Magdalena Schejbal

MAGDALENA SCHEJBAL – Jestem kobietą czynu

Opublikowano: 6 stycznia 2020

Przebojowa kobieta z charakterem, odważna w podejmowaniu życiowych decyzji, silna osobowość. Wyrazista, ekspresyjna aktorka młodego pokolenia. Debiutowała z rozmachem w filmie „Głośniej od bomb” – za tę rolę została nagrodzona na festiwalu filmowym w Gdyni. Ma na koncie m.in. takie hity, jak „Szpilki na Giewoncie”, „Nie kłam kochanie”, „Na dobre i na złe”. Ogromną popularność zdobyła rolą podkomisarz w serialu „Kryminalni”. W 2008 r. związała się z warszawskim Teatrem Ateneum, gdzie doskonale odnajduje się w różnorodnym repertuarze, m.in. „Grze w życie” Frischa, „Dziewicach i mężatkach” Moliera, „Ojcu” Zellera. Trochę szalona, sama o sobie mówi „Jestem trochę wariatką, co sobie bardzo cenię”. Pełni w życiu wiele ról. Mama Ignacego i Anieli, aktorka i – najnowsze wyzwanie – bizneswoman. Niespokojny duch. „Większość ludzi pragnie stabilizacji i spokoju, ja tego nie chcę” – dodaje. Mimo aktorskich korzeni nie miała w planach kontynuacji rodzinnej tradycji, raczej pracę w ONZ. Uczestniczy w wielu akcjach charytatywnych – to zostało jej z młodzieńczych marzeń. Do świata podchodzi pozytywnie, ale z dystansem

Rozmawia ANNA ARWANITI

Jak pani sobie radzi w nowej roli bizneswoman? Restauracja „Dworzec ” w Zakopanem, którą prowadzi pani z partnerem, to miejsce z tradycjami – pierwszy zakopiański dom kultury, w którym występowała Helena Modrzejewska.

Magdalena Schejbal – To zupełnie nowe wyzwanie i chcę się z tym zmierzyć. Taka spora nauka dla mnie i wieczna walka z rzeczywistością. Mając swój biznes, inaczej trzeba funkcjonować, ale to nie oznacza, że aktorstwo zeszło na dalszy plan. To miejsce oprócz jedzenia jest związane z kulturą. Zgodnie z zamysłem ma być coś dla duszy i coś dla ciała. Przestrzeń jest podzielona na trzy części: bar, restaurację i nowoczesny klub kultury. Odbywają się w nim koncerty, spotkania literackie, wystawy. Gośćmi były świetne osoby: Paweł Małaszyński, Kasia Nosowska, Paulina Przybysz. Chciałabym tu stworzyć taki własny projekt artystyczny. Jestem niespokojnym duchem, jeszcze tyle mam do zrobienia.

Wracając do biznesu, naszym atutem jest to, że każdy gość, który do nas zawita, jest indywidualnie traktowany. Kuchnia jest otwarta, nasz znakomity szef potrafi wyczarować z sezonowych produktów pyszne dania. Wszystko robimy z pasją. To nie łatwe zadanie połączyć kulturę z jedzeniem. Trwa moda na kulinaria, na kulturę mniej.

Czy góry to taka rodzinna miłość? Pani tata opowiadał mi, że świetnie się tam czuje, góry dają mu poczucie wolności.

Magdalena Schejbal – Z wolnością góry nie mają już wiele wspólnego, ale zawsze dawały mi takiego kopa, pchały do przodu. Od dziecka lubiłam chodzić po górach i zdobywać szczyty. To było męczące, ale sam finał był bardzo budujący. Góry nauczyły mnie też, żeby przełamywać swoje lęki. Stwierdzenia: „nie mogę”, „nie umiem”, „nie wiem” właściwie na długo przestały funkcjonować w moim słowniku. Oczywiście rzeczywistość bardzo często łamie kości, ale to właśnie góry nauczyły mnie, żeby się nie poddawać. Tego też uczę swoje dzieci.

Magdalena Schejbal

Jaka jest kobieta w szpilkach na Giewoncie?

Magdalena Schejbal – Nie mogę powiedzieć, jaka jestem. To jest moja słodka tajemnica. Można odkrywać, po kolei zdejmować te płatki cebuli.

To będziemy zdejmować. Twarda, chłodna kobieta z charakterem, czasami z pistoletem.

