scenach całego świata, Krzysztof Bączyk, wielki talent wokalny, i wielu znakomitych artystów, którzy wkraczają na światowe sceny, nie tylko operowe. Wracając do „Halki”, gdybyśmy wystawili ją w konwencjonalnej formie, w tradycyjnej wersji, jako nieszczęśliwy romans z odwołaniem do kultury ludowej czy szlacheckiej, niewielu by to zainteresowało. Akcja została przeniesiona w lata 70. i rozgrywa się w hotelu Kasprowy w Zakopanem. Wizja artystyczna Trelińskiego sprawiła, że wydobył uniwersalny sens tego dramatu.

„Dzięki wspaniałej obsadzie i mądrej reżyserii „Halka” trafiła do wrażliwości wiedeńczyków” – napisał Thomas Gotz w „Kliene Zeitung Steier-mark”, „Dla Niemiec i Austrii ta polska opera jest wartościowym odkryciem, które winno było przyjść znacznie wcześniej” – to cytat z Joachima Lange, a pochlebnych recenzji było więcej.

Waldemar Dąbrowski – Utwór w tej konwencji stał się zrozumiały dla zagranicznej publiczności. Stąd ten spektakularny sukces w Wiedniu. A muszę dodać, że wicerektor konserwatorium wiedeńskiego „Halkę” przetłumaczył jako „spódniczkę pod spódniczką”. Ani utworu, ani kompozytora publiczność za granicą nie znała. W inscenizacji Trelińskiego uniwersalna tragedia miłosna Moniuszki stała się zrozumiała nie tylko w Polsce.

A wszystko zaczęło się od Jontka, czyli od naszego znakomitego śpiewaka Piotra Beczały, który od lat promuje polską muzykę i dzięki jego staraniom opera została wystawiona w Theater an der Wien.

Waldemar Dąbrowski – To prawda. Piotr zna Rolanda Geyera, dyrektora opery wiedeńskiej, od wielu lat i postawił warunek, może na początku trochę w formie żartu, że jeżeli dyrektor wybierze polską operę, np. „Halkę”, to podpisze kontrakt. Przez 7 lat panowie prowadzili rozmowy o wystawieniu opery na wiedeńskiej scenie. I udało się.

Warto też wspomnieć o międzynarodowych sukcesach Mariusza Trelińskiego, który był pierwszym polskim reżyserem w Metropolitan Opera, reżyserując „Tristana i Izoldę”. Inscenizacja Trelińskiego powstała na zamówienie Petera Gelba, dyrektora Metropolitan, po sukcesie, jaki reżyser odniósł w Nowym Jorku realizacją „Jolanty/Zamku Sinobrodego”. I spektakularne osiągnięcia światowe Krzysztofa Warlikowskiego, dla którego opera nie ma granic.

Waldemar Dąbrowski – Mamy wielkie osiągnięcia naszych reżyserów. Treliński, Warlikowski zostali też wyróżnieni Operowymi Oskarami, a ich inscenizacje są wystawiane na najbardziej prestiżowych scenach. To idzie w świat. Opera „Jolanta/Zamek Sinobrodego” stała się operą sezonu. Spektakl został uznany za jedno z 10 najbardziej oczekiwanych przez krytyków wydarzeń kulturalnych. Była to pierwsza w historii koprodukcja Metropolitan z naszym Teatrem Wielkim. Baśniowa „Jolanta”, ostatnia opera Czajkowskiego, w zderzeniu z „Zamkiem Sinobrodego”, mrocznym dziełem, które stworzył Béla Bartók, okazała się niezwykłym misterium. Z kolei sztuka „Tristan i Izolda” Wagnera w inscenizacji Trelińskiego otworzyła nowy sezon artystyczny w prestiżowej Metropolitan Opera. To było wielkie wydarzenie i najwyższe wyróżnienie dla twórcy. Żaden polski reżyser nie dostąpił tego zaszczytu, a co ważne, są kolejne propozycje. Podstawowa zasada w teatrze, w sztuce brzmi: „Miarą prawdziwego sukcesu nie jest jednorazowy występ, miarą sukcesu jest to, że jesteś ponownie zapraszany”.