Magdalena Schejbal – Nie, nie, taki wizerunek wziął się z ról, które grałam. Wcielałam się w silne osobowości, niezależne kobiety. Dziewczyny bezpardonowe, które po prostu biorą swoje i są konkretne. Wcale nie jestem twarda, mam miękkie serce i wydaje mi się, że jestem kruchą postacią. Na pewno trzeba mieć swój trzon. Jestem osobą pozytywnie nastawioną do świata, ale z dystansem. Ludziom często wydaje się, że zawód aktora polega na udawaniu. Staram się tłumaczyć wszystkim, że trzeba być bardzo prawdziwym w tym, co się robi na scenie. To mi się trochę przerzuciło na życie. Oczywiście pewne prawdy trzeba zachowywać dla siebie, bo one potrafią być dla wielu niewygodne. Od zawsze towarzyszyła mi chęć naprawiania świata, ale już niedługo będę mieć 40 lat i myślę, że z wiekiem staję się łagodniejsza. Rzadziej będę chciała zmieniać, wywracać na drugą stronę. To nie znaczy, że będę siedzieć i wpatrywać się w okno. Jestem tzw. kobietą czynu.

Z jednej strony twarda, z drugiej szalona – „Jestem trochę wariatką, co sobie bardzo cenię, ale jak przychodzi co do czego, to wiem, co należy zrobić”.

Magdalena Schejbal – No jestem. Mam bardzo silną intuicję. Miałam taki okres, że bardzo się przed nią wzbraniałam, odganiałam od siebie. Po prostu chyba się bałam, ale te pierwsze strzały, wrażenia, które trafiają do człowieka, są trafne. Trzeba słuchać siebie.

Matka, aktorka, bizneswoman. Jak udaje się połączyć te trzy role?

Magdalena Schejbal – Znam dużo kobiet, które potrafią łączyć wszystkie możliwe funkcje świata. Ostatnio jednoczymy się w takiej myśli, że mężczyźni nie potrafią robić kilku rzeczy naraz, a my potrafimy.

Napoleon potrafił.

Magdalena Schejbal – Znaliście się? To proszę go pozdrowić serdecznie. Tak poważnie, taki egzemplarz zdarza się raz na 100 lat. Teraz dziewczyny zaczęły być zadziorne, silne, zorganizowane. Staram się nie wyręczać nikogo. Nastał taki czas, że musimy łączyć różne formy życia i pełnić coraz to nowe funkcje. Mieć wszystko poukładane, bo chcemy się rozwijać, bo chcemy być niezależne, bo chcemy dużo zrobić w życiu. Mnie ta chęć zostanie do setki, jeśli dożyję. To wszystko będzie się tak we mnie kotłować. Po prostu nie umiem inaczej.

Chęć bycia wolnym, posiadania czegoś swojego, spełniania marzeń – to odzwierciedla to, co pani powiedziała: „Większość ludzi pragnie stabilizacji i spokoju, ja tego nie chcę”.

Magdalena Schejbal – Tak, czasem myślę, że chciałabym mieć święty spokój. Pracować na poczcie i przybijać pieczątki. Codziennie robić to samo i mieć wszystko w nosie. Mam takie dni, ale potem myślę: „No nie, to nie dla mnie”. I dobrze , że tak myślę. Miewam w sobie też dużo romantyzmu, ale to niepopularne stworzenie.

Żyję w pewnym rytmie. Co prawda, odkąd mam dzieci, trochę się ów rytm zaburzył. Z młodości zapamiętałam, że rodzice chodzili do teatru na 10, rano spali. Ja wstawałam do szkoły, robiłam sobie kanapki, od małego byłam bardzo samodzielna. Jak wracałam do domu, już ich nie było, byli w teatrze. Teraz czasami sobie myślę, że dobrze byłoby wstać o 9, w szlafroku wypić kawkę, ale gdzie tam. Codziennie o 6 jestem na nogach, wychodzę z psem, muszę się doprowadzić do porządku, zebrać towarzystwo i przygotować do szkoły. I potem już tylko pędem i pędem. Bywa, że padam na kanapę i zasypiam razem z dzieciakami. Trzeba dawać sobie radę z dniem codziennym. Nie ma w tym perfekcji, nie jestem doskonała i jeśli ktoś by mnie zapytał o receptę, jak to najlepiej zorganizować, to bym odpowiedziała, że nie wiem.

Magdalena Schejbal

Ta intuicja pewnie pomaga.

Magdalena Schejbal – A pomaga. I teraz jej się słucham.

Kino uczyni cię sławnym, telewizja bogatym, a teatr prawdziwym aktorem.

Magdalena Schejbal – Ubogim aktorem. To prawda, z seriali żyjemy, ale to wcale nie są już takie gigantyczne pieniądze, rynek się zmienił. Długo czekałam na teatr. Każda z tych trzech przestrzeni daje aktorowi inny rodzaj twórczej wolności, różne pola do pokazania swoich umiejętności. Nie deprecjonuję żadnej z nich. Jedno z drugim się przenika, na szczęście. Nie rozkładam tego na części. Na początku pracowałam tylko z kamerą i ona była mi bliższa. Plan filmowy wyznaczał moje życie w pędzie. Teatr przyniósł wyciszenie.

Sława serialowa utrudniała dostanie pracy w teatrze?

Magdalena Schejbal – Tak. Na seriale patrzyło się z przymrużeniem oka. Co to za warsztat, gdzie im tam do poważnej pracy aktora. Byłam kojarzona z aktorką serialową, prawie 5 lat byłam twarzą serialu „Kryminalni” – Basią, potem byłam Ewą ze „Szpilek na Giewoncie”. Wryłam się widzom, ale niestety dyrektorom teatrów też. Bardzo chciałam spróbować sił w teatrze, ale było to po prostu niemożliwe czasowo. Dopiero Izabella Cywińska, która była dyrektorem artystycznym Teatru Ateneum, dała mi tę szansę. I udało się. Jestem z tego dumna. Marzenia się spełniają, nie można odpuszczać.

Specyfika pracy w teatrze jest inna niż na planie filmowym. Jak to wygląda od kuchni?

Magdalena Schejbal – Łapię się na tym, że kiedy już nagramy sceny do filmu,  na drugi dzień nic nie pamiętam. Mózg wyrzuca natychmiast to, co niepotrzebne. W teatrze jest inaczej – mija pół roku i kiedy wracamy do tytułu, po jednej próbie przypominam sobie cały tekst. Na nowo dogrzebuję się do tych postaci, z którymi jestem związana. Jest to rodzaj podwyższonego stanu świadomości. I co ciekawe, przez wakacje, kiedy teatr nie pracuje, ta świadomość zostaje uśpiona. Dopiero na początku sezonu rzucamy się do pracy, z takim nerwem, z taką adrenaliną. To fantastyczne. Żyjemy w takich cyklach, które bardzo nas sankcjonują. Od września do końca czerwca jestem na haju, cały czas w gotowości. Jak strażak. To są niesamowite odczucia. Praca nad filmem i serialem zawsze kojarzy mi się z pośpiechem, pogonią, rywalizacją, nie zawsze konstruktywną. Teatr nie goni, daje bezpieczeństwo, poczucie spełnienia. Już nie potrafiłabym żyć bez teatru.

Kocha się prawdę, zwłaszcza w czasach, kiedy wszystko jest fałszywe, kiedy zepsucie jest ogólne, teatr jest najczystszy. To Diderot.

Magdalena Schejbal – Kocha się prawdę, to fakt, ale ludzie boją się prawdy. Bywa niewygodna, okrutna, czasami nas obnaża. Czyni nas bezbronnymi wobec świata i wobec ludzi. Mam jednak takie wrażenie, że ta prawda w tamtym czasie jawiła się inna. Taka romantyczna, ponad podziałami, szczera, może naiwna. Dlatego teatr jest najczystszą formą i niech tak zostanie.

„Kiedy coś mnie denerwuje, nie umiem się powstrzymać i wyrzucam z siebie słowa jak z karabinu maszynowego”. To już pani słowa.

Magdalena Schejbal – No moje. Próbuję nie wyrzucać wszystkiego, nie walę między oczy. Nauczyłam się pewne prawdy zachowywać dla siebie. Są moje i nikomu nic do tego.

Zawód aktora obfituje w troski i rozczarowania, ale też…

Magdalena Schejbal – … w różne doznania. Czasami myślę, że to taki sam zawód jak każdy inny – trzeba rano wstać, iść do pracy. Potem są sprawy dnia codziennego, pranie, sprzątanie, gotowanie. No, może nie tak znowu codziennie. Aktor to zawód, w którym musimy wielokrotnie podejmować trudne decyzje, niesie ze sobą też wiele wyrzeczeń. Aktorstwo wymaga ogromnej dyscypliny i poświęcenia. Na pewno obfituje w niesamowite spotkania zawodowe. Mamy okazję współpracować z fantastycznymi reżyserami. Nasze zawodowe spotkania są też bardzo twórcze, możemy przekazać sobie wiele doświadczeń, artystycznie się pospierać. Dobrze, żeby obfitowały one w sukcesy. Ale uczucia satysfakcji, że się udało, że była pełna widownia, aplauz, nie da się porównać z niczym innym. Na Gali VIP spotkałam wielu kolegów, z Agnieszką Warchulską nie widziałyśmy się parę lat, nie mogłyśmy się nagadać. Miałyśmy sobie tyle do powiedzenia. To był fajny wieczór.

Teraz kontakty międzyludzkie w dużej mierze sprowadzają się do maila, smsa. Dużo chyba tracimy.

Magdalena Schejbal – Na pewno tak, ale to wymusiły na nas czasy, w jakich żyjemy. W miarę możliwości udaje mi się pamiętać o urodzinach, rocznicach, odezwać się na święta, spotkać, pogadać na żywo ze znajomymi.