Biznes i kultura potrzebują się nawzajem. Jak łączyć te dwie sfery z pożytkiem dla obu stron? W biznesie tak jak w kulturze ważne są: kreatywność, wizja, talent.

Waldemar Dąbrowski – To prawda, ale przejawiamy niedostateczny szacunek dla ludzi biznesu. Żeby wykreować biznes, trzeba być człowiekiem zdolnym, z wielką wyobraźnią, niemalże poetycką. Nie można tego sprowadzać tylko do kategorii technicznych. Napisanie dobrego wiersza polega na oderwaniu się od ziemi, wyobrażeniu sobie świata idealnego, a potem znalezienie słów, które to wyrażą. Myślę, że żeby stworzyć dobry biznes, trzeba oderwać się od rzeczywistości, patrzeć dalej i szerzej, zakomponować, jak mówił mój przyjaciel Jan Kulczyk. Trzeba działać lokalnie, ale myśleć globalnie, piąć się wyżej, coraz wyżej.

Każdy taki sukces polskich artystów, naukowców  to ogromny prestiż dla kraju i trzeba to szczególnie pielęgnować.

Waldemar Dąbrowski – Żyjemy w świecie technologii i sprawa prestiżu jest rozstrzygająca w wielu kwestiach. Ludzie biznesu, podobnie jak ludzie sztuki, mają przyrodzoną potrzebę nieustannego konfrontowania się z wyzwaniami. Artysta malarz ma pędzel i to jest jego język, którym się porozumiewa, a biznesmen tworzy subtelne struktury operacyjne, w efekcie których dochodzi do rezultatów nieosiągalnych dla innych. Biznes to jest kreacja, sztuka zarządzania, bo za tym stoi nie tylko indywidualna zdolność spełniania się, lecz także odpowiedzialność za innych, za współpracowników, za stworzenie dobrego produktu, który będzie służył społeczeństwu. To się wiąże z gigantyczną odpowiedzialnością. Ludzie biznesu zasługują na najwyższy szacunek i podziw.

Jak wskazuje Klaus Schwab, twórca koncepcji „Czwartej rewolucji przemysłowej”, zmiany następujące dynamicznie w każdej dziedzinie z jednej strony są obiecujące, ale zarazem niosą potencjalnie coraz większe niebezpieczeństwa. Olga Tokarczuk w swoim noblowskim wystąpieniu też zwróciła uwagę na zanik duchowości i wyobraźni za sprawą nowoczesnych technologii. Czy kultura obroni się przed chaosem informacyjnym?

Waldemar Dąbrowski – Takich dylematów w historii człowieka na Ziemi było i będzie bardzo wiele. Wynalazek koła, potem czcionka Gutenberga. Kiedy powstał film, wszyscy mówili, że teatr zginie. Teraz w erze Internetu, audiobooków też jesteśmy zaniepokojeni, czy te urządzenia nie wyprą gazety, książki. W moim przekonaniu żadne nowe technologie nie wyeliminują książki, którą mogę trzymać w ręku. Tak jak telewizja nie zniszczyła kina, a kino nie zniszczyło teatru. Operze wieszczono śmierć już kilka razy, tymczasem ma się lepiej niż kiedykolwiek. Literatura jest na najwyższym poziomie. Demokracja uwolniła świat opery od elitarności. Ludzie mają coraz więcej odwagi i potrzeb. Otwierają przed sobą światy, które kiedyś uważali za niedostępne, niezrozumiałe albo niewarte, żeby się w nie zagłębiać. Wszystko się rodzi z fenomenu człowieczeństwa i naszych ludzkich potrzeb: uczestnictwa w widowisku, przeżywania emocji i dzielenia ich razem z innymi. Pamiętam takie zdanie Marka Twaina, które często do mnie wraca, że prawdziwą radość przeżyjesz tylko wtedy, kiedy będziesz miał ją z kim podzielić.

Rozmawiała ANNA ARWANITI

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
Totalnym must have w szafie każdego mężczyzny powin...
Stanisław Lem
Wielcy tego świata muszą rozwiązać problem katastrof...
czerwone maki
W czwartkowy wieczór w warszawskim Multikinie Złote...
Jan Sabiniarz
16 marca 2024 r. w hotelu Aubrecht w Koprzywnicy mia...
Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena
17 marca  br. rozpoczął się 28. Wie...