Do życia prywatnego nie daje pani sobie zaglądać.

Magdalena Schejbal – Nie daję. Nauczona doświadczeniem, wiem, że jak da się palec, to porwą całą rękę. Zrobią sensację, przekręconą, pozmieniają. Jaki to ma sens? Teraz w mediach społecznościowych poinformowałam o moich powypadkowych kłopotach z kręgosłupem, które już idą ku lepszemu. No i co z tego wyszło? Czytamy nagłówki: „Magda żegna się z widzami”, „Co się dzieje z Magdą?”. Widzimy to, co chcemy zobaczyć. To miłe, że ludzie się martwią, wspierają, tak po prostu, życzą mi zdrowia. Jestem naznaczona różnymi doświadczeniami związanymi z opowiadaniem o życiu prywatnym. Tworzą się głównie plotki, domysły, fałszywe współczucie. To wtedy człowiek nabiera swojego drugiego życia i potrafi się nieprzytomnie rozrastać w różne kierunki. Napiszę biografię, pewnie część ludzi będzie dzwonić i prosić, żebym o nich przemilczała, ale nic z tego. Będzie czysta prawda.

„Kusi na salonach w odważnych kreacjach”. Ploteczki zdarzają się głównie o dużych dekoltach.

Magdalena Schejbal – Tak, ale nie mam się czego wstydzić. Lubię takie sukienki i już. Zdarzały się też propozycje okładek w „Playboyu”, ale jakoś nie miałam odwagi, a teraz „Playboy” znika z naszego rynku. Trzeba było brać, kiedy proponowali i mieć pamiątkę z rozkładówki, ale nic z tego. Za długo myślałam.

Zgodnie z definicją Boorstina celebryta to ktoś znany z tego, że jest znany.

Magdalena Schejbal – W Stanach Zjednoczonych celebrity to osoba, która funkcjonuje w życiu publicznym, bardzo jej na tym zależy i jeszcze sama to napędza. Celebryci to takie odrębne byty, które funkcjonują przy show-biznesie, czynią go bardziej kolorowym, żywiołowym, dynamicznym. U nas jest podobnie, tylko w innej skali. Wszyscy jesteśmy wrzuceni do jednego wora, wszystko się tam miesza, kłębi – artyści, celebryci i kto tam jeszcze. Ja nie mam problemu ze ścianką. Mogę być celebrytką. I żeby jeszcze za tym szły te duże pieniądze… To ja bym była na tak.

Urodziła się pani w lutym, lubi pani zimno. Skąd się wziął pomysł na życie na Alasce?

Magdalena Schejbal – Jakoś mnie tam ciągnie. Tam jest tak dziko, takie niedoścignione piękno, jeszcze w czystej formie. Alaska jest takim totemem, talizmanem i nie jestem pewna, czy to musi być Alaska. A może by tak do Nowej Zelandii? Tam też nie byłam. Tylko dlaczego to jest tak strasznie daleko? Nie wiem, czy mentalnie dałabym radę znieść tę inność. Narzekamy na codzienne tryby, a nie wiem, jakbym się czuła na dłużej bez tej machiny.

Poproszę przepis na coś pysznego we dwoje, na długie zimowe wieczory.

Magdalena Schejbal – W zimowe wieczory nic nie jemy, idziemy spać, ale niech tam. To na słodko czy na ostro?

Wszystko jedno, żeby było pyszne.

Magdalena Schejbal – Moja mama robiła andruta, taki piszinger. To proste, każdemu się uda. Wafle przekłada się masą kakaową, można dorzucić zmielonego maku, ale tajemnicą wszystkiego jest spirytus, który dodaje się powolutku, po kropelce.

Myślałam, że serce.

Magdalena Schejbal – Jakie tam serce, serce na uwięzi, a spirytus do masy. I należy sprawdzać, czy ta masa pozwala nam jeszcze funkcjonować. Dużo zabawy i wieczór na pewno udany.

Życzę sukcesów aktorskich i biznesowych.

Magdalena Schejbal – Każde życzenia sukcesu są mile widziane. Należy tylko usilnie myśleć, że to wszystko się spełni, a ja tak robię.

Fot. Łukasz Giersz, Krzysztof Bieliński, Bartek Warzecha

 

Udostępnij ten post:



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Powiązane treści
O tym, jak powstała i rozwija się sieć sklepów i mar...
Grzegorz Faberski
Poznajmy fascynującą sportową podróż Janka Faberskie...
Grażyna Barszczewska
Wybór drogi zawodowej – choć dość przypadkowy –...
Mateusz Kusznierewicz
Niejednokrotnie stawał na podium i z dumą przyjmował medal....
Jin Peh
Jestem autorem i współautorem około 14 książek, ale